Mitologia w kawałkach
Jak opowiadać lektury tak by nie zniechęcić do niej młodzieży? Jednym ze sposobów może być inscenizacja teatralna. Ciekawy w zamyśle, nie do końca udany spektakl "Maszyneria Mitu" z pewnością będzie odskocznią od lekcyjnej sztampy.Spektakl wyreżyserowany przez Tomasza Podsiadłego, związanego ze Sceną SAM od dwóch lat (zrealizował tu m.in. "Balladynę" i "Królową śniegu"), wyraźnie zaadresowany jest do młodzieży gimnazjalnej. Jednak by się połapać w niuansach dość mętnego scenariusza warto wybrać się na przedstawienie po zajęciach z mitologii greckiej.
Widzów jeszcze przed odsłonięciem kurtyny witają wizerunki trzech wielkich greckich osobowości - Homera, Owidiusza i Eurypidesa. Dialog między nimi odbywa się za pomocą "medium" (Ewa Błachnio) - bohaterki ubranej w kiczowaty strój, upozowany na szaty starożytnych, komentującej i wprowadzającej w akcję widzów oraz inne postaci, grane przez aktorów.
Piątka pozostałych bohaterów to pracownicy osobliwej fabryki, pełnej wyzysku, biurokracji, formalności i wzajemnej rywalizacji. Bez trudu odnaleźć tu można realia przeciętnej firmy, jednak, z racji licznych mitologicznych sugestii, doszukać można się w dość ciekawej scenografii Magdaleny Kurek metaforycznej tytułowej maszynerii mitu, produkującej mity dzięki pracownikom, w których rozpoznać można m.in. Syzyfa, Demeter czy Afrodytę. Nowy pracownik w tym świecie okazuje się herosem (Michał Zacharek), który za zadanie ma zgładzić hydrę. Co lub kto nią jest warto zastanowić się samemu.
"Maszyneria mitu" cierpi na przesyt myśli, jakie reżyser chciał w niej zawrzeć. Plan mitologiczny (opowieści językiem starożytnych) i akcja spektaklu - realia firmy, w której nowy bohater (heros) musi się odnaleźć, rozgraniczone są częściowo rozsuwaną scenografią. W krótkich przerwach na zmianę scenografii widzowie często oślepiani są światłem z różowawych reflektorów, przygotowanych przez Jarosława Barczewskiego.
Spektakl cechuje bardzo zaangażowane aktorstwo. Cała szóstka - Ewa Błachnio, Michał Zacharek, Amelia Jankiewicz, Karolina Sowińska, Maciej Dmochowski i Bartłomiej Sudak - gra z pełnym oddaniem, przywodzącym na myśl dobre spektakle offowe.
Za wiele tu jednak biegania, krzyku, emfazy i przejaskrawienia, w czym upatruję winy reżysera, który buduje w ten sposób aurę tajemniczości i niepokoju, czerpiąc z energii aktorów. Pomimo efektownego anturażu, spektakl bywa wzruszająco staroświecki - streszczenie mitu Demeter i Persefony oraz Dedala i Ikara odbywa się w formie recytacji skierowanej do widza.
Mam wrażenie, że w "Maszynerii Mitu" starano się pomieścić zbyt wiele tropów do skondensowanego, zaledwie godzinnego przedstawienia. Strzępy mitów, bohaterka-przewodnik, wyciągnięta poza nawias świata mitologii i współczesności, brutalna korporacyjna rzeczywistość ubrana w skojarzenia z mitologią, lekki ukłon w stronę młodszej widowni (momenty slangu młodzieżowego) i filozoficzna rama w postaci rozmowy wielkich Greków - to po prostu za dużo. Dlatego zdecydowanie najciekawsza w przedstawieniu jest świetnie wkomponowana w wydarzenia sceniczne niespokojna muzyka Rafała Kłoczko. Sam spektakl może stanowić natomiast wartościowe uzupełnienie lekcji języka polskiego.
Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
16 kwietnia 2013