Młodzi melancholicy

Łódzcy studenci zaproponowali skromny inscenizacyjnie, wysnuty na drodze improwizacji i własnych doświadczeń, prosty i przyjemny spektakl, który jak na dłoni pokazuje nam umiejętności, jakie nabyli przez cztery lata w PWSFTViT. Poprowadzeni przez reżysera Macieja Podstawnego stworzyli opowieść o lęku i niepewności, jaka dotyka młodych ludzi. O wszystkim, do czego tak trudno jest nam się przyznać.

„Letnisko. Improwizacje” zostało luźno powiązane z „Płatonowem” Czechowa wykorzystując imiona postaci i zarys fabularny. Studenci sami napisali tekst, który powstał dzięki dogłębnej pracy i analizie oryginału. Stworzyli tekst bardzo osobisty - można sobie wyobrazić jak taka praca zbliża do siebie współtwórców, znajdując potem odzwierciedlenie na scenie. Przyglądamy się, jak funkcjonuje zmniejszenie dystansu pomiędzy aktorem i jego postacią. W kameralnych warunkach małej sceny Teatru Studyjnego towarzyszymy dziesiątce znajomych w corocznym spotkaniu w letniskowym domku Anny Wojnicew (Ewa Suchanek). 

Zastanawiające, jak wiele jest w bohaterach młodych aktorów, którzy obdarzyli swoje postaci cząstką siebie. Czy są równie zmęczeni i stłamszeni przez życie jak ich sceniczne oblicza? Aż dziwne, że młodzi, zdolni ludzie, którzy już prawie wywalczyli swoją wymarzoną przyszłość, potrafią przyznać się do swoich lęków. Wspólnie z widzami szukają odpowiedzi, czy współcześnie jedynym wyjściem dla młodych ludzi jest ucieczka w melancholię, a odpowiedzią na wszystkie niepowodzenia jest wmawiana sobie depresja. 

Tak jak to jest z Płatonowem (genialny Dobromir Dymecki), który krąży po scenie z posępną miną. Szuka właściwej drogi w swoim życiu, pomimo iż wydawałoby się, że jego sytuacja jest już ustabilizowana. Ma 27 lat, pracuje, ma żonę (niestety, niedorównująca partnerowi Kamila Jarosińska) i dziecko. Wachlarz emocjonalny, jaki przedstawia Dobromir Dymecki, zachwyca i jednocześnie utwierdza w przekonaniu, że oglądamy jednego z najzdolniejszych łódzkich studentów. Pełny nonszalancji, dwulicowy Płatonow przeraża i jakąś dziwną siłą każe sobie współczuć. Jest zaplątany w dwuznaczne relacje z wszystkimi kobietami odwiedzającymi letnisko. Potrafi bezlitośnie bawić się uczuciami innych, okłamuje wszystkich, ale potrafi się otworzyć jedynie przed jedną kobietą (Aleksandra Krzaklewska). Ich dialog wygląda na rozmowę przyjaciół, a nie postaci scenicznych. 

Można zarzucić twórcom, że spektakl jest przegadany, lecz wolno rozwijającą się fabuła daje ogromne możliwości na indywidualne przemyślenia widzów, na dokładne poznanie wszystkich postaci i obserwowanie gry aktorskiej. Prostymi środkami realizatorzy stworzyli kameralny i osobisty spektakl, który oczywiście nie jest doskonały, ale ma ogromny potencjał. 

Warto zwrócić uwagę, że każdy z bohaterów przedstawia się widowni poprzez monolog, czasem opowiadający o przeszłości, czasem o marzeniach, czy o zwykłych przywarach i przyzwyczajeniach. I znowu możemy się zastanawiać czy poznaliśmy, Sergiusza Wojnicewa, Sonię Wojnicew, Osipa czy raczej Marcina Korcza, Marię Gudejko czy Krzysztofa Wacha.



Agata Siuta
Dziennik Teatralny Łódź
21 kwietnia 2009