Mocny akcent na zakończenie sezonu
Jest czarno i jest biało. Pięć aktorek siedzi tyłem do widowni w oddzielonym, przesłoniętym przezroczystą folią pomieszczeniu. Mówią. Nagle jedna z nich "staje się" Joanną. Ich głosy momentami zachodzą na siebie. Na ścianie niemy film Carla Theodora Dreyera z 1928 roku i ikonografie średniowieczne. Pośrodku sceny stoi krzesło. Siada na nim Joanna. W końcu każda z aktorek po kolei przeobraża się w męczennicę i sędziego na procesie w RouenDowiadujemy się, w jaki sposób Dziewica Orleańska doznała swojego pierwszego objawienia. Słyszymy historie jej dzieciństwa, walki i wielkie wyznanie wiary. Jednocześnie wiemy, że wszystkie słowa padły w czternastym wieku NAPRAWDĘ. Są po raz pierwszy w historii przetłumaczonym na język polski zapisem procesu.
Mocną stroną jest muzyka Macieja Szymborskiego i scenografia Justyny Łagowskiej. Wielkie plansze, które wędrują po scenie i tworzą wciąż nowe przestrzenie, są wręcz rewelacyjne! Karolina Adamczyk, Dominika Biernat, Marta Nieradkiewicz, Anita Sokołowska i Marta Ścisłowicz spisały się wspaniale. Wciąż jednak otwarta pozostaje kwestia, czy nie lepiej byłoby, gdyby w roli Joanny reżyser obsadził jedną aktorkę. Choć przemiany w sędziów były bardzo płynne spowodowały obdarcie Joanny z cierpienia. Aktorki poprzez konstrukcję mogły pokazać jedynie fragmentarycznie to, co było istotą procesu.
Szkoda, że tekst niedramatyczny, który miał być silną stroną tego spektaklu stał się jego najsłabszym ogniwem. Brakuje w nim czegoś, co spinałoby wszystkie elementy w logiczną całość. Zwrotu akcji. Napięcia. Całe półtorej godziny czeka się na moment, który nas wciągnie. Pożre. Zabierze do świata dziewiętnastoletniej dziewczyny, która zginęła za wiarę. Okazało się, że wizja Remigiusza Brzyka i Tomasza Śpiewaka jest zbyt hermetyczna. Nawiązanie do współczesnego Kościoła i wiary jest zbyt głęboko ukryte, przez co część scen pozostaje niejasna.
Wiara w wyobraźnię widza powinna mieć swoje granice. Remigiusz Brzyk zatarł je i podał Joannę naszpikowaną symbolami. Do mnie ten eksperyment nie trafił, ale spektakl z pewnością obejrzę jeszcze.
Weronika Bogusławska
Express Bydgoski
23 czerwca 2010