Moja matka bohaterka
Alina Świdowska zagrała w spektaklu rolę własnej matki. W jej oczach nie jest ona wyłącznie posągową bohaterką.W Żydowskim Instytucie Historycznym oglądać można wstrząsający monodram Aliny Świdowskiej "I więcej nic nie pamiętam". Aktorka opowiada wspomnienia własnej matki Adiny Blady-Szwajger, która była pediatrą w szpitalu dziecięcym na terenie getta.
O "I nic więcej nie pamiętam" w reżyserii Piotra Jędrzejasa trudno mówić w kategoriach spektaklu. To coś więcej. To spowiedź córki, jej świadectwo o wojennych przeżyciach matki, spisanych pod koniec lat 70. za namową Marka Edelmana.
Adina Blady-Szwajger pracowała w szpitalu na terenie getta, gdzie brakowało wszystkiego - jedzenia, lekarstw, podstawowych artykułów sanitarnych. Jej opisy cierpiących, umierających pacjentów to prawdziwy obraz piekła na ziemi. W pamiętniku zachowały się wspomnienia dotyczące pojedynczych dzieci, przywoływanych z imienia. Każdy przypadek opisywany jest z osobna. Każdy równie wstrząsający Bardziej przerażające miejsce trudno sobie wyobrazić. Na wieść, że do szpitala wejdą Niemcy, lekarka podała dzieciom śmiertelną dawkę morfiny, by uchronić je przed okrucieństwami ze strony gestapo.
W tej historii łatwo byłoby popaść w patos, w opiewanie ludzkiej niezłomności. Jest tu jednak coś, co uwalnia spektakl od taniej bohaterszczyzny To wspomnienia samej Anny Świdowskiej, która widzi własną matkę nie jako bohaterkę, ale po prostu jako matkę. I ma jej wiele rzeczy za złe - to, że poświęca jej zbyt mało czasu, że nie pyta nigdy o zdanie, że nie daje jej tyle ciepła, ile by mogła. Wyłania się obraz kobiety która otoczyła opieką dziesiątki, a może i setki obcych dzieci, a jej troska o własną córkę pełna jest błędów wychowawczych. Zupełnie jakby doświadczona przez sytuacje niezwyczajne, nie radziła sobie z codziennością. Właśnie te fragmenty czynią z Adiny Blady-Szwajger bohaterkę dramatu, pokazują pęknięcie będące prawdopodobnie wynikiem wojennej traumy
Najbardziej w całym projekcie sygnowanym przez warszawski Teatr na Woli wzrusza to, że w rolę matki wciela się córka. Naturalne jest, że to sytuacja zbyt obciążająca, by scenariusz po prostu odegrać - to raczej danie świadectwa albo nawet próba wzięcia na siebie przeżyć matki po to, by lepiej zrozumieć jej zachowanie i wybory Podbija to jeszcze miejsce, w którym grany jest spektakl -jedna z sal wystawowych Żydowskiego Instytutu Historycznego, gdzie obok obrazów i rzeźb zawieszono zdjęcia muru getta, pokazujące ten z czasów wojny i współczesny Dlatego irytujące stają się wszelkie dodatki, zbyt silne gesty, a szczególnie częste zmiany światła, które zamieniają intymne zwierzenie w występ. Bez tych paru ingerencji reżyserskich całość mogłaby być jeszcze prostsza i przez to mocniejsza.
Paweł Sztarbowski
Metro
9 lutego 2010