Morska opowieść

„Wyspa skarbów" w reżyserii Polly Findlay to spektakl magiczny – prawdziwa morska opowieść pełna mroku i tajemnicy, ale i humoru. Wystarczy wsiąść na pokład Hispanioli i popłynąć ku przygodzie.

Jim Hawkins (Patsy Ferran), osierocona dziewczyna pomaga swej babci (Gillian Hanna) w prowadzeniu nadmorskiej gospody. Bohaterka jest młodą, żądną przygód buntowniczką, która z chęcią udałaby się na przygodę. Dziewczyna ma dość sprzątania, gotowania i rozlewania gościom gorzałki. Z czasem w domu babki i wnuczki pojawia się Bill Bones (Aidan Kelly) – dawny członek załogi pirackiego statku. Rozbójnik dziwnie się zachowuje. Ciągle wspomina o tajemniczej pięści Finta, której musi strzec przed zachłannymi kolegami z dawnego statku. Bill nie śpi, mało je i głównie pije – to on ściąga na gospodę nieszczęście. Od dnia jego przybycia zaczynają się dziać dziwne rzeczy, które doprowadzą do wymarzonej przygody Jim – podróży na nieznane i pełne niebezpieczeństw morze...

Spektakl zachwyca przede wszystkim rozmachem. Scena obrotowa, którą dysponuje Teatr zostaje w pełni wykorzystana. Czym byłaby morska opowieść bez statku? Otóż tutaj wyrasta on na naszych oczach – wykorzystano zapadnie, liny i wiele innych teatralnych maszyn. „Wyspa skarbów" zdradza wiele tajemnic, które kryje w sobie cała ta maszyneria. W czasach teatru skromnego, minimalistycznego i ubogiego w wielkie konstrukcje spektakl Polly Findlay jest ciekawym urozmaiceniem. Niesamowita scenografia Lizzie Clachan przywodzi na myśl Piotrusia Pana i pozwala widzowi stać się dzieckiem, którego wizje ożyły na scenie. To wszystko, co dzieje się na oczach widza współgra ze sposobem prowadzenia opowieści. Jim (Patsy Ferran) jest narratorem opowieści, chociaż czasem inni bohaterowie przejmują głos.

Jeśli jest statek to musi być i załoga. I to nie byle jaka, otóż każdy bohater jest inny, a ci z potencjałem komediowym zostali przerysowane do granic możliwości. Prócz Jim – młodej i ambitnej, żądnej przygód dziewczyny, na statku pojawia się również doktor Livesey (Alexandra Mahe) – kobieta wykształcona i bardzo konkretna w swoim działaniach. Za kapitana statku uważa się Squire Trelawney (Nick Fletcher), który swą paplaniną przysparza załodze samych kłopotów. Jako główny fundator wyprawy, decyduje o zatrudnieniu pozostałej załogi. Wybiera bardzo charakterystyczną grupkę: wiecznie głodna Red Ruth (Heather Dutton), Lucky Mickey (Jonathan Livingstone), któremu sprzyja los, cicha Sue (Lena Kaur) i żartowniś Job Anderson (Raj Bajaj). Jednak możny pan Squire w swojej paplaninie wyjawia wiele sekretów. Naiwny bogacz zatrudnia więc bandę piratów, na której czele stoi Long John Silver (Arthur Darvill). W tej grupie są również postaci charakterystyczne, które ujawniają swe charaktery w trakcie opowieści. Wszystkim przygodom towarzyszą szanty śpiewane przez Rogera Wilsona. Jak to w baśniowej opowieści o piratach przystało jest również papuga. Tutaj towarzyszu czarnemu charakterowi siedząc na jego ramieniu, zachowuje się jak żywe zwierzę i aż trudno uwierzyć, że prawdziwa nie jest.

Tytułowa wyspa skarbów jest miejscem mrocznym i pełnym pułapek czyhających na bohaterów. Tutaj scenografia nadal zachowuje baśniowy charakter – tajemnicze mokradła, opuszczone wraki, błoto, dym i piekielny upał. Tutaj znowu swoją rolę spełnia scena obrotowa, która pozwala na przemieszczanie się po różnych częściach wyspy bez wysiłku.

„Wyspa skarbów" w reżyserii Polly Findlay to prawdziwie piracka opowieść pełna przygód i magii. Wśród dźwięków szant bohaterowie walczą, płyną statkiem i szukają skarbu. Spotyka ich sztorm, ale i szczęście. Zachwycająca jest scenografia spektaklu i to jaki potencjał drzemie w maszynerii teatralnej, chociażby w scenie obrotowej, której mechanizm naszkicował już sam Leonardo da Vinci! Wyłaniający się znikąd na oczach widzów statek robi wrażenie, zaś przestrzeń, którą dysponuje teatr pozwala nawet na pokazanie nieba pełnego gwiazd, które układają się w konstelacje.

„Wyspa skarbów" na podstawie opowiadania Roberta Louisa Stevensona w scenicznej adaptacji Bryony Lavery pozwala poczuć się dzieckiem. To trochę tak, jakby Piotruś Pan zapraszał przez teatr do świata przygód, ale tutaj za rękę prowadzi Jim Hawkins.



Natasza Thiem
Dziennik Teatralny Poznań
20 kwietnia 2020