Musical pod blachą

Kiedy rok temu ogłaszano, że powstanie musical "Nie ma Solidarności bez miłości", nie było ani jednej nuty, ani jednego słowa libretta. Była tylko data premiery - 21 stycznia 2012. I rzeczywiście w sobotę w Teatrze Palladium premiera się odbyła

Na scenie z falistej blachy i metalu zbudowany fragment stoczni - zaniedbanej, szarej, rdzewiejącej. Ale jedna lustrzana kula i pięć kolorowych reflektorów zmienia to przygnębiające miejsce w salę taneczną, w której grupa młodych ludzi świętuje nadejście nowego, 1980 roku. Śpiewają o nadziei: "to będzie dobiy rok, nie może być inaczej, wszystko się zmieni, to będzie ostry rock". Wśród nich Janek i Marta, którzy wcześniej spotkali się przypadkowo na gdańskiej ulicy. O rodzącym się między nimi uczuciu i jednocześnie rodzącej się Solidarności opowiada musical "Nie ma Solidarności bez miłości". - Janek jest outsiderem, jego ojciec został zamordowany przez ZOMO,

on sam nie dostał się do Szkoły Morskiej, próbuje uciec z PRL-u, nikomu nie ufa, bo został wydany milicji i nie dostaje paszportu - opowiada o swoim bohaterze Wojtek Michalak (rocznik 1986). - Janek jest przeciwnikiem ideologii i rewolucji - jego ojciec walczył i zginął, więc nie widzi w tym sensu - dopowiada Olga Sarzyńska (rocznik 1984) grająca Martę. - Za to Marta przeciwnie - mą rodziców za granicą, więc nie chce tam wyjeżdżać, chce być w Polsce, choć nie do końca wie, dlaczego. Może to po prostu bunt. Ale wierzy w Solidarność. Jest wariatką-patriotką. Kiedy dowiaduje się o przeszłości Janka, jest zafascynowana, chce go lepiej poznać i to ona się za nim ugania - mówi Olga. A jak to się kończy? - Tego nie zdradzimy - mówią chórem aktorzy.

Twórcy spektaklu zapewniają, że nie jest on akademią ku czci, ale przede wszystkim opowieścią o emocjach. Oprócz romantycznych duetów, jak ten, w którym Marta prosi Janka: "Naucz mnie siebie", w spektaklu zoba-

czyć można kilka brawurowych numerów tanecznych, jak taniec ZOMO w choreografii Augustina Egurroli. Musical powstał za prywatne pieniądze według pomysłu aktora Piotra Pręgowskiego (wraz z autorem libretta Andrzejem Ozga wcielają się w role zbieraczy złomu), który razem z Jerzym Gudejką jest producentem przedstawienia. Wykonawcy w większości wyłonieni zostali w castingach, ale na scenie pojawi się również kilka znanych nazwisk, m.in. Katarzyna Groniec i Cezary Żak. Muzykę do spektaklu skomponował Krzesimir Dębski, a wyreżyserowali go Maciej i Adam Wojtyszko. Scena Teatru Palladium nie jest duża, a spektaklowi daleko do profesjonalnych i kosztownych inscenizacji musicalowych w Teatrze Roma, ale wykonawcom nie sposób odmówić entuzjazmu i energii. Do historii teatru "Nie ma Solidarności bez miłości" raczej nie przejdzie, ale warto docenić pomysł i zaangażowanie twórców.



Maja Staniszewska
Metro
24 stycznia 2012