Na bankiecie u Mozarta

Choć „Amadeusz" Anny Wieczur łódzką premierę miał niemalże rok temu, wciąż przyciąga tłumy chętne zapoznać się z kulisami życia dwójki XVIII-wiecznych kompozytorów. Tak duże zainteresowanie tytułem to najlepszy dowód na to, iż decyzja o zdjęciu spektaklu z afisza warszawskiego Teatru Dramatycznego nie była trafiona.

Spektakl opowiada historię genialnego kompozytora Amadeusza Mozarta z punktu widzenia innego muzyka z kręgu wiedeńskiego - Antonia Salieriego - w przeciwieństwie do pierwszego na wiele lat zapomnianego przez historię. Zaistniał on ponownie w zbiorowej wyobraźni za sprawą sztuki Petera Shaffera, a także nakręconego na jej podstawie filmu Miloša Formana, gdzie został wykreowany na głównego rywala Mozarta. Tak przyjęta optyka - nastawiona nieprzyjaźnie, chcąca widzieć porażki aniżeli triumfy, wytykająca wszelkie błędy - pozwala dostrzec Mozarta z zupełnie innej strony.

Za pomocą Salieriego twórcy burzą rzeźbiony przez blisko trzysta lat pomnik geniusza. Kładziony jest nacisk na człowieczeństwo Mozarta jako posiadającego zalety, ale też i wady: z jednej strony jest czarujący i zabawny, ale nie stroni także od niewybrednego, bulwarowego wręcz żartu; kocha swą żonę Konstancję, a mimo to nie potrafi oprzeć się wdziękom swych uczennic; prowadząc beztroskie, wystawne życie wciąż popada w kłopoty finansowe. Już za życia uznany za genialnego, wciąż miewa momenty zwątpienia w swe umiejętności. Mozart pokazany jest jako przebojowy, pewny siebie artysta, ale także jako człowiek chwilami zagubiony, potrzebujący wsparcia. Wcielający się w tę rolę Wiktor Piechowski świetnie ukazał złożoność postaci, zgrabnie manipulując uczuciami widzów.

Twórcy spektaklu zwracają także uwagę na ludzi z otoczenia kompozytora - na to jak geniusz i megalomania mogą z czasem przytłaczać oraz męczyć najbliższych. Na uwagę zasługuje tu wcielająca się w Konstancję Sara Lityńska, która w przejmujący sposób ukazała tragizm kobiety zakochanej w kompozytorze. Na wysokości zadania stanął także Dariusz Bereski, odgrywający rolę Salieriego. Mimo oczywistego braku sympatii do jego postaci (jako że odgrywa on czarny charakter przez wiele lat snujący wokół Mozarta sieć intryg), jesteśmy w stanie zrozumieć jego zazdrość. Wykreował on postać bardzo ludzką, a uczucia które nim kierują, z pewnością nie są nikomu obce.

Także aktorzy drugoplanowi spisali się świetnie - choć pojawiają się na scenie przeważnie w większych scenach zbiorowych, ich charakterystyczne, momentami prześmiewcze kreacje zapadają w pamięć.

Nie sposób nie wspomnieć o orkiestrze i chórze, którzy sprawiają, że „Amadeusz" to nie tylko przeżycie teatralne, ale również niezwykłe doświadczenie muzyczne. Dzięki wprowadzeniu orkiestry widzowie mogą posłuchać fragmentów kompozycji Mozarta. Spektakl uchyla także rąbka tajemnicy, sugerując jakie wydarzenia z życia kompozytora mogły stać za powstaniem każdego z utworów muzycznych.

Moją uwagę przykuła także scenografia Maksa Maca odwołująca się do zabiegów wykorzystywanych w teatrze kilka wieków temu. W ciekawy sposób reinterpretuje on prospekt, czyli używany dawnej element dekoracji scenicznej. Niegdyś były to płótna z namalowanymi nań sceneriami, które sugerować miały miejsca, w rozgrywała się akcja dramatu. W „Amadeuszu" prospekty zyskały uwspółcześnioną formę - zostały one zastąpione półtransparentną tkaniną, na której wyświetlano obraz kolejnych lokacji. Scenografia spójnie łączy się z historyzującą dekoracją dużej sceny Teatru Jaracza, która zdaje się być doskonałą przestrzenią dla wystawienia sztuki Petera Shaffera. Skromną, w dużej mierze niematerialną scenografię, uzupełniają bogate kostiumy Martyny Kander, nienachalnie podkreślające cechy każdej z postaci.

Annie Wieczur oraz całemu zespołowi (zachwyca ilość osób zaangażowana w ten projekt!) udało się stworzyć ciekawe dzieło, które poprzez historię konkretnych postaci, ukazuje uniwersalne problemy, z którymi ludzie mierzą się od wieków. Spektakl zasługuje również na uwagę ze względu na to, iż w twórczy sposób nawiązuje do teatru epoki klasycyzmu, czyli epoki, w której tworzył tytułowy bohater.

Dzięki udanej reinterpretacji cech ówczesnego teatru, można puścić wodze fantazji i wyobrazić sobie, iż jesteśmy na jednym z koncertów czy oper samego Mozarta.



Kamila Pietrzak
Dziennik Teatralny Łódź
9 kwietnia 2025
Spektakle
Amadeusz