Na białej bluzce plamka historii...

Biografia Agnieszki Osieckiej to gotowy materiał na scenariusz filmowy. Artystka wiodła ciekawe życie, dzięki czemu popełniła setki, a może tysiące wierszy, z których większość znamy do dziś dzięki wspaniałym, śpiewającym Artystom. W dorobku poetki możemy wyróżnić kilka dłuższych form, wśród nich, m.in. „Biała Bluzka", która na deskach Och Teatru gości nieprzerwalnie od czerwca 2010 roku.

Spektakl w reżyserii Magdy Umer nie jest tkliwą opowieścią o losie Elżbiety, kobiety zmagającej się z problemem alkoholowym, lecz zabawną, barwną korespondencją, pomiędzy dwiema kobietami, dla których problem Elżbiety jest tłem, nie fundamentem historii. Nie jest nam żal bohaterki, nie potępiamy jej, bawimy się wraz z nią. Na scenie spotykamy dwoje aktorów: Krystynę Jandę i język, który posługiwała się Osiecka. W historię wprowadzają nas dźwięki inspirowane utworem „Weselne Dzieci", choć Elżbieta nie szuka kogoś na stałe...

Anegdota głosi, iż pewnego dnia Marek Grechuta spotkał młodziutką aktorkę - Krystynę Jandę – na korytarzu telewizji i zapytał:
- Śpiewasz?
- Nie śpiewam.
- To będziesz.

Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby nigdy do tego spotkania nie doszło. Janda nie śpiewa, Janda hipnotyzuje.

W spektaklu możemy usłyszeć utwory, opracowane muzycznie przez Janusza Bogackiego, takie jak „Bo we mnie drzemie tygrysica", „I Love You cię", „Ja nie odchodzę kiedy trzeba ", czy nowy wymiar znanego z kabaretu Olgi Lipińskiej wspomnienia „Pijmy wino za kolegów", gdyż w propozycji Magdy Umer piosenka nabiera właśnie taki wymiar. Podbudowana czarno-białym nagraniem, pozostawia niewielką plamkę historii... gdzieś na kołnierzyku białej bluzki.

To nie monodram, to majstersztyk!

Spektakl konstrukcyjnie zbudowany jest na silnym fundamencie, na który składa się prostota scenografii i ograniczony ruch sceniczny, wykorzystanie nowych technologii oraz fenomenalna gra aktorska. Napięcie u widza budowane jest systematycznie. Na środku sceny stoi fotel, z boku Pałac Kultury i Nauki z ogromną czerwoną tabliczką PZPR, która mimowolnie wprowadza widza w klimat tamtych lat. Krystyna Janda gra w fotelu i z fotelem; czasami wstaje i spacerując po scenie śpiewa lub pozwala kamerze na zbudowanie szkatułkowego portretu postaci. Tak, w spektaklu wykorzystane są dwie kamery, które niczym dwie osobowości bohaterki dobudowują fabułę i dawkują widzowi emocje.

Niestety, technologia bywa zawodna. W spektaklu zdarzyły się 2 – 3 momenty, w których na ok. 2 sekundy pojawiają się przebitki czarnego ekranu. Realizatorzy spektaklu szybko zareagowali na problem, dzięki czemu kolejne minuty upływały bez zakłóceń w odbiorze.
Jest to niezwykle istotne przy realizacji spektaklu z wykorzystaniem nowych technologii, gdyż dwa czarne konie spektaklu - utwory „Wariatka tańczy" oraz „Jeżeli miłość jest" podparte są pracą kamery.

Niezmiennie zachwyca język Agnieszki Osieckiej. Fabuła zaproponowana przez autorkę nie odbiega od obecnie nagradzanych oscarowych dramatów. Psychologiczny aspekt utworu chwyta... i powoduje, że odnalezienie się w przedstawionej rzeczywistości zajmuje kilka kolejnych chwil. Kto widział spektakl wie kim okazuje się Krystyna, kto nie widział, niech pozwoli się zaskoczyć!

Osiecka jest najdoskonalszą malarką słowa swojej epoki. Jej koloryt językowy, bogactwo a przy tym zrozumiałość i prostota budują solidny fundament do działań scenicznych. W tekst zostały wpisane utwory Osieckiej, które podnoszą temperaturę. I zostawiają widza z niedosytem.

Czujemy, ze w tym kominku jeszcze tli się żar, ale gasną światła, scena pustoszeje i pozostaje tylko żal...



Monika Rosłoniec
Dziennik Teatralny Warszawa
9 lutego 2019
Spektakle
Biała bluzka
Portrety
Magda Umer