Na co patrzą lalki?

„Limen" & „Cocon" zainicjowały tegoroczną – czwartą edycje festiwalu Materia Prima. Piszę w liczbie mnogiej, bo zamiast jednego spektaklu, dostajemy dwie miniatury sceniczne – zamknięte całości. Zamknięte, lub może raczej niedomknięte całości gdyż obie raczą nas sporą dawką intymnej metafizyki wylewającej się poza domniemane zakończenia etiud i nasze pojmowanie. Na swój ułomny sposób rozwinę to poniżej, wspomnę jeszcze tylko że wszystkiemu „winna" jest Uta Gebert – młoda artystka z Niemiec, wraz ze swoimi misternie wykonanymi lalkami.

Pierwszy jest „Limen" ( z łac. „próg"). Inspiracją do jego powstania było krótkie opowiadanie Franza Kafki „Przed prawem", skondensowane jednak do prostej sytuacji: człowiek – strażnik – drzwi i do ich wzajemnej relacji. Z ciemności wyłania nam się mikroskopijna scena, a na niej – budząca w śniegu postać. Nie wiemy, kim jest? Gdzie się budzi? I co doprowadziło do tej sytuacji? Widzimy anonimową postać, w anonimowej scenerii i bez kontekstu. Zresztą lalka wydaje się, też tego nie wiedzieć. Obserwuje świat i patrzy na nas, a zarazem przez nas, stawiając nas za świadków tej nieistniejącej sytuacji. Nagle zauważa (a wraz z nią i my) drzwi, które odtąd stają się jej celem i jedynym sensem w pustym świecie. Zahipnotyzowani patrzymy na jej powolną wędrówkę. Oczywiście na drodze ku spełnieniu twardo staje przerażający strażnik. Wędrowiec początkowo bezbronny, musi się zmierzyć z ową istotą, zdumiewająco podobną do niego, że wręcz mógłby to być on. Musi go pokonać i pozostawić martwym na śniegu, nawet jeśli jest nim on sam. Potem dopiero dociera do drzwi, zza których przywołuje go tajemnicze światło. Po krótkim mocowaniu, okazuje się że wystarczyło je pchnąć. Postać przekracza próg! Postać widzi! Widzi co?

Historia jest alegorycznie prosta, ale ostatecznie nasze odpowiedzi stają się pytaniami. Gdy przypomnimy sobie o nas, możemy pozornie odpowiedzieć na to kim jest? Gdzie? I Dlaczego? To każdy, wszędzie i z różnych powodów. Ale jednocześnie nasze odpowiedzi są tylko powierzchowne, bo pytania drążą dalej, już w nas. Kim jestem ja? Myślę że całej etiudy nie trzeba tłumaczyć w podobny sposób, jest wystarczająca przejrzysta w swojej nieprzejrzystości. To przypowieść. I my, wciąż przed progiem, patrzymy na lalkę, która próg przekroczyła. Dla naszych oczu, to co widzi, nie za bardzo różni, się od tego, co widziała przed drzwiami. Ale to lalka widzi, a nie my. Jeszcze nie. Pozostają nam pytania – te stare, lecz wciąż nowe.

Druga etiuda „Cocon", pomimo podobieństwa formy, pod względem treści jest dużo bardziej nieodgadniona i efemeryczna. Na początku jest maska (bóg?), która łzami z piasku tworzy świat. Z rozsypanego piasku (a może popiołu) wyłania się postać, przypominająca śmierć. Postać czyta księgę i wie wszystko. Z kokonu rodzi się człowiek. Człowiek żyje w swojej, małej iluzji, nazywanej życiem, aż w końcu symptomy owego życia (burza, wojna i szereg innych sugestii) wykańczają go. Śmierć wynosi go poza ową dusząca klatkę (nazywaną życiem), na plan szerszy, czy jakkolwiek to nazwiemy, metafizyczny obszar za progiem (Limen) śmierci. Człowiek ożywa w piasku stwórcy, po czym zaprowadzony jest do owej, odwiecznej księgi by zrozumieć. Człowiek drze stronę księgi. Człowiek zachowuje wydarty fragment księgi.

Warte zaznaczenia jest, że w tej etiudzie Uta, w odróżnieniu od poprzedniej, animuje świat z odsłoniętą twarzą. Jej obecność staje się częścią spektaklu. Zwłaszcza że maska „rozpoczynająca" spektakl, również ją przypomina. Objawia się też, jako obraz, rzucony przez projektor, przed sceną rodzenia. A nawet jest moment widocznego zauważenia animatora przez lalkę. To oczywiste że Uta, jest stwórcą i czynnikiem poruszającym etiudą, ale tutaj bezpośrednio i świadomie wkracza w świat stworzony, pokazując się jako jego bóg i przeznaczenie, i nikt nie może tego podważyć.

Obie miniatury czarują nas swoją prostotą i głębią, skąpanymi w poetyckim sosie. Obie są przy tym niezwykle precyzyjnie zaanimowane. Nie ma zbędnego elementu. Każdy jest silnie emanującym symbolem. Podsycające tło muzyczne i klimatyczne światło wspaniale dopełniają obrazu. Widz widzi dwie, prawie biblijne przypowieści. Wszystko jest teoretycznie łatwe i proste, i żadna Ameryka nie została odkryta. Ale jednak zagłębiając się w nie, zagłębiamy się w siebie, i pytania nie kończą się z oklaskami. Lalki wiedzą to doskonale, patrząc na widownie. Uta Gebert wraca do metafizyki i ciągnie nas za sobą, na scenę i poza scenę, w to czego nie widzimy, a widzą tylko lalki. Przypomina, by nie ignorować pytań o absolut, bo życie jest klatką na którą pada światło z projektora.

Dlatego etiudy niedomknięte. Bo domknięciem dla nich jest dopiero widz, i to jak odpowie sobie na odwieczne pytania.

„Limen" & „Cocon", Uta Gebert, Numen Company - spektakl pokazywany w ramach 4. Festiwalu Materia Prima w Krakowie.



Miłosz Mieszkalski
Dziennik Teatralny Kraków
18 lutego 2017