Na poważanie

Podobno już takich garderób nie ma. Podobno już nie przestrzega się hierarchii zawodowej, a relacje mistrz-uczeń należą do przeszłości. Podobno... Takie sugestie płyną z towarzyszącego premierze "Garderobianego" programu teatralnego.

Ale czy tak jest na pewno? Nawet jeśli to i owo się zmieniło, istota udręki i chwały aktorskiej, wampirycznego charakteru tego zawodu, który żywi się aktorami (ale też ich żywi), została przez Ronalda Harwooda oddana z niebywałą przenikliwością.

Osią dramatu jest związek Mistrza i Garderobianego, pana i sługi, władcy i poddanego, w którym niekoniecznie Mistrz okazuje się sternikiem, choć do niego należy ostatnie słowo. Kiedy umiera, wali się cały świat objazdowego teatru, przy okazji druzgocąc sługę-opiekuna. Aktorzy tak świetni jak Jan Englert (Sir) i Janusz Gajos (Garderobiany) ulegli pokusie zmierzenia się z mrocznym światem garderoby. Obaj stworzyli role wybitne, ale ich gra nie jest przecież popisem, lecz zniuansowaną partyturą znaków, nastrojów, emocji, jakie przez lata wspólnej pracy wytworzył w nich teatr.

Reżyser Adam Sajnuk poszedł za tekstem - na małej scenie przy Wierzbowej wystawił garderobę z poszarpanymi od wybuchów ścianami, z popękanymi w czasie nalotów lustrami, w ten sposób budując tło teatralnych zmagań, toczących się przecież podczas wojny. Teatr trwa i musi trwać mimo niszczycielskiej siły wojny, o tym także opowiada Harwood.

W objazdowym teatrzyku Mistrza poczucie misji nie opuszcza aktorów do ostatniego tchnienia.



Tomasz Miłkowski
Przegląd
7 kwietnia 2017
Spektakle
Garderobiany
Portrety
Adam Sajnuk