Na pożegnanie

Choć od prapremiery "Orfeusza" minęło już ponad czterysta lat, opera Claudia Monteverdiego nie straciła na aktualności zarówno w przestrzeni samej muzyki, jak i interpretacji zawartej w dziele ponadczasowej symboliki odnoszącej się do podstawowych wartości, tak istotnych w życiu człowieka. Tego żyjącego w okresie baroku i tego współczesnego, żyjącego w epoce szybko i silnie rozwijającej się technologii cybernetycznej.

Wszak wiara, nadzieja i miłość wciąż przecież stanowią o naszym człowieczeństwie. W tym najgłębszym i najistotniejszym znaczeniu. Pewnie dla wskazania na te właśnie wartości i dla niezwykle pięknej muzyki śp. Ryszard Peryt podjął się zrealizowania i wystawienia przez Polską Operę Królewską (której dyrektorował) opery "Orfeusz". Niestety, nie zdążył swego dzieła doprowadzić do końca. Wymyślił je bardzo dokładnie, jeśli chodzi o koncepcję inscenizacyjną, scenografię i reżyserię, ale zabrakło mu już sił i czasu na fizyczne przeniesienie owej koncepcji na scenę. Dokonali tego artyści Polskiej Opery Królewskiej zgodnie ze wskazówkami Ryszarda Peryta, które na krótko przed śmiercią zdążył jeszcze przekazać wykonawcom.

Ryszard Peryt po 15 latach powrócił do tej mitycznej, baśniowej opowieści o wielkiej, trwałej, silniejszej niż śmierć miłości Orfeusza, który po utracie żony Eurydyki nie waha się zejść do Hadesu, by wydobyć ją stamtąd i wyprowadzić do świata żywych, lecz po drodze łamie zakaz patrzenia na żonę, co powoduje jej śmierć, ale w finale już w zaświatach niebiańskiej krainy spotykają się i będą razem na zawsze. Obecna koncepcja formy inscenizacyjnej "Orfeusza" różni się od tamtej z 1993 roku w Warszawskiej Operze Kameralnej. Ale idea w zasadzie pozostaje ta sama. W programie do spektaklu "Orfeusza" Ryszard Peryt napisał m.in.: "Monteverdi w finale swojej genialnej opery to, co mitologiczne, przenika tym, co teologiczne, i ojciec (Apollo) wraz z synem (Orfeusz) wstępują do Nieba. Ten finał stanowi niezwykle ważny i znaczący akt dla całej późniejszej historii opery w Europie. To [] zakończenie, w którym miłość Orfeusza jest niewzruszona i pewna, a jego droga nie kończy się tu - na ziemi, lecz prowadzi do Ojca, do Nieba". I jeszcze ostatnie, jakże znaczące zdanie zapisane przez Ryszarda Peryta w tymże programie: "Orfeo" stanowi operową alegorię świata, która poprzez Wiarę odsłania Nadzieję, która prowadzi ku Wiecznej Miłości".

Tak widział arcydzieło Monteverdiego Ryszard Peryt i jego teatralną wizję artyści doskonale zrealizowali. Muzyka, rytm, śpiew, ruch, gest układają się tu w harmonijną całość. Tytułowy "Orfeusz" w wykonaniu Karola Kozłowskiego ma wszelkie atuty do tej właśnie roli: doskonale brzmiący tenor, talent aktora dramatyczno-lirycznego i świetne uwarunkowanie zewnętrzne. Doskonale prezentuje się urodziwa Marta Boberska w podwójnej roli: Muzyki a później Eurydyki. Zachwyca swoim pięknym sopranem o wyjątkowej barwie, miłej dla ucha, wspaniałą aktorską umiejętnością wykorzystania środków wyrazu artystycznego. Marta Boberska i Karol Kozłowski tworzą doskonałą parę sceniczną: głosem, aktorstwem i urodą. Zachwyt budzi także wspaniale prowadzona głosem, mimiką, gestem postać zwiastunki Sylvii w doskonałym wykonaniu Anny Radziejewskiej, duży, mocny, wspaniały sopran. Nie można nie wymienić świetnie zaśpiewanej przez Olgę Pasiecznik partii Prozerpiny czy postaci Nadziei w wykonaniu Anety Łukaszewicz, a także Nimfy Julity Mirosławskiej. Również role męskie o znakomitych głosach w pełni oddających charakter prezentowanych postaci: Plutona (Marcin Pawelec), Apolla (Sylwester Smulczyński), Charona (Sławomir Jurczak). Cały zespół zasługuje na wielkie brawa.

Myślę, że śp. Ryszard Peryt, patrząc już z góry, jest zadowolony. Bo ten pożegnalny spektakl jest bardzo piękny, wysmakowany estetycznie, doskonale zaśpiewany, wspaniale aktorsko poprowadzony. Każda przestrzeń wypowiedzi wybrzmiewa tu w pełni czytelnie. Do tego znakomicie poprowadzony przez Krzysztofa Garstkę zespół Capella Regia Polona grający na instrumentach dawnych oraz Zespół Wokalny Polskiej Opery Królewskiej. Wszystko to buduje ten niezwykle wartościowy, zarówno muzycznie, jak i intelektualnie mistrzowski spektakl o przejmującej głębi emocjonalnej i duchowej. A wystawiony w Sali Wielkiej Zamku Królewskiego w Warszawie wpisuje się "Orfeusz" w dodatkowe konteksty znaczeniowe, historyczne, albowiem rok 2019 został ogłoszony Rokiem Wazowskim w Zamku Królewskim. Tak więc dzieło Monteverdiego znakomicie i godnie mieści się w bogatym repertuarze uroczystości "wazowskich".



Temida Stankiewicz-Podhorecka
Nasz Dziennik
26 marca 2019
Spektakle
Orfeusz
Portrety
Ryszard Peryt