Na receptach wypisuję uśmiech

– Mam taką specjalizację: jestem pediatrą w literaturze, na receptach wypisuję uśmiech — mówiła o sobie. Napisała ponad 200 książek dla dzieci. Autorka setek wierszy i piosenek, pomysłodawczyni dziecięcych programów telewizyjnych, w tym dobranocki "Jacek i Agatka" — oto Wanda Chotomska, która zmarła 2 sierpnia 2017 r. w wieku 88 lat.

- 2 sierpnia 2017 r. w wieku 87 lat zmarła w Warszawie Wanda Chotomska; pisarka, poetka, autorka ponad 200 książek dla dzieci. Dziś przypada czwarta rocznica jej śmierci
- Zaczęła interesować się pisaniem już w wieku czterech lat. Wtedy to też napisała wiersz, który zaczynał się: "Tata nie wraca wieczory i ranki" i opowiadał, jak smutno jest dzieciom, kiedy są same
- Wkrótce po wojnie wyszła za mąż za swojego kolegę ze studiów. Małżeństwo nie przetrwało próby czasu; Chotomska odrzuciła amory wielu i związała się z artystą Eugeniuszem Stecem
- W 1960 r. zadebiutowała w TVP dobranocka jej autorstwa – "Jacek i Agatka".
– Nic z tego nie zostało. Poza pamięcią telewidzów. W czasie stanu wojennego wszystkie telewizyjne nagrania były ewakuowane, nie wiadomo po co

Wanda Chotomska urodziła się w Warszawie 29 października 1929 r. Dorastała w pochłoniętej wojną Warszawie. – Moim rodzicom dwa razy całkowicie spaliło się mieszkanie. Pierwszy raz w 1939 r. Ojciec bardzo żałował, bo w piwnicach spalił się szampan, który miał być na moje wesele. Drugie mieszkanie spaliło się w czasie powstania, nic się nie uratowało. Mam tylko kilka pojedynczych zdjęć — wspominała dzieciństwo w rozmowie z PAP.

"Pierwszy wiersz napisałam w drugiej klasie"

– Bo te szampany stały w skrzynkach w piwnicy. Tata chciał, żebym wyszła za mąż i przejęła firmę – opowiadała innym razem. Za mąż wyszła, ale firmy nie przejęła.

Podczas Powstania Warszawskiego była sanitariuszką. Po kapitulacji przebywała w obozie przejściowym w Pruszkowie, skąd udało się jej uciec. Zamieszkała w Mosznie. W 1947 r. zdała maturę. Studiowała na Wydziale Społeczno-Politycznym i Wydziale Dziennikarskim Akademii Nauk Politycznych.

Już w czasie studiów, od 1949 r., pracowała w redakcji pisma harcerskiego "Świat Młodych" w dziale literackim, na którego łamach debiutowała. W 1951 r. rozpoczęła współpracę z redakcją "Świerszczyka". Pierwszy tomik poezji "Tere fere" opublikowała w 1958 r.

Jej przygoda ze słowem i pisaniem zaczęła się, gdy była jeszcze małym brzdącem. – W wieku czterech lat nauczyłam się czytać i już nie przestałam. Moimi ukochanymi autorami byli Brzechwa, Tuwim, Makuszyński. Wtedy uważałam, że żeby powstał wiersz, potrzebny jest rym, potem okazało się, że najważniejszy jest pomysł. A pierwszy wiersz napisałam w drugiej klasie. Zaczynał się: "Tata nie wraca wieczory i ranki" i opowiadał, jak smutno jest dzieciom, kiedy są same. Zainspirował mnie ojciec, który na całe dnie znikał z domu z wędką — opowiadała w wywiadach. "Tata nie wraca wieczory i ranki, / łowi na wędkę żaby i kijanki. / Żonę swoją wywleka / Żona na niego nad Wisłą czeka / A biedne dziatki, ofiary tatki / Są pozbawione opieki matki" – pisała.

Pierwsze utwory — wiersze i piosenki publikowane w "Świecie Młodych" i "Świerszczyku" (1951–1952) – podpisywała razem z Mironem Białoszewskim, redaktorem pracującym w tej samej redakcji. Podpisując utwory, używali wspólnego pseudonimu — Wanda Miron. – Pamiętam, że chodził w szarym welwetowym ubraniu i farbowanych atramentem tenisówkach. Zdecydowanie różnił się od pozostałych kolegów również sposobem bycia – wspominała. Kiedy ją wyrzucono z pracy w związku z jej pochodzeniem (jej ojciec przed wojną był dobrze prosperującym przedsiębiorcą, wraz z braćmi prowadził firmę przewozową) – Białoszewski jej pomagał.

Swe wiersze, fraszki, prozę i teksty sceniczne dla dzieci drukowała w "Płomyku" – dwutygodniku dla młodzieży, od 1953 r. w "Płomyczku" oraz od 1957 r. w "Misiu", czasopiśmie dla najmłodszych.

"Jestem pediatrą w literaturze, na receptach wypisuję uśmiech"
Wanda Chotomska napisała ogromną liczbę wierszyków, opowiadań i innych utworów, ale jak żartowała w wywiadach: "nigdy ich nie policzyła, bo jest kiepska z matematyki". Wydała kilkanaście zbiorów wierszy dla dzieci, ważniejsze z nich to "Tere-fere", "Gdyby tygrysy jadły irysy", "Kaczka tłumaczka", "Dla każdego coś śmiesznego", "Gdyby kózka nie skakała", "Dlaczego cielę ogonem miele", "Dziesięć bałwanków", "Kram z literami".

– Mnie łatwo jest tworzyć dla dzieci, bo (...) nie zapomniałam, że byłam dzieckiem. Dorośli najczęściej o tym zapominają, a ja myślę dzieckiem, potrafię się cieszyć jak dziecko, szybciej mówię, niż myślę — zupełnie jak dziecko. Dlatego potrafię sobie wyobrazić moich bohaterów, ich reakcje. Mam taką specjalizację: jestem pediatrą w literaturze, na receptach wypisuję uśmiech — mówiła w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".

W 1958 r. rozpoczęła współpracę z radiowym teatrzykiem piosenki dziecięcej "Wiolinek". W tym samym czasie pisała też piosenki dla dziecięcego zespołu wokalno-tanecznego "Gawęda". Muzykę tworzył Włodzimierz Korcz.

Pisarka miała swoje rytuały, zwłaszcza podczas pisania. – Piszę na leżąco lub na półleżąco, tam, w tej "norze", na leżance. To się nazywa nora. Nie mam biurka żadnego. Piszę tam, na tapczanie, wszystko odręcznie. Nie, nie mam awersji do komputera, ale przyzwyczaiłam się. Dużo wyrzucam, poprawiam, muszę widzieć to wszystko — mówiła. Jej pokój pełen był pamiątek i bibelotów. Obrazy, zdjęcia, liczne podarunki od przyjaciół. W centralnym miejscu pokoju pisarki stała Madonna, wyłowiona ponoć z jeziora, którą otrzymała od Białoszewskiego. Madonnę tę wymalowała bardzo starannie... swoimi kolorowymi kosmetykami do makijażu.

Perypetie z Jackiem i Agatką
Przez lata Chotomska pisała teksty do popularnej telewizyjnej wieczorynki "Jacek i Agatka" (1962–1973). Popularność dobranocki była ogromna, a nazwa "Jacek i Agatka" pojawiała się w nazwach mydeł, szamponów, sklepów, a nawet ciastek Bliklego.

– Jacek i Agatka istnieli przez ponad 10 lat od roku 1960. Program był szalenie popularny. Wiele dziewczynek i chłopców ochrzczono wtedy imionami moich bohaterów, a ja dostałam kilkanaście zaproszeń na śluby Agatek z Jackami. Były produkty, całe zestawy kąpielowe Jacek i Agatka, koszulki itp. Dzisiaj jedna z firm zrobiła takie pacynki Jacek i Agatka. Troszkę są zmienione. W telewizji to były dwa łebki. Ludzie myśleli, że to są piłeczki pingpongowe, ale były to łebki wycięte z drewna. Lalki ubierano w rozmaite stroje. Pacynki animowały dwie aktorki. Jedna Jacka, druga — Agatkę. Na planie zdarzały się rozmaite perypetie, o których nie wiedzą widzowie. Kiedyś nagrywaliśmy kąpiel Jacka. Było dużo piany i ktoś zostawił mydło, pośliznęła się na nim aktorka, która animowała Jacka. Wanienka się przekręciła i cała woda wylała się na aktorkę! A to było na żywo! Na szczęście nie było tego widać. Druga kamera pokazywała ujęcie i widzowie tego nie zobaczyli. – mówiła PAP, wspominając kultową dzisiaj dobranockę.

Współpraca Chotomskiej z telewizją w latach 70. rozwijała się bardzo dynamicznie. – Niektóre programy szły na żywo, inne były nagrywane. Przykro mówić, ale nic z tego nie zostało. Poza pamięcią telewidzów. W czasie stanu wojennego wszystkie telewizyjne nagrania były ewakuowane, nie wiadomo po co, przez wojsko do Gdańska. A że żołnierze byli w dobrych humorach, więc jak zobaczyli metalowe pudła, powyciągali taśmę z pudeł i zaczęli się wesoło bawić. Robili sobie z taśm serpentyny — wiele rzeczy zostało zniszczonych. Tak zaginęły różne programy telewizyjne — wyrażała swój żal Chotomska.

Co ciekawe, to właśnie dzięki Jackowi i Agatce obchodzimy dzisiaj Dzień Dziadka. Powołała także popularne Kluby Piegowatych, w których chodziło o to, by dzieciaki pozbyły się kompleksów. Inicjatywą zainteresował się Władysław Gomułka — domagał się, by przestano wreszcie wyśmiewać się "z takiego kalectwa jak piegi".

Pani od bajek w bajce o sobie. Wanda Chotomska, "Nie mam nic do ukrycia"
W 1969 r. Chotomska otrzymała przyznawany przez dzieci Order Uśmiechu, którego sama była pomysłodawczynią. W 1976 r. została wpisana na międzynarodową Listę Honorową IBBY, a w 2003 r. otrzymała za całokształt twórczości Medal Polskiej Sekcji IBBY.

Starcie z sądem i wielka miłość bez ślubu
Chotomska nie przepadała za ludźmi. – Na pewno bardziej lubiłam dzieci niż dorosłych – powiedziała w wywiadzie rzece, przeprowadzonym przez Barbarę Gawryluk. Gdy ta nazwała ją królową, zaprotestowała: – Z tym to ja się zupełnie nie zgodzę. Nie podoba mi się określenie »królowa«. Jestem na pewno demokratką.

Krótko po wojnie wyszła za mąż za Jerzego Steinmetza, swojego kolegę ze studiów. Nie było im jednak po drodze — oboje chcieli rozwodu. Uważali, że prócz córki Ewy niewiele ich łączy. Gdy sędzia dopytywał, czy Wanda spełnia powinności małżeńskiej, czyli czy ceruje mu skarpety, odpowiedziała: – A czy żona wysokiego sądu to robi? Bo jak tak, to ja jej współczuję.

Nie była matką idealną — nie miała skrupułów w samokrytyce: była nieobecna, ciągle w rozjazdach; zanim zamieszkały na Tamce, córka mieszkała z babcią, nie widując matki za często. U mamy, Ewa Chotomska, którą wielu pamięta jako Ciotkę Klotkę z programu "Tik-Tak" i autorkę tekstów dla zespołu Fasolki, nie miała taryfy ulgowej. Gdy pokazała swoje pierwsze piosenki dla dzieci, pani Wanda bezlitośnie podarła rękopisy, mówiąc, że do niczego się nie nadają. Ale zachęciła córkę, by pisała dalej. I tak się stało.

Po rozwodzie z Steinmetzem parol na Wandę zagiął ponoć Papcio Chmiel, ale ona związała się z artystą Eugeniuszem Stecem, byli razem do jego śmierci w 1991 r. Nigdy nie wzięli ślubu.

__

Materiał powstał dzięki współpracy Onet z partnerem — Narodowym Archiwum Cyfrowym, którego misją jest budowanie nowoczesnego społeczeństwa świadomego swojej przeszłości. NAC gromadzi, przechowuje i udostępnia fotografie, nagrania dźwiękowe oraz filmy. Zdigitalizowane zdjęcia można oglądać na nac.gov.pl



(-) (-)
Onet.Kultura
7 sierpnia 2021
Portrety
Wanda Chotomska