Na teatralnych biegunach

W piątek i w sobotę na sopockiej Scenie Kameralnej Wybrzeża spektakle "Tak powiedział Michael J.", sztuka Jolanty Janiczak, reżyserowana przez Wiktora Rubina. Z Jolantą Janiczak rozmawia Jarosław Zalesiński

Już sam tytuł wyjaśnia, że Pani sztuka nie jest o Michaelu Jacksonie, tylko o tym, co mówi nam ta postać. 

- To prawda. Tekst jest tylko zainspirowany osobą Michaela Jacksona. Nawet nie można powiedzieć, że zainspirowałam się jakąś prawdą o nim. Raczej tym, co pozostało jako strzępy jego wizerunku.

A z tych strzępów co się układa?

- Pewnie to patetycznie zabrzmi, ale układa się symbol przekraczania granic człowieka, przekraczania, którego Jackson ciągle próbował. Do wyrażania siebie używał na przykład mitów. Ze swoim ciałem, swoją twarzą postępował tak, jakby był żywym obrazem Francisa Bacona. 

Jego twarz z czasem zaczęła przypominać maskę.

- W dodatku taką, która negowała to wszystko, co można z ludzkiej twarzy wyczytać - wiek, wyraz, a nawet płeć. Kiedy czytałam o Jacksonie, zaczął mi się kojarzyć z Farinellim. 

Tym słynnym XVIII-wiecznym "ostatnim kastratem"?

- Tyle że dziś ta "kastracja" ludzi hodowanych do sukcesu i do roli masowego idola wygląda trochę inaczej. To trening polegający na dorastaniu pod czyimś ciągłym spojrzeniem i powolnym uczeniu się tego, że za poczucie wartości, za to, kim się jest, odpowiada tylko występ. Dlatego całe swoje życie taki człowiek podporządkowuje temu, jak się na niego patrzy.

Show must go on. 

- Dokładnie. Prawdopodobnie Jackson nawet zmieniał swój głos. A do tego jego zagadkowa seksualność, która być może również była jakimś wypaczonym "produktem". Tak jakby wszystko wymknęło mu się spod kontroli.

I doprowadziło do śmierci. Sztuka dzieje się w czasie ostatnich kilku godzin życia Jacksona.

- Te przekroczenia miały dawać wolność, a tak naprawdę skończyły się tym, że umiera się z bezsenności. To zresztą ciekawa metafora - umrzeć dlatego, że nie można spać. Koszmar człowieka, niemogącego dzisiaj spać. Metafora bezsenności jest klamrą całego spektaklu.



Jarosław Zalesiński
POLSKA Dziennik Bałtycki
13 października 2012