Na tropie Wajraka

Adam Wajrak jest lepszy niż Sokole Oko. Zwierza wytropi wszędzie: żubra w puszczy, kunę za kaloryferem, a słonia w Filharmonii. I żeby tylko słonia! Także kangury i koguty (kury zresztą też), osły (niestety, tylko azjatyckie), żółwie, łabędzie, kukułki, a nawet "osobistości z długimi uszami", kimkolwiek są.

Wajrakowi pomoże w tym podczas piątkowego koncertu przede wszystkim Camille Saint-Saȅns i jego bujna wyobraźnia. Polscy kompozytorzy, jeśli nawet miewają fantazje, to są one raczej mniej wybujałe, co najwyżej skromne cis-moll albo f-moll, ale Francuzi patrzą szerzej i głębiej. Camille Saint-Saȅns, który – jak sam to określił - miał "fantazję zoologiczną" i to aż w 14 odsłonach, potrzebował tylko kwintetu smyczkowego i dwóch fortepianów, żeby stworzyć lwa. Słoń okazał się jeszcze łatwiejszy do odsłonięcia – jeden kontrabas, jeden fortepian i na scenie Filharmonii zatańczy trzytonowa afrykańska słoninka. Najwięcej mitręgi będzie z akwarium, bo Camille Saint-Saȅns zbudował je z instrumentów smyczkowych (bez kontrabasu, ten – jak pamiętamy – zamienił się słonia), dwóch fortepianów (widać było ich więcej!), fletu i harmoniki szklanej, ale maestro Jerzy Salwarowski, który poprowadzi orkiestrę Filharmonii na pewno potrafi utemperować nawet piranie.

Oprócz "Karnawału zwierząt" Saint-Saȅnsa można będzie w piątek posłuchać m.in. "Tańca kurcząt w skorupkach", uroczej miniatury z cyklu "Obrazki z wystawy" rosyjskiego kompozytora Modesta Musorgskiego i symfonii Josepha Haydna "Niedźwiedź". Przede wszystkim jednak warto posłuchać Adama Wajraka, który o zwierzętach wie wszystko, a o zwierzętach Podlasia jeszcze więcej, jako że swój matecznik urządził w Teremiskach. Właściwie to przeszedł już chyba na drugą stronę. Wszedł w układ z bandą czworga (bocianów), z krukiem Curro znalazł wspólny język (w słowniku obu jest dużo słów, które zaczynają się na "k" i w środku mają jeszcze "r"), a sowę uszatą tak rozpuścił, że domagała się podawania śniadań z myszek o poranku, choć powinna wtedy spać.

Nie próbujcie go jednak naśladować. Ja spróbowałam. Mam teraz ogromną dziurę w dachu ganku, wyrąbaną przez dzięcioła, który nie dał się przepędzić nawet kotu-mordercy (Wajrak twierdzi, że dzięcioły nie kują bez sensu, tylko, że ja tego sensu jeszcze nie widzę, a dziurę i owszem), na strychu mojego domu zamieszkała kuna, rozmnaża się tam bez kontroli i urządza imprezy z tańcami po 22, a dzik przychodzi do ogrodu na śniadanka, robiąc przy tym dziki bałagan. Brakuje tylko żubrów i wilków, ale te wolałabym odwiedzić w Akcent-Zoo. Wciąż trwa jego modernizacja i w czasie koncertu będzie prowadzona zbiórka na rzecz tamtejszych dzikich acz zasiedziałych już lokatorów. Jest ich w tej chwili ok. trzydziestu, m.in. żubry, jelenie, daniele, osiołki, niedźwiedź, pawie i bociany. Żubry już się pławią w luksusach, do końca maja nowe apartamenty ma dostać niedźwiedź (z kaskadą!), ale reszta też czeka na lepsze życie. Te zwierzęta są wizytówką Podlasia, cudownego miejsca na ziemi, obdarzonego fauną i florą, której zazdrości cała Europa. Dlatego słuchając w piątek pięknej muzyki i pasjonujących opowieści Wajraka, nie zapominajmy o głównych bohaterach i – wierzę w to! – beneficjentach koncertu.



Beata Maciejewska
Materiały OiFP
18 stycznia 2012