Na "Weselu" wpadli w furię

Najnowszy spektakl Narodowego Starego Teatru w Krakowie - czyli "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Jana Klaty - to przedstawienie brzmiące bardzo współcześnie, choć jednocześnie wystawione z wielkim szacunkiem dla tekstu. To jedna z najlepszych realizacji w artystycznym dorobku obecnego dyrektora krakowskiej sceny. Nie, przepraszam, najlepsza.

Po raz kolejny oglądamy ten arcypolski dramat jako opowieść o głęboko podzielonym społeczeństwie. Małżeństwo z rozsądku ponad podziałami (Panna Młoda - w tej roli Monika Frajczyk - jest tu w widocznej ciąży) nie pomoże. Nic nie da też uścisk, w jakim przemierzają scenę Klimina (Elżbieta Karkoszka) i Radczyni (Anna Dymna). Pęknięcie między chłopami i mieszczanami przypomina o istnieniu Polski A i Polski B. Nic się nie zmieniło. Po ponad stu latach jesteśmy w tym samym miejscu.

Chocholi taniec w interpretacji Jana Klaty trwa nieustannie. Wyraża się w fenomenalnych wręcz układach choreograficznych Maćko Prusaka, w których weselni goście przypominają raczej zombie, żywe trupy znane z popularnych seriali. Do tego muzyka blackmetalowej grupy Furia, dzięki której dramat Wyspiańskiego brzmi bardzo mocno, doniośle, współcześnie.

Co więcej, spektaklowi Klaty udaje się uchwycić melodykę tekstu Wyspiańskiego. Ba, to ona sprawia, że wraz z aktorami wpadamy w trans, dajemy się uwieść dramatowi.

Próba budowania porozumienia odbywa się tu na wielu poziomach. Istotną decyzją reżyserską było sięgnięcie po emerytowanych już aktorów "Starego". Obok najmłodszego pokolenia artystów - jak Bartosz Bielenia (świetny w roli księdza!), Krystian Durman i Monika Frajczyk - pojawiają się wspomniana Elżbieta Karkoszka, Edward Linde-Lubaszenko, Andrzej Kozak. Widzimy siłę tego zespołu (powtarzam przy każdej okazji, więc i tym razem sobie nie odmówię - najlepszego w tej chwili w Polsce).

Oczywiście dodatkowy kontekst dopisuje spektaklowi sytuacja "Starego". Klata przegrał konkurs na dyrektora, "Weselem" prawdopodobnie żegna się ze sceną przy pl. Szczepańskim, choć zespół deklaruje, że chce o przyszłości swojego teatru rozmawiać z ministrem Piotrem Glińskim. Jedno jest pewne: Klata udowodnił, że rozumie, czym powinien być teatr narodowy. Potrafi opowiadać o polskim społeczeństwie, zadawać ważne pytania, wyłuskiwać aktualnie brzmiące znaczenia.



Paweł Głowacki
Dziennik Polski
16 maja 2017
Spektakle
Wesele
Portrety
Jan Klata