Najważniejsza klasyczna opera

- Promujemy przede wszystkim klastyczną linię naszej opery. Będziemy starali się, by do stałego repertuaru weszła operetka - podkreśla Damian Tanajewski, który wygrał konkurs na dyrektora Opery i Filharmonii Podlaskiej. Decyzję komisji konkursowej muszą jeszcze zaakceptować władze województwa i resort kultury.

Konkurs na szefa opery wygrał faworyt? Tak się o Panu mówiło.

Damian Tanajewski: Wydaje mi się, że wygrała osoba, która spełniła oczekiwania komisji konkursowej złożonej z dziewięciu niezależnych członków. Jest mi bardzo miło, że to ja spełniłem te oczekiwania. Natomiast poczekajmy na potwierdzenie przez zarząd województwa i minister kultury.

Ponoć dyrektorów ma być dwóch.

- Michał Klauza (też ubiegał się o stanowisko dyrektora - przyp. red.) ma w tej chwili rekomendację komisji konkursowej na dyrektora artystycznego. Czekamy na zatwierdzenie zarządu. Natomiast nasza współpraca układa się bardzo dobrze.

Czyli podział będzie taki: Pan jako dyrektor główny i menedżer - Michał Klauza - od spraw artystycznych.

- Może tak to wyglądać. Wszystko wskazuje na to, że moje miejsce jest w sprawach organizacyjnych, technologicznych. Owszem, mam czasem pomysły do realizacji na scenie, ale staram się w niezbyt dużym stopniu wschodzić w sprawy artystyczne. Każdy ma swoje miejsce na ziemi.

Na co mogą liczyć widzowie naszej opery pod Pana rządami?

- Z Michałem Klauza ustaliliśmy, że promujemy przede wszystkim klasyczną linię opery. Będziemy starali się, by do stałego repertuaru weszła operetka, która, jak pokazała realizacja "Barona Cygańskiego", cieszy się wielką popularnością. Chcemy prezentować bardzo szeroki wachlarz produktów artystycznych na naszej scenie. I sztukę baletową, i impresariat, czyli koncerty rockowe, jazzowe, kabarety. Moim marzeniem jest zrealizowanie w grudniu tego roku "Dziadka do Orzechów" z teatrem Bolszoj.

A koncerty disco polo czy gale sztuk walk?

- Tak już było. Nie planujemy takich imprez. Najważniejsza jest sztuka, do której ten obiekt został powołany. Na pewno będziemy prowadzili działalność edukacyjną czy symfoniczną.

A co z dostępnością do repertuaru?

- Praktycznie w każdy weekend są imprezy. Trudno jednak zaprosić znajomych na dany musical, bo bilety trzeba kupować z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.

To tylko należy się cieszyć, że mamy takie zapotrzebowanie na wysoką sztukę wśród mieszkańców naszego regionu. Przyjeżdżają do nas ludzie także z innych części Polski. W tej chwili nasza linia repertuarowa przewiduje głównie granie w weekendy plus impresariaty w trakcie tygodnia i piątkowe koncerty symfoniczne. Mam jednak nadzieję, że ta dostępność do naszej oferty będzie coraz większa. Każdy znajdzie coś dla siebie. Będziemy się starali grać blokowo, czyli jeden tytuł przez miesiąc lub dwa w zależności od zapotrzebowania.

W tym roku planuje Pan tylko jedną dużą premierę - operę "Carmen". Czy to nie za mało jak na tak dużą instytucję?

- Myślę, że zapotrzebowanie na tytuły, które w tej chwili oferujemy, jest tak wysokie, że wprowadzanie kolejnej premiery mogłoby sprawić, że daną sztukę obejrzy mniej widzów niż by chciało. Premiera opery "Carmen", którą planujemy na wrzesień - rozmawiam już z miejskimi radnymi na temat pokonania finansowych przeszkód - plus grudniowy "Dziadek do orzechów" powinny w tej chwili wystarczyć. Postaramy się za to, by latem na scenie amfiteatru prezentować jak najwięcej artystycznych różnorodności.

Czy wzorem lat ubiegłych planuje Pan kino letnie?

- To kino cieszyło się dużym powodzeniem w pierwszym roku działalności. Potem popularność była coraz mniejsza. Jeżeli jednak będzie zapotrzebowanie, postaramy się zorganizować kilka seansów.

Czy wpływ na liczbę spektakli ma trudna sytuacja finansowa opery? W ubiegłym roku dług wynosił 5 mln zł, teraz do spłaty została połowa. Jakim kosztem spłaca się takie zadłużenie?

- W tej chwili sytuacja jest stabilna. Do końca 2016 roku powinniśmy spłacić zadłużenie, które mamy w linii kredytowej. To na czym mogliśmy oszczędzać, to nasz repertuar i liczba spektakli. Więcej przedstawień nie zawsze oznacza więcej pieniędzy. Ustaliliśmy pewną liczbę spektakli, która będzie realizowana w miesiącu i tego się trzymamy.

Czy po 2016 roku kiedy dług zostanie spłacony, liczba widowisk może być większa?

- W moich planach artystycznych, które przedstawiłem komisji konkursowej, jest po 2016 roku zwiększenie liczby premier i spektakli w danym miesiącu.

Od redaktora

Piotr Wąsikowski \ redaktor naczelny

Trwa operacja naszej opery

Z nadzieją obserwuję to, co dzieje się wokół naszej opery. Program oszczędnościowo-ratunkowy, którego wdrażanie przyjął na siebie dyrektor Damian Tanajewski, to nic miłego dla p.o., a co dopiero dla szefa. Ważne, że już zaczyna przynosić dobre rezultaty.

Kibicuję mu z sympatią. Łatwo zauważyć, iż nie zajmuje się on celebrowaniem własnej osoby. To zawsze poprawia skuteczność. Więc pewnie nie będzie też dopisywał się do żenującej i niegrzecznej treści na osławionej złą sławą kryształowej tablicy wiszącej w foyer. Czas zastąpić to cudo jakimś dziełem sztuki, a nawet pozostawić jedynie szlachetną biel ściany. Chciałbym też móc nie tylko wchodzić do nowoczesnego gmachu, ale chodzić na nowoczesne spektakle i słyszeć je tak, jak należy. Z XXI-wieczną scenografią, tworzoną o połowę taniej. Bez przykrego wrażenia, że repertuar się zmienia, a ja ciągle oglądam tę samą tarcicę, tyle że trochę inaczej przyciętą.



Marta Gawina
Kurier Poranny
19 lutego 2015