Najważniejszy jest aktor

Z Igorem Michalskim - dyrektorem Teatru im. W. Bogusławskiego w Kaliszu - rozmawia Bożena Szal-Truszkowska.

To już trzeci festiwal teatralny, który przygotowuje pan w Kaliszu. Pierwszy wydawał się trochę, monotonny, bo zdominowany przez podobne, kameralne spektakle, typowo aktorskie. Drugi był raczej popisem kreacji reżyserskich, choć dających także pole do popisu aktorom. Jaki będzie ten trzeci? 

- Będzie trochę skromniejszy niż poprzedni, ale za to bardzo różnorodny. Spotkają się tu różne teatry, estetyki teatralne i gatunki sceniczne. Przyjadą teatry z dużych miast i z mniejszych ośrodków. W repertuarze znajdzie się tragedia, komedia i współczesny dramat. Pojawią się w Kaliszu wielcy aktorzy, a także znakomici reżyserzy. Nie zapraszaliśmy jednak spektakli, które są fajerwerkami inscenizacyjnymi. To jest festiwal sztuki aktorskiej. Wybieraliśmy więc takie przedstawienia, w których aktor jest na pierwszym planie i decyduje o ich kształcie. Przez niego przepływa główna myśl, cała filozofia czy też fala emocji, które autor i twórcy przedstawień chcieli nam przekazać. 

To był dobór na miarę ambicji czy możliwości? 

- Jak zawsze, trzeba było pogodzić jedno i drugie. Jeździliśmy po Polsce, oglądaliśmy spektakle i najpierw braliśmy pod uwagę przestrzeń teatralną, jaką dysponujemy w Kaliszu. Mamy znakomitą scenę kameralną i tzw. dużą scenę, która faktycznie też jest mała. Nie da się tutaj przenieść wielkich widowisk. Stąd też w repertuarze 49. KST znalazły się głównie spektakle kameralne. Ostateczny wybór był wynikiem wielu dyskusji. Wespół z kierownikiem literackim, panią Małgorzatą Leyko i reżyserem Rudolfem Zioło obejrzeliśmy ponad 80 spektakli, spośród których wybraliśmy 8. Poza kwestiami czysto artystycznymi 

i technicznymi, braliśmy pod uwagę także koszty, możliwości terminowe itp. uwarunkowania. W sumie jesteśmy zadowoleni z repertuaru, jaki udało nam się skonstruować w tym kryzysowym roku. 

Kłopoty finansowe sygnalizował pan już wcześniej. Jak udało się je rozwiązać? 

- Z tych właśnie powodów zaprosiliśmy mniej teatrów i festiwal jest skrócony o jeden dzień. W tym roku otrzymaliśmy mniejsze środki od ministra kultury, ale za to trochę większe od prezydenta Kalisza i Rady Miejskiej, a także od marszałka województwa - za co jesteśmy bardzo wdzięczni! Niestety, wycofała się część naszych stałych sponsorów, którzy dość mocno odczuli skutki kryzysu gospodarczego. Wzrosły też koszty spektakli. W ubiegłym roku najdroższy spektakl -"Sprawa Dantona", kosztował 40 tys. zł. W tym roku mamy dwa przedstawienia, za które trzeba zapłacić po 50 tys. zł, a najtańszy spektakl kosztuje już 16 tys. zł. Dlatego zdecydowaliśmy się trochę podnieść ceny biletów. Cały budżet zamyka się kwotą około 500 tys. zł. 

Publiczność kocha "wielkie gwiazdy". Kto opromieni festiwal? 

- Jest tych gwiazd bardzo wiele! Z Krakowa Anna Polony i Jerzy Trela, Dorota Segda oraz Anna Dymna, która w tym roku obchodzi 35-lecie pracy artystycznej. Z Łodzi - Andrzej Wichrowski, wielokrotnie nagradzany na kaliskich festiwalach. Świetne kreacje zaprezentuje także zespół gdański. Oprócz uznanych wykonawców, zobaczymy także sporo znakomitych młodych, ale już dojrzałych aktorów, np. w spektaklu wrocławskim. Natomiast poza konkursem w Kaliszu wystąpi Maja Komorowska w jednej ze swych najlepszych ról w "Szczęśliwych dniach" Becketta, gdzie partneruje jej Adam Ferency. Poza tym mamy na afiszu całą listę nazwisk znanych reżyserów, m.in. Waldemara Zawodzińskiego, Antoniego Liberę, Rudolfa Zioło, Piotra Cieplaka, Annę Augustynowicz czy Grzegorza Wiśniewskiego. A obok nich także Natalię Korczakowską, zaliczaną do czołówki młodych reżyserów. To też "gwiazdy"... 

W repertuarze kaliskiego teatru w tym sezonie nie było "hitu" na miarę "Ferdydurke". Dlaczego wybrał pan na festiwal właśnie "Plażę" Asmussena? 

- Cieszę, się, że pani i kaliskiej publiczności podobała się "Ferdydurke". W tym sezonie też mamy przedstawienie szalenie lubiane przez widzów, ale na festiwal wybraliśmy spektakl utrzymany w innej poetyce. "Plaża" jest przedstawieniem, które skupia się wyłącznie na aktorze. Jest ono skonstruowane bardzo delikatnymi środkami aktorskimi. Można powiedzieć, że idzie pod prąd mody na teatr ekspresyjny, silny, atakujący widza... I dlatego warto je skonfrontować ze spektaklami zrealizowanymi w innych konwencjach, a także pokazać jurorom, których zdanie chętnie poznamy. 

Za rok obchodzić będziemy 50. Kaliskie Spotkania Teatralne. Czy już pan myśli o tym jubileuszu? 

- Do tego wydarzenia przygotowujemy się od dawna. Powołany został honorowy komitet obchodów, do którego zaprosiliśmy min. ministra kultury, marszałka województwa i prezydenta Kalisza. Już rozsyłamy pisma do potencjalnych sponsorów. Pomysłów na jubileusz mamy sporo. Rozważamy np. zaproszenie jakiegoś renomowanego teatru zza granicy - z mistrzowskim spektaklem. Ale wszystko będzie zależało od możliwości finansowych. A na razie zapraszam na spektakle 49 KST. 

Kto wygra festiwal? 

Tylko osiem teatrów, zaproszonych do udział w festiwalowym konkursie, będzie się w tym roku ubiegać o najwyższą nagrodę - Grand Prix 49 Kaliskich Spotkań Teatralnych. W tej grupie są renomowane teatry z Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Gdańska, Szczecina czy Łodzi, ale także skromniejsza scena z Jeleniej Góry, no i oczywiście z Kalisza. Konkursowy repertuar obejmuje rozległe obszary literackie - od Eurypidesa, poprzez Szekspira, aż po Ionescę, Becketta czy Williamsa i autorów nam współczesnych. Zależnie od tego co rozumiemy pod słowem "klasyka" (czy trzy ostatnie nazwiska to już klasycy?), można by wykłócać się, czy dominuje w nim nurt tradycji teatralnej czy też nowatorstwo sceniczne. Ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że nawet owa klasyka sprzed wieków musiała zostać opowiedziana współczesnym kodem teatralnym. 

Tegoroczny festiwal zainauguruje w przyszłą sobotę (9 maja, godz. 19) Wrocławski Teatr Współczesny im. Edmunda Wiercińskiego spektaklem "Kupiec wenecki" Szekspira. Młody reżyser Gabriel Gietzky, który zmierzył się z tym tekstem, został już uhonorowany dwoma wyróżnieniami - w konkursie na najlepszy spektakl szekspirowski w Gdańsku, a także podczas Festiwalu Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje" w Katowicach. Co wyraźnie sugeruje nowe, oryginalne odczytanie tej sztuki. Łukasz Drewniak tak pisze o niej na łamach "Przekroju" w recenzji pt. "Supeł wenecki": "Gabriela Gietzky\'ego nie interesuje wcale w "Kupcu weneckim" historia zemsty żydowskiego lichwiarza Shylocka (Bolesław Abart), któremu córka uciekła z gojem, na homoseksualnym kupcu Antoniu (Jerzy Senator), który zapożyczył się u niego, żeby pomóc swemu ukochanemu Bassaniowi (Szymon Czacki) w małżeńskiej fanaberii z bogatą i piękną Porcją (Lena Frankiewicz). Podkreśla przede wszystkim złe ludzkie emocje i społeczno-płciowe uprzedzenia. Wstręt geja do Żyda. Wściekłość Żyda, że geja bardziej szanują. Głupotę weneckich macho widzących w kandydatkach na żony tylko worki pieniędzy. Pychę wyzwolonych pań, lekceważących mężczyzn i ich rozumki w penisie..." 

Tytuły innych recenzji są nie mniej wymowne: "Gej walczył z Żydem i wszyscy klaskali", "Szekspir o nietolerancji", "Kolorowe getto", "Zło, kasa i techno party", "Szekspir ala Mumio". 

Drugi dzień festiwalu (8 maja godz. 18) otworzy kaliski spektakl "Plaża" Petera Asmussena, współczesnego duńskiego dramaturga, w reżyserii Rudolfa Zioło. Tę sztukę o monotonii codziennego życia, duchowej pustce i poczuciu samotności, ale także o ogromnej potrzebie i zarazem braku miłości - już wcześniej recenzowaliśmy obszernie na naszych łamach. W obsadzie: Małgorzata Kałędkiewicz, Katarzyna Kilar, Michał Grzybowski i Michał Wierzbicki. Tego samego dnia (godz. 20.30) zobaczymy jeszcze "Plotkę" Francisa Vebera z Teatru Powszechnego w Łodzi. To chyba jedyna prawdziwa komedia w całym repertuarze festiwalowym, wcześniej zresztą spopularyzowana w wersji filmowej. Jej bohaterem jest banalny księgowy w średnim wieku, któremu grozi utrata pracy, a na dodatek opuściła go żona, a syn totalnie lekceważy. Próbując ratować sytuację, ten życiowy nieudacznik puszcza w obieg plotkę, że jest gejem - i cała sytuacja nagle się odmienia! "To komedia o czasach politycznej poprawności, w których nie można mówić, co się myśli, lecz tylko to, co mówić można..." - pisze ma łamach "Gazety Wyborczej" Leszek Karczewski w recenzji "Gra w stereotypy". Spektakl docenili też łódzcy recenzenci, przyznając "Złotą Maskę" dla najlepszego reżysera sezonu Norbertowi Rakowskiemu, twórcy "Plotki". Dobre oceny zbiera też scenografia, której autorem jest kaliszanin, Wojciech Stefaniak. 

Miłośników teatru Gombrowicza usatysfakcjonuje na pewno "Ślub" z Teatru im. S. Jaracza w Łodzi (11 maja, godz. 19). Przedstawienie prezentowane na VIII Festiwalu Gombrowiczowskim w Radomiu uhonorowano nagrodą dla reżysera i scenografa Waldemara Zwodzińskiego, a także dla Andrzeja Wichrowskiego kreującego Ojca-Króla. Za tę rolę aktor otrzymał także nagrodę na Festiwalu Teatralnym "Kontakt" w Toruniu. Krytycy również dość zgodnie chwalą ten spektakl. Agnieszka Michalak pisze o nim na łamach "Dziennika": "... nie przypomina innych inscenizacji arcydramatu Gombrowicza. Reżyser wtłoczył go w okoloną lustrami przestrzeń małej sceny, a pozostawiając tylko głównych bohaterów, spróbował uczynić relacje między nimi jak najbardziej intensywne. Jeszcze nie zaczęło się widowisko, a już zewsząd dochodzą przeraźliwe jęki. Jakby z zaświatów. Wywołują dreszcze. Scena przypomina szkatułkę z szufladkami. Każdy bohater ma własną. Każdy wbudowany jest w szklany schemat. Nie może z niego wyjść. Chyba że na chwilę, by zaraz ponownie wrócić do szuflady, wejść z schemat. Stworzyć kolejny układ, kolejną formę..." W innych recenzjach znajdziemy takie sformułowania, jak "mroczny, potworny sen", "katastroficzna wizja świata", "spektakl efektowny, ważny i mądry". 

Kolejna propozycja festiwalowa (12 maja, godz. 18), "Rowerzyści" Volkera Schmidta to polska prapremiera sztuki młodego austriackiego dramaturga, przygotowana wspólnie przez Teatr im. Stafana Jaracza w Łodzi i Teatr Współczesny w Szczecinie. Autor - jak pisze Dariusz Pawłowski na łamach "Dziennika Łódzkiego" - "diagnozuje kryzys rodziny, który sprzyja uczuciom osamotnienia i utraty bezpieczeństwa, wypacza obraz świata, wprowadzając wrażenie bezładu i dysharmonii (...) zwraca uwagę na powierzchowność kontaktów międzyludzkich i instrumentalne traktowanie się nawzajem." Spektakl w reżyserii Anny Augustynowicz zagrany jest w konwencji "ostentacyjnie beznamiętnego aktorstwa". Zamiast "naturalistycznych spazmów" oglądamy na scenie "intensyfikowaną teatralność, niekiedy absurdalną i pełną ironii", a "pod spodem wyuczonych gestów, wzniosłych słów, wystudiowanych w różnych konwencjach min, tragicznie nie ma nic" - pisze Monika Wasielewska w "Gazecie Wyborczej". 

Chyba jednak najbardziej kontrowersyjną propozycją festiwalu będzie "Elektra" Eurypidesa z Teatru im. Cypriana Kamila Norwida w Jeleniej Górze (12 maja godz. 20.30). Zaliczana do grupy najciekawszych młodych reżyserów. Natalia Korczakowska zbudowała ten spektakl z antycznej tragedii i filozoficznych refleksji Michela Foucaulta, a zamknęła go w modnej multimedialnej formie. "To seria rozproszonych, dziwacznych obrazów (...) poskładana w całość jakby przypadkowo i z wysiłkiem. Opowieść o zbrodniach w domu Atrydów wydaje się niefabularna, momentami skłócona z logiką pojawia się nieodparte wrażenie utkwienia we wnętrzu głowy bohatera, Elektry-schizofreniczki, która dręczą urojenia i omamy, powracające wizje kaźni z przeszłości" - napisał Hubert Michalak z "Nowej Siły Krytycznej". Leszek Pułka z "Dziennika" ujął to nieco inaczej: " ...to bodaj pierwszy w Polsce blog reżyserski. W zgiełku mediów i form oglądamy nie ludzki dramat, nawet nie partyturę sceniczną, lecz kolekcję scenotekstoobrazów, odsyłających do pokolenia Sou Tube". 

Sporo emocji wywoła na pewno Teatr Stary im. Heleny Modrzejewskiej z Krakowa, który pokaże (14 maja o godz. 19.30) jeden z najbardziej znanych dramatów Ionesco "Król umiera czyli ceremonie" w reżyserii Piotra Cieplaka. Pojawi się tu bowiem cała plejada krakowskich "gwiazd" - m.in. Anna Polony, Jerzy Trela, Anna Dymna, Dorota Segda... A jeszcze przed premierą krążyła po Krakowie plotka, że to spektakl o odchodzeniu pewnego pokolenia aktorskiego pod naporem nowoczesnego teatru i młodych zdolnych do wszystkiego. W tekst sztuki aktorzy wplatają tu całe fragmenty swych sławnych ról z legendarnych inscenizacji Konrada Swinarskiego. A postać umierającego króla, który nie chce rozstać się życiem, może przywoływać skojarzenia z aktorem, dla którego właśnie scena jest całym życiem. Finał tak opisuje Małgorzta Ruda w "Dekadzie Literackiej" : "Trela, umierający Król i żegnający się ze sceną Stary Aktor, oraz Anna Polony - królowa Małgorzata - Aktorka Niemłoda, świadoma tego, że czas porzucić teatralne życie, schodzą na widownię, przeciskając się między fotelami, by wyjść na oświetlone oślepiająco foyer przez uchylone nieco drzwi, tajemniczą szczeliną prowadzącą w świetlisty niebyt..." 

Ostatni konkursowy spektakl (15 maja, godz. 20) to "Słodki ptak młodości" Tennesse Williama w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego z Teatru Wybrzeże w Gdańsku. Historia starzejącej się aktorki (w tej roli podobno znakomita Dorota Kolak), szukającej pocieszenia w ramionach atrakcyjnego młodego mężczyzny, któremu z kolei nie udała się hollywoodzka kariera. Ale tak naprawdę jest to sztuka o wiecznej potrzebie młodości. "Młodość okazuje się pułapką - pisze na łamach "Teatru" Monika Żółkoś - w którą wpadają niemal wszyscy bohaterowie Wiśniewskiego. W jego spektaklu młodość jest źródłem złudzeń i zakłamujących rzeczywistość marzeń, ale jest też wartością rozpaczliwie pożądaną przez tych, którzy jej nie mają i cynicznie wykorzystywana przez tych, którzy się łudzą, że będą ją mieć na zawsze." 

Konkursowe spektakle oceniać będzie jury, do którego zaproszono dwoje reżyserów, Agnieszkę Glińską i Michała Zadarę oraz dwoje aktorów, Marię Maj i Krzysztofa Dracza. 

W kręgu Jerzego Grotowskiego 

Program imprez towarzyszących 49 Kaliskim Spotkaniom Teatralnym został niemal w całości wpisany w obchody Roku Grotowskiego, który kaliszanie zaplanowali na maj i czerwiec br. Tradycja Teatru Laboratorium jest im bliska głównie poprzez postać Ryszarda Cieślaka, czołowego aktora tej sceny, który urodził się i dorastał właśnie w Kaliszu. Tutaj też rozpoczął swą wielką przygodę w teatrem. W najlepszych latach swej światowej kariery Cieślak był w rodzinnym mieście praktycznie nieznany. Dopiero dwa lata temu z inicjatywy grupy entuzjastów władze miejskie zdecydowały się uhonorować go tablicą pamiątkową w holu kaliskiego teatru. A odsłonięto ją uroczyście podczas 47 KST. Tegoroczne obchody, którym patronuje prezydent miasta, rozpoczną się w przeddzień festiwalu. W piątek 8 maja (godz. 18) w Bibliotece Głównej MBP im. A. Asnyka otwarta zostanie wystawa pt. "Ryszard Cieślak -aktor Jerzego Grotowskiego". Będzie jej towarzyszyć wystąpienie dyrektora Instytutu im. Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu, Jarosława Freta oraz dwie prelekcje przygotowane przez kaliszan: dra Macieja Michalskiego "Ryszard Cieślak - aktor teatru ubogiego" oraz Włodzimierza Garstki "Staże parateatralne Ryszarda Cieślaka". Wystawę będzie można oglądać do 26 maja br. 

Teatromani szczególnie ci, którzy nie mieli okazji uczestniczyć w żadnym ze spektakli Teatru Laboratorium, będą mieli okazję zobaczyć także filmowy zapis przedstawienia "Akropolis" - z udziałem Ryszarda Cieślaka. Projekcję zaplanowano na poniedziałek 11 maja (godz. 10) w Centrum Kultury i Sztuki. Natomiast w środę 13 maja (godz. 15.30) w sali recepcyjnej kaliskiego ratusza odbędzie się seminarium pt. "Jerzy Grotowski-spojrzenia". Główną bohaterką tego spotkania będzie Maja Komorowska, która współpracowała blisko z Jerzym Grotowskim i zapewne podzieli się swymi refleksjami na temat sztuki aktorskiej w jego teatrze. O swych kontaktach z tym niezwykłym twórcą teatralnym opowie też reżyser Alina Obidniak, którą starsze pokolenia kaliszan pamiętają jako dyrektora sceny nad Prosną. Ponadto prof. Dariusz Kosiński z Uniwersytetu Jagiellońskiego podzieli się rozważaniami na temat "Tradycja romantyczna jako źródło teatru Jerzego Grotowskiego, a dr Grzegorz Ziółkowski z UAM w Poznaniu będzie się zastanawiał "Czy laboratoria są potrzebne współczesnemu teatrowi?". Spotkanie poprowadzi prof. Małgorzata Leyko z Uniwersytetu Łódzkiego, od trzech lat pełniąca także funkcję kierownika literackiego Teatru Bogusławskiego w Kaliszu. 

Dla publiczności największą atrakcją będzie jednak, towarzyszący festiwalowi (ale poza konkursem!) spektakl "Szczęśliwe dni" Samuela Becketta z Teatru Dramatycznego w Warszawie w reżyserii Antoniego Libery - z udziałem Mai Komorowskiej i Adama Ferencego. Sztuka, w której starzejąca się kobieta wygłasza niekończące się tyrady do swego milczącego męża, a jednocześnie zapada coraz głębiej w stale rosnący kopiec piasku - uchodzi za alegorię przemijania, starości, kresu życia i nieuchronnej śmierci. Komorowska - zdaniem krytyków - zagrała ją trochę wbrew autorowi, zwłaszcza w pierwszej części bawiąc publiczność parafrazami znanych cytatów. Aktorka po raz pierwszy wystąpiła w tej roli w 1995 r. Spektakl został wznowiony w u br. I jak można się spodziewać, nabrał nowych znaczeń. - Ta rola Mai Komorowskiej - jak zapewnia prof. Leyko - jest jedną z najwybitniejszych kreacji beckettowskich w Polsce. Obok słynnego Krappa w wykonaniu Tadeusza Łomnickiego... 

Warto przypomnieć, że aktorka występowała już wcześniej na kaliskich festiwalach - także jako jurorka, W podobnej roli pojawił się też przed laty na KST sam Jerzy Grotowski. Obchody Roku Grotowskiego w Kaliszu dopełni wystawa z okazji 50 rocznicy powstania Teatru Laboratorium wraz z wykładem prof. Janusza Deglera (CKiS 27 maja godz. 18) oraz wycieczka po mieście "Śladami Cieślaka i Grotowskiego" (28 maja godz. 10, spotkanie przed teatrem). 

Jerzy Grotowski 

Urodził się 11.08.1933 r. w Rzeszowie - zm. 14.011999 r. w Pontederze we Włoszech. Był wybitnym reżyserem, teoretykiem teatru, pedagogiem i jednym z największych reformatorów teatru XX w.



Bożena Szal-Truszkowska
Ziemia Kaliska
7 maja 2009
Portrety
Igor Michalski