Nasz dybuk powszedni

"Dybuk" Warlikowskiego jest zaprzeczeniem wszystkich sentymentalnych przedstawień i oscarowych filmów "o Żydach i Holocauście", po których widz może uronić rytualną łezkę i ze spokojem pójść do domu

"Straszny jest teatr odarty z ułudy" - to zdanie z wiersza Tuwima można odnieść do teatru Warlikowskiego. Jest późny wieczór. Hala wrocławskiej wytwórni filmowej przystosowana do potrzeb festiwalu Dialog wypełnia się międzynarodową publicznością. Wiele z tych osób czekało już na "Dybuka" tego lata na festiwalu w Awinionie. Ale Awinion nie doszedł do skutku. 

Dziś zobaczą nieco inne przedstawienie niż to, które Warlikowski próbował we Francji. I na pewno inaczej zabrzmi w jesienny wieczór we Wrocławiu. Zbiegiem okoliczności premiera odbywa się w Jom Kippur, Sądny Dzień, żydowskie święto pojednania Boga z ludźmi. 

O połączeniu dwóch światów, boskiego i ludzkiego, opowiada "Dybuk" Szymona Anskiego - żydowskie "Dziady", baśń o kabalistycznej reinkarnacji, o duszy wędrującej przez cudze ciała po to, by dojść do jasności. W Leę (Magdalena Cielecka) podczas jej wesela wciela się duch zmarłego ukochanego Chanana (Andrzej Chyra). Cadykom nie udaje się go przepędzić - dybuk zabiera Leę do nieba. 

Jak w lustrze - które jest główną, biblijną metaforą tego spektaklu - "Dybuk" Anskiego przegląda się w "Dybuku" współczesnym - opowiadaniu-reportażu Hanny Krall z tomu "Dowody na istnienie". Adam S., amerykański historyk sztuki, "interesował się drewnianymi bóżnicami, które spłonęły podczas ostatniej wojny". Krall spytała go, dlaczego interesuje się czymś, co nie istnieje. - Przez dybuka - on na to. "Brat przyrodni, synek mojego ojca z pierwszego małżeństwa, urodzony przed wojną z moim imieniem, który jakoś się zgubił w getcie. Siedzi już we mnie od dawna...".  
Zawrotną perspektywę otwiera połączenie w ramach jednego spektaklu - bez żadnej przerwy, w tej samej obsadzie i scenografii - dwóch różnych sztuk, dwóch tekstów o tak odrębnej materii, pochodzących z epok przedzielonych cezurą Zagłady - która, jak uważali niektórzy, przyniosła śmierć nie tylko człowiekowi, ale i Bogu. W "Dybuku" Warlikowskiego człowiek i dybuk, a więc w jakimś sensie człowiek i Bóg - zanegowani, odrzuceni, zabici - spotykają się w nowym teatrze, w nowym, międzyludzkim rytuale. 

W sztuce Anskiego niebo zwycięża. Chanan wdziera się do niego siłą woli i zabiera ze sobą ukochaną Leę. U Krall na odwrót - zabity w getcie braciszek, "nietknięty przez śmierć, sześcioletni na zawsze", szuka sobie miejsca w Adamie. Wygląda to tak, jakby człowiek dążył do ocalenia Boga, a Bóg szukał sobie na powrót miejsca w człowieku. To przedstawienie, na pozór odarte z ułudy, mające zaledwie coś z próby teatralnej, rozegrane wśród funkcjonalnych paneli Małgorzaty Szczęśniak z drewna i pleksiglasu, barowych stolików i metalowych krzesełek, z jakimś bolesnym wysiłkiem otwiera momentami inną perspektywę - nieistniejącej synagogi, malowanej w rajskie zwierzęta. Tamtych drewnianych synagog nie da się już uratować, ale to przedstawienie mówi o czymś więcej - o ratowaniu dybuka. 

"Dybuk" Warlikowskiego jest zaprzeczeniem wszystkich sentymentalnych przedstawień i oscarowych filmów "o Żydach i Holocauście", po których widz może uronić rytualną łezkę i ze spokojem pójść do domu. To głos przejmująco uczciwy, przefiltrowany przez własną wrażliwość, a w pewnym sensie także własną cielesność, przez doświadczenie pokolenia 40-latków, ich nieprzeżycie Zagłady, a także nieprzeżycie Boga, któremu jednak żydowski dybuk nie daje spokoju. Na ruinach tamtego świata Warlikowski buduje swój teatr, który sprawia wrażenie nieustannej próby, coraz bliższy życiu. Przedziera się do tego życiowego doświadczenia poprzez antyczną tragedię, poprzez Biblię, poprzez Szekspira, przez doświadczenie Zagłady, które wykracza poza grecki tragizm. Teatr, który uprawia, na naszych oczach zagęszcza się, monumentalizuje, to znów zamiera, trochę jak przedstawienia Tadeusza Kantora, z którym Warlikowskiego łączy jakieś nierozpoznane pokrewieństwo.



Tadeusz Sobolewski, Wrocław
Gazeta Wyborcza
8 października 2003