Nasze mity nas nie obronią

O tym jak nie nauczyliśmy się niczego z przeszłości.

Złe rzeczy dzieją się daleko, gdzieś na końcu świata tak odległym, że stoi między rzeczywistością a bajką. A jeśli już wydarzają się u nas, to nie my jesteśmy agresorami. Nasze narodowe cechy do gościnność, otwartość, chęć pomocy i honor, jesteśmy silnymi obrońcami najważniejszych wartości i dzięki temu u nas nie może wydarzyć się najstraszniejsze. Między innymi z tymi iluzjami mierzy się dyplomowy spektakl studentów Wydziału Aktorskiego Szkoły Filmowej w Łodzi, zaprezentowany drugiego dnia 39. Festiwalu Szkół Teatralnych.

„To się u nas nie może wydarzyć" w reżyserii Marcina Wierzchowskiego składa się z dwóch części – pierwszej w formie etiudy, opowiadającej o sytuacji mniejszości żydowskiej w Polsce w okresie międzywojennym, i drugiej przedstawiającej życie wspólnie dorastających ludzi, którzy stają się członkami przerażającego świata, stawiającego ich w rolach oprawców i ofiar. W niepokojący, wskazujący na pogłębioną analizę procesów wykluczenia i powstawania nienawiści i przemocy spektakl łączy lata międzywojnia z sytuacją nam współczesną.

Marcin Zwierzchowski i Ewa Mikuła (dramaturgia, konsultacja scenariuszowa) przenieśli na scenę uczucia i lęki znacznej części polskiego społeczeństwa. Stworzyli niejednoznaczne dzieło, w którym przyglądają się narodowemu mitowi o czystości i honorze, a także oddają
z należną subtelnością i złożonością możliwe scenariusze niedalekiej przyszłości.

Brak tu uproszczeń, moralnej binarności, zakładającej że albo są Całkowicie Źli, albo Niewątpliwie Dobrzy. Życia postaci wiążą się, wpływając na siebie wzajemnie, determinując zachowania i nie zawsze dobre (i nie zawsze jasne) wybory bohaterów. Spotykamy się z różnymi reakcjami na niesprawiedliwość – z obojętnością, wyparciem, strachem, lękiem czy konformizmem. Następujące po sobie kontrastowe sceny służą dynamice spektaklu, ale też pokazują, że w świecie zaraz obok koszmarów toczy się normalne życie. Obecny w tekście humor bawi widza, jednocześnie będąc sposobem na radzenie sobie z tym, co przerasta.

Muzyka, której autorką jest Marta Zalewska, współgra i biorze czynny udział w tworzeniu estetyki całości. Wpływa także na emocjonalne doznania widza, gdy przestaje być tłem, a staje głównym środkiem przekazu. Muzyczne zakończenie spektaklu podsumowuje przedstawienie, zostawiając widzowi miejsce na dopowiedzenia i interpretację.

Kostiumy i scenografia Magdy Muchy charakteryzują rzeczywistość spektaklu i wewnętrzne życie bohaterów. Prostota, pewnego rodzaju surowość i brutalizm wystroju sceny mają w sobie coś nieładnego, niepokazowego, zupełnie jak wszystko to, czym nie chcemy się chwalić. Stroje bohaterów są komplementarne do ich cech. Pozwalają także na odniesienie postaci do osób znanych nam z własnego życia oraz do ostatnich wydarzeń.

Najistotniejszą częścią spektaklu są jednak aktorzy. Dzięki ogromnej energii i kolorytowi jaki wnieśli w swoje postaci nie sposób nie zaangażować się w świat wydarzający się na scenie. Połączenie technicznej maestrii z głębokim przemyśleniem i wrażliwością może spowodować, że widz z przedstawienia wyjdzie oniemiały. Młodzi aktorzy zaprezentowali swoją umiejętność płynnego przechodzenia z roli do roli, przy zrozumieniu i pełnym emocji wykonaniu każdej z nich, a także tworzenia pogłębionej postaci, która wydaje nam się tak realna, że niemal nieprawdopodobnym jest jej istnienie tylko w wykreowanej rzeczywistości przedstawienia.

„To się u nas nie może wydarzyć" wciąga nas w trudną, często bolesną konfrontację z ludzkimi przywarami i brutalnym społeczeństwem. Jest spektaklem dla każdego, zarówno dla tego, który sądzi że u nas sic takiego się nie stanie, jak i dla tego, który wie że to wcale nieprawda.



Magdalena Małowska
Dziennik Teatralny Łódź
22 października 2021