Nauka latania

W płatkach róż leży pięć ciał - zastygły w bezruchu w całkowitej ciemności. Gdy zapala się punktowe, niebieskawe, delikatne światło, ciała zaczynają się powoli poruszać. Od dołu, od nóg

Blisko sześćdziesiąt minut spektaklu słynnej na całym świecie autriackiej formacji Editta Braun Company to przeżycie mistyczno-organiczne. Zaklęci w widownię, obserwujemy przepoczwarzanie się pięciu bezgłowych tancerek-larw w latające motyle. Zanim jednak nastąpi ta przemiana, Editta Braun zmusza nas, byśmy weszli głębiej w tajemnicę ludzkiej fizyczności i oddali się bez reszty grom, fantazjom i mirażom ruchu oraz światła.

Na scenie pokrytej płatkami róż budzi się do życia pięć stworzeń, niepodobnych ani do ludzi, ani do niczego innego, co znamy. To nowy świat, który przed chwilą dopiero został stworzony. Z początku nieśmiałe i niepewne ruchy stają się coraz odważniejsze, niemal agresywne. Poznajemy życie w momencie pierwszego poruszenia, lecz nie wiemy kto jest (Nie)Ruchomym Poruszycielem. Ciało po prostu musi nauczyć się ruchu, to jego przeznaczenie.

Nagie postaci na scenie tworzą korowody i pasjanse, prezentując surową, totalną cielesność bez seksualności. Uprawiany przez artystki Editta Braun Company gorszący (bo goły) taniec synchroniczny ma w sobie raczej niepokojącą bezpłciowość pełzającej larwy, niż barwny kuszący erotyzm dojrzałego motyla. Widzimy wszystko, jednak nie widzimy nic. Wszystko, co się dzieje, tak naprawdę istnieje tylko w naszych głowach.

Ulegamy masowej halucynacji. Ciała tancerek, powstające z podłogi, na klęczkach, turlające lub wyginające się we wszystkie możliwe strony, wywołują niepokojące asocjacje w naszych umysłach, przypominając okrutne hinduskie bóstwa, ohydne karaczany, jasne rozgwiazdy, gigantyczne fallusy. Nasza wyobraźnia pracuje przy każdym głuchym uderzeniu oszczędnej muzyki Thierryego Zaboitzeffa.

Ciała uczą się więc latać. Trzepoczą rękami niczym skrzydłami, trzepoczą nogami. Wstają. Uczą się chodzić, skakać, prostować kręgosłup. W ostatnich sekwencjach spektaklu, w migotliwym, męczącym oczy świetle białej lampy, film o motylu zaczyna się rwać i gasnąć. W końcu zapada ciemność i ciała uciekają.

„Luvos, vol. 2“ to najpierwotniejszy z instynktów i najpiękniejszy z rytuałów. Bogata, niezwykle sprawnościowa choreografia zarówno eksponuje, jak i zakrywa ciało. Dzięki temu, z jednej strony jesteśmy oszołomieni jaskrawą fizycznością, z drugiej zaś widzimy w niej więcej niż nagość, której – przecież tak naprawdę – wcale nie ma.

Uczmy się więc latania.

Editta Braun Company (Austria) Luvos, vol. 2



Katarzyna Bojić
Dziennik Teatralny Katowice
7 lipca 2011