Nawet, gdy ma się inne poglądy
O prawach i miejscu kobiety w świecie zaczęto wspominać od niedawna w sztuce. Jest na pewno lepiej, niż na przykład w połowie ubiegłego wieku (gdy ruchy feministyczne zaczęły być w pełni słyszalne). Jak widać, poprzednie tzw. minione trzy fale feminizmu przyniosły oczekiwane zmiany. Widoczne jest to też w „Nouveau Fuck" – książkowym manifeście, za który odpowiada holenderska artystka Stella Bergsma oraz teatralnym spektaklu autorstwa Cat Smits Company.Na początku należy zaznaczyć, że Stella Bergsma jest też obecna w przedstawieniu. To właśnie jej głos słyszymy w tle. Plus, napisała scenariusz. Tekst zaadaptowały Cat Smits oraz Sanne van Dijk. I to właśnie je widzimy na scenie. Panie dają z siebie wszystko. Jest agresywnie. Jest niegrzecznie. Jest niezgodnie z wszelką poprawnością. I to jest piękne!
„Nouveau Fuck" to manifest – opowieść o „everywoman", która zaczyna się przemieniać, rozumieć w pełni własną siebie. Na scenie doświadczamy pewnego wyzwolenia – ono jest przyciągnięte przez „pierwiastki pierwotności". Zaczynając, żyć na własnych zasadach, czerpiąc przyjemność (po prostu) z istnienia, w pełni uwalniając swoje biologiczne pragnienia, kobieta staje się samą sobą.
Autorki „Nouveau Fuck" zastanawiają się też nad wstydem, złością, złośliwością, istotą dobra i zła czy też próbują uchwycić kobiecą naturę. I chyba to jest najważniejsze w tym spektaklu – bo daje widzowi pewne odpowiedzi, ale też i zmusza go do zadawania własnych pytań, których rozwiązań będzie musiał poszukać sam.
Pod względem artystycznym „Nouveau Fuck" jest prawdziwą perełką. Wydobyć to, co niegrzeczne, niestosowne w sposób tak często delikatny i wysublimowany jest sztuką. Oczywiście, jest kilka elementów, które „ortodoksyjny odbiorca" mógłby nazwać chuligańskim wybrykiem teatralnym. Jednak nie należy tak do nich podchodzić. Bowiem, służą one do podkreślenia pewnych głębszych akcentów, a także napędzają to, co dzieje się na scenie.
„Nouveau Fuck" wypełniony jest symbolami. Zaczyna się od grania na waginie, która za chwilę staje się ustami. Później pojawiają się kolejne: lalka i jej metamorfozy, maska psa, kominiarki oraz słowa, które wypisują na swych piersiach aktorki. Ich jest więcej, a każde kryje w sobie nawet i kilka znaczeń, które widz ma za zadanie rozszyfrować.
Spektakl warto zobaczyć, bo niesie naprawdę mądre przesłanie. Chciałbym napisać, że nie jest dla każdego – bo jak sobie wyobrażę oglądającego go typowego, mającego tylko w głowie patriarchalną wizję świata, Jana Kowalskiego, to w uszach słyszę sygnał karetki wezwanej do reanimacji owego dżentelmena.
Ale!
Jednak napiszę, tak to jest spektakl, który należy obejrzeć. Nawet wtedy, gdy ma się inne poglądy – by móc dyskutować nie tylko o sztuce, ale i niesprawiedliwości oraz zmianach, które widoczne są w społeczeństwie. Sztuka to nie tylko „Zemsty" i „Pensjonaty Pana Bielańskiego", czy też „Maydaye". Czasami musi, a wręcz powinna, pokazywać inny punkt widzenia, niż ten znany do tej pory odbiorcy. Świetnie też jak zmusi do przemyśleń i poszukiwania.
A taki właśnie jest „Nouveau Fuck".
Jakub Sosnowski
Dziennik Teatralny Białystok
29 czerwca 2023