Nic mnie nie rzuciło na kolana

Ogłosiliśmy plebiscyt na najciekawsze wydarzenie kulturalne 2009 r. Kto zwycięży, dostanie nagrodę Energia Kultury. O 2009 r. w kulturze rozmawiamy z Wojciechem Nowickim, dyrektorem naczelnym Teatru Jaracza. O typy pytamy Czytelników "Gazety" i widzów Telewizji Toya, a w "Gazecie" rozmawiamy z twórcami kultury. Jury wyłoni finałową dwunastkę, na którą od 18 stycznia będzie można głosować.

Rozdanie nagród i gala - 30 stycznia. W klubie Wytwórnia spotkamy się z twórcami, artystami, muzykami, filmowcami, poetami... Specjalne zaproszenia przygotujemy także dla Czytelników. Na Państwa typy kulturalnych wydarzeń 2009 roku czekamy dzisiaj do południa pod numerem telefonu 42 19 777 i adresem e-mail: listy@lodz.agora.pl.

Rozmowa z Wojciechem Nowickim

Joanna Rybus: Jak Łódź po 2009 roku rysuje się na mapie kulturalnej Polski? 

Wojciech Nowicki: Kondycja Łodzi jest doskonała. Wszystkie instytucje kultury urzędu marszałkowskiego odnoszą wielkie sukcesy. Teatr Wielki, filharmonia czy Teatr Jaracza. Po prostu rewelacja! Doskonałym dowodem na wspaniałe funkcjonowanie teatru jest choćby to, że coraz częściej zwracają się do mnie impresariowie zagraniczni, by ściągnąć do siebie spektakl dramatyczny. Zresztą cała kultura polska przeżywa okres niezwykłej prosperity. Zarówno w mojej działce teatralnej, jak i w operze czy w filharmonii. Kultura jest ikoną Polski na arenie światowej. To mnie niezwykle satysfakcjonuje.

Gdyby miał Pan wskazać najważniejsze łódzkie wydarzenie minionego roku, co by to było? 

- W kulturze strasznie trudno zrobić taki ranking. Co bierzemy pod uwagę? Masowość takich imprez czy poziom artystyczny? Coś może być wartościowe, ale udział w tym wzięło zaledwie 200 osób.

A co się Panu najbardziej podobało? 

- Najłatwiej byłoby powiedzieć, co mi się nie podobało. Jest kilka fajnych imprez. Wymienić trzeba Teatr Wielki i występ Placido Domingo. Festiwal Dialogu Czterech Kultur, który bardzo cenię, ale który od dwóch lat jest bardzo niszowy. Vena Festiwal, który w tym roku był trochę słabszy niż wcześniej, ale i tak dobry. Doskonałą robotę robi z dzieciakami szef Łódź Art Center - Krzysztof Cendrowicz. Te wszystkie imprezy są bardzo wartościowe, ale żadna mnie nie zachwyciła. Róbmy w Łodzi tych imprez jak najwięcej. W różnorodności siła! Ale nie byle jakich festiwali, nie pod polityków. Mamy przecież w perspektywie szansę na zostanie Europejską Stolicą Kultury.

Jak Pan widzi nasze szanse w staraniu o tytuł? 

- Jak nie powalczymy, to nie wygramy. Dopóki nie stworzymy i nie wyłonimy "operatora", który będzie to nadzorować, to obudzimy się trzy miesiące przed podjęciem decyzji. Jak już zostaniemy zakwalifikowani, to będziemy budować i kombinować. Póki co trzeba działać tak, żeby miasto tętniło kulturą. Najlepiej byłoby, gdyby Łódź była miastem festiwalowym. To trochę skłania się do pomysłu Marka Żydowicza, ale nie do końca. Oczywiście brakuje nam miejsc do tego, żeby zostać miastem festiwalowym. Pytanie, czy to musi być akurat to miejsce. Może tak, może nie, a może za inne pieniądze. Byłem miesiąc na festiwalu w Edynburgu i wiem, jak wygląda miasto festiwalowe. Tutaj nikt sobie nie zdaje z tego sprawy. W Edynburgu co pięć minut rozpoczyna się jakiś spektakl. Kilkadziesiąt przedstawień dziennie!

A co z Łodzią? 

- Na razie tylko mówimy, ze jesteśmy festiwalowi, i że w Łodzi odbywa się ich 50. Ale proszę wymienić dziesięć? Przy piątym się pani zatnie. Bardzo podobał mi się tegoroczny Camerimage, ale to przecież niszowy festiwal. Dla kogo to jest impreza? Skończyłem szkołę filmową, więc mnie nie trzeba przekonywać. Camerimage ma ogromną nośność medialną, wielki PR na Europę i świat. Ale ile osób w nim uczestniczy? Nie mówię, że to źle - tak ma być, ale czy to jest festiwal na miarę naszego miasta? Nie. Takim festiwalem mógł kiedyś być Festiwal Dialogu Czterech Kultur. Wtedy docierał do wszystkich mieszkańców. Miał propozycje dla wszystkich pokoleń. Było w nim kilka mankamentów, ale przecież zawsze tak jest...

Gdyby jednak miał się Pan zdecydować na jedno wydarzenie z zeszłego roku? Jeden spektakl, który Pan zobaczył i był Pan zadowolony po wyjściu z teatru, że go zobaczył?

- Niczego takiego nie widziałem. W teatrze w tym roku nic mnie nie rzuciło na kolana. Był Lupa i Klata, dobrze, że to pokazaliśmy, ale ich spektakle nie zrobiły na mnie wrażenia, nic nie zapadło mi w pamięć i nie powaliło.



Rozmawiała Joanna Rybus
Gazeta Wyborcza Łódź
15 stycznia 2010
Portrety
Wojciech Nowicki