Nic nie ma za darmo

Anna Polony. Nikomu jej nie trzeba przedstawiać. Aktorka nazywana Królową Królowych Teatru. Odtwórczyni ról, które przeszły do historii polskiej sceny. W tym roku świętuje 50-lecie pracy artystycznej. Obchody te Anna Polony rozpoczyna główną rolą w spektaklu "Wizyta starszej pani" - premiera już dziś w Teatrze Śląskim

Dziennik Teatralny: Pani Anno, w życiu zawodowym każdego aktora bywają wydarzenia szczególne, od których często zależy jego przyszłość, uznanie kolegów, krytyków i przede wszystkim publiczności. W Pani przypadku takimi rolami, które zaznaczyły się w pamięci i postawiły Panią w rzędzie najwybitniejszych polskich aktorów były między innymi role Joas w „Sędziach” (1968), Dziewczyny w „Żegnaj Judaszu” (1971), Muzy w „Wyzwoleniu”  (1974). Wszystkie te spektakle reżyserował Konrad Swinarski. Widać z tego, że to on w dużym stopniu ukształtował Pani karierę?

Anna Polony: Zawsze o tym wspominam, że wszystko, co jest ważne w moim życiu zawodowym, zawdzięczam spotkaniu tego człowieka. Konrad Swinarski był niezwykle bogatą osobowością. Miałam szczęście, że mu się spodobałam – jako aktorka i jako pewien materiał. To on dostrzegł i moją oryginalną powierzchowność (której zresztą nie lubię), i moje możliwości aktorskie. Wszystkie te spotkania w Krakowie poświęcił w dużej mierze kształtowaniu mnie jako aktorki.

D.T.: Z doskonałym skutkiem. Szkoda tylko, że nie mógł obserwować Pani pełnego rozwoju...

Anna Polony: On już dostrzegł sporo zmian. Podczas tych dziesięciu lat pracy ze mną zauważył pewne cechy, które mu się podobały i które mogłyby świadczyć o pewnym wzbogaceniu mojego „ja”.

D.T.: Z pewnością. Przecież kontynuował tę współpracę przez wiele lat.

Anna Polony: Konrad Swinarski przez dziesięć lat pracował w teatrze i w ciągu tych dziesięciu lat zagrałam jedenaście ról. Ostatnią z nich była Królowa Gertruda w „Hamlecie” –  spektaklu, którego już nie ukończył.

D.T.: To kolejna królowa w Pani dorobku, bo przecież była i Królowa w „Iwonie...” Grzegorza Jarzyny (1997) czy ostatnia wielka rola Królowej Małgorzaty w „Król umiera, czyli ceremonie” Piotra Cieplaka. Można powiedzieć, że to słowo już niejako do Pani przylgnęło.

Anna Polony: Kojarzy mi się to z moim poprzednim jubileuszem, 45-lecia. Tamten benefis koncentrował się przede wszystkim na dokonaniach – pokazywano fragmenty ról które się zachowały, zarówno teatralnych czy filmowych, jak i telewizyjnych.  Ryszard Meliwa postanowił mi zrobić niespodziankę: wykonał pewien fotomontaż. Z portretu Anny Jagiellonki wyciął głowę królowej i wkleił moje zdjęcie. Obraz ten wisi do tej pory na korytarzu w teatrze.

D.T.: Dramat „Wizyta starszej pani” można odczytywać w różnoraki sposób: jako opowieść o obłudzie, sile pieniądza, tekst o moralności mieszkańców małego miasteczka, ale także jako historię o krzywdzie i o potrzebie sprawiedliwości...

Anna Polony: Tak. Ale o ostatecznej wymowie przedstawienia decyduje widz, ważne jest to, co on z niego odczyta. O temacie spektaklu można powiedzieć tylko wtedy, gdy się usiądzie na widowni i go obejrzy. Wydaje mi się, że reżyserka, Magda Piekorz, rozłożyła te akcenty bardzo równomiernie i to właśnie przed odbiorcą postawiła zadanie wyboru. To on musi zdecydować, po czyjej jest stronie, czyje działanie jest tu najważniejsze. Możliwości jest przecież wiele: może to być dramat Illa, tragedia Klary, albo dramat miasteczka, jego społeczności, która jest postawiona w naprawdę trudnej sytuacji. Mieszkańcy Güllen popełnili coś, co z pewnością zaciąży na tej miejscowości.

D.T.: A gdyby tego nie zrobili?

Anna Polony: To nie byłoby sztuki. Miasto by umarło– zresztą pogrążone przez Klarę. Nie byłoby też cywilizacji. Z tego można wnioskować, że niestety, postęp odbywa się zawsze jakimś kosztem, czyimś kosztem. To wielkie zdanie, ale prawdziwe. Nic nie ma za darmo.

D.T.: Znacznie częściej niż inni aktorzy występuje Pani w roli reżysera. Czy to doświadczenie przeszkadza czy też raczej pomaga w pracy nad rolą?

Anna Polony: Przeszkadza. Kiedy gram rolę, staram się jako reżyser „wyłączyć” i nie ingerować, aczkolwiek, niestety, zdarza mi się, że się wtrącam i czasem coś powiem.

D.T.: Jest Pani znana z pewnego fermentu, w pozytywnym znaczeniu tego słowa, który Pani dookoła siebie robi.

Anna Polony: Ja ten ferment robiłam zawsze, odkąd pamiętam. Nawet z Konradem Swinarskim się kłóciłam. On zresztą mówił: „Lubię, jak się Hanka ze mną kłóci, bo wtedy kontroluję swoje spojrzenie na jej rolę”.

D.T.: Rola w „Wizycie starszej pani” związana jest z 50-leciem Pani pracy artystycznej. Również 45-lecie obchodziła Pani na deskach Teatru Śląskiego, ma Pani w dorobku dwie sztuki tutaj wyreżyserowane. Czy można powiedzieć, że czuje się Pani związana z katowickim teatrem?

Anna Polony: Tak, podkreślałam już kilkakrotnie, że czuję z nim silny związek. Ale przede wszystkim to 50-lecie obchodzę tutaj dlatego, że mam taką świetną rolę. Każdy aktor przecież marzy o tym, żeby swój benefis, jubileusz obchodzić nową rolą, a nie czymś, co było sto lat temu.

D.T.: Na zakończenie przywołam raz jeszcze Pani role Królowej w „Iwonie...” (chyba najlepsza Królowa z wszystkich polskich inscenizacji „Iwony...”) i Królowej Małgorzaty w spektaklu „Król umiera...”. Utwierdzają mnie w przekonaniu, że jest Pani aktorką, która w tego typu rolach w tej chwili nie ma sobie równych. Z niecierpliwością oczekujemy zatem kreacji skomplikowanej i niezwykle wymagającej postaci – Klary Zachanassian – w pewnym sensie także „królowej” (życia i śmierci).
Dziękujemy bardzo za rozmowę.


Anna Polony (ur. 21 stycznia 1939 r. w Krakowie) - polska aktorka teatralna i filmowa, reżyser. Absolwentka Wydziału Aktorskiego (1960) oraz Wydział Reżyserii Dramatu (1964) Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie. Zadebiutowała w 1959 na scenie Starego Teatru w utworze "Wojny trojańskiej nie będzie" (reż. Jerzy Kaliszewski), gdzie następnie pracowała od 1964 do 2002. Współpracowała m.in. z Konradem Swinarskim. Jest wspaniałą artystką i uwielbianym pedagogiem.



Barbara Englender, Ryszard Klimczak
Dziennik Teatralny
26 listopada 2010
Portrety
Anna Polony