Nie będę upozowany na Michaela Jacksona

Rozmowa z Piotrem Biedroniem, aktorem, przed premierą spektaklu "Tak powiedział Michael J." w Teatrze Wybrzeże.

Wszyscy znają Michaela Jacksona - w końcu to ikona popkultury... 

- Wszyscy go znają, ale znają go z wywiadów, koncertów, teledysków, a my budujemy takiego bohatera, którego nie znamy, ale wyobrażamy sobie, jaki mógłby być. W założeniu tego spektaklu pokazujemy Jacksona na cztery godziny przed śmiercią, ze wszystkimi lękami, które go w tym czasie nawiedzają.

Jak ugryźć taką postać?

- Nie czytałem wielu książek, nie oglądałem setek teledysków - rola powstawała w trakcie pracy, którą oparliśmy na skojarzeniach, na intuicji. Dużo dał mi reżyser Wiktor Rubin - mam wrażenie, że dobrze się rozumiemy. Wierzę, że uda mi się pokazać Michaela jako wielowymiarowego człowieka. Zaciekawił mnie podczas tej pracy fakt, że w zasadzie on nie umiał się wyrazić. Znamy jego wizerunek medialny, ale nie znamy go jako człowieka. Dlatego też jego "wyrażanie" w spektaklu będzie sztuczne, formalne - on nie znajduje prawdziwych emocji.

Spektakl przygotowujecie właściwie po raz drugi - pierwotnie miałeś zagrać w nim zupełnie inną postać. Teraz mierzysz się z główną rolą. To w jakiś sposób ci pomogło?

- Miałem zagrać Piotrusia, czyli "dziecko" Michaela - bardzo tę postać lubiłem. Dawid [Ogrodnik - pierwotnie przymierzany do roli Michaela - przyp. red.] miał kontuzję i nie udało się dokończyć tego dzieła wiosną. Teraz to zupełnie inna praca, trudno to porównać. Zmieniliśmy koncepcję. Robimy spektakl nierealistyczny, irracjonalny. Dużo tu sztuczności i formy, ale jeśli się przyjmie tę konwencję, to okazuje się, że jest bardziej przejmująca niż psychologizm.

Na spektakl na pewno przyjdą ludzie mający określone wyobrażenie na temat Michaela...

- Jestem przekonany, że na spektakl przyjdą jego fani i na pewno nie zobaczą tego, czego się spodziewają. Nie będę upozowany na Michaela Jacksona.

Jesteś gotowy na tę konfrontacje?

- Bardzo lubię się konfrontować. Cieszę się, że nie tworzymy bohatera, zbudowanego według powszechnych oczekiwań. W spektaklu nie wykorzystamy także żadnego z utworów Jacksona, będzie za to aria operowa. Ciekaw jestem reakcji na naszą propozycję. Może uda się nam przekonać do naszej wizji, a może zostanę obrzucony pomidorami...

Pokażecie też relacje Jacksona z dziećmi?

- Tak, dlatego jest postać Piotrusia. To nie Michael w naszym spektaklu dąży do bliskości, także fizycznej z innymi, tylko oni lgną do niego. Właściwie trudno powiedzieć jaki on był naprawdę - czy był hetero- czy homoseksualistą, czy może biseksualistą i czy miał skłonności pedofilskie. Być może on należał do osób, które odrzucają swoją seksualność, ale wszyscy wokół chcą im ją przypisać. Tak też jest w naszym spektaklu. Nie stawiamy się po żadnej ze stron - nie mówimy: tak, on był pedofilem, ani nie zaprzeczamy, że tak mogło być. Pozostawiamy znak zapytania.



Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
11 października 2012