Nie-Kuroń

W programie spektaklu Seweryn Blumsztajn pisze: "To nie jest sztuka o Jacku Kuroniu". Nie jest w tym sądzie oryginalny, bo podobnie o swojej sztuce, opublikowanej w "Dialogu", mówi Małgorzata Sikorska-Miszczuk. Autorka przyznaje, że właściwie nie sposób pisać o Kuroniu, przynajmniej ona takiego sposobu nie znalazła.

Co więcej, identyczne kłopoty ma Autor, czyli postać z jej utworu, który pisze "Pasję według św. Jacka". On też nie potrafi. Słowem, rzecz jest o bezradności, ale wartości poznawcze tego eksperymentu są niewielkie. Na szczęście scenariusz przedstawienia w Powszechnym różni się znacznie od pierwotnego tekstu (z "Dialogu"). Nadal jednak mamy do czynienia ze sztuką, w której pozostały szczątki kabaretowych ram, a doszły publicystyczne, banalne polemiki. Wypada zgodzić się z autorką: nie udało się, powstał utwór zawikłany, niejasny, a do tego nieprzekonujący. Co więcej, najwyraźniej pozbawiony zakończenia. W spektaklu w Powszechnym naliczyłem sześć finałów, przy czym ten ostateczny nie został rozpoznany przez publiczność.

Formalnie więc rzecz się rozleciała, mimo wyraźnej intencji przestrogi przed trwałym zerwaniem dialogu, stanowiącej bodaj najważniejsze przesłanie spektaklu. A emocjonalnie? Coś w nim jednak się kołacze. Przede wszystkim autentyzm postaci zaproponowanej przez młodego aktora, Oskara Stoczyńskiego. Jako Jacek Kuroń przekonuje szczerością, a to niemało.



Tomasz Miłkowski
Przegląd
8 lutego 2017
Portrety
Paweł Łysak