Nie mamy żadnych kompleksów, po prostu uprawiamy sztukę

Rozmowa z Lucyną Kozień

Henryka Wach-Malicka: Zrealizowany na scenie Banialuki spektakl pt. "Król umiera" Eugenie Ionesco, w reżyserii Francoisa Lazaro, został wybrany w konkursie Złotych Masek spektaklem roku. To przedstawienie dla dorosłych, a w inscenizacji reżyser wykorzystał techniki lalkowe, w których się specjalizuje. Jakie były początki znajomości francuskiego twórcy z bielskim teatrem? 

Lucyna Kozień: Można powiedzieć, że to stara przyjaźń, bo i nie pierwsza realizacja Francoisa Lazaro w naszym teatrze. Wiele lat temu jego przedstawieniami zachwycił się Jerzy Zitzman. Zachwycił się i zaprosił do współpracy w ramach Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Lalkarskiej w Bielsku-Białej. Na scenie Banialuki zrealizował Lazaro m.in. "Samotność". Ten spektakl wszedł do historii polskiego teatru lalkowego. 

Lazaro realizuje wyłącznie przedstawienia dla dorosłych, Banialuka z definicji jest sceną specjalizującą się w repertuarze dla dzieci i młodzieży... 

... co nie znaczy, że oferujemy wyłącznie spektakle dla młodych widzów. Z kilku powodów. Po pierwsze teatr ma długą tradycję i nasza dawna publiczność to dziś dorośli ludzie, którzy zachowali dla Banialuki wiele sympatii. Nie chcemy ich stracić i dlatego poszerzamy repertuar. Po drugie uważam, że moim obowiązkiem jest dbać o rozwój zespołu artystycznego, a takie przedstawienia rozszerzają warsztat aktorów i dają im możliwość zmierzenia się z zupełnie innymi tekstami niż sztuki dla dzieci. Po trzecie, lalka jest niesłychanie ekspresyjnym środkiem wyrazu. Zawieszona między rzeczywistością a nierealnością, sama w sobie staje się metaforą, poprzez którą można wyrazić znacznie więcej niż nam się wydaje. 

Czy każdy tekst dramatyczny można zrealizować przy wsparciu lalek? 

Według mnie nie każdy. Lalki i ich animatorzy mogą stworzyć fantastyczną inscenizację Szekspirowskiego "Snu nocy letniej", w którym wyobraźnia bohaterów dominuje nad zdarzeniami świata rzeczywistego. Ale czy jest sens wprowadzać lalki do farsy "Mayday"? Lalka to trochę przedmiot, ale trochę człowiek, bo przez człowieka jest przecież animowana, czyli wprowadzana "w życie". 

"Król umiera" jest przejmującą opowieścią o lękach i nadziejach człowieka, stającego oko w oko ze śmiercią. Zespolenie aktorów z lalkami wydaje się wręcz organiczne. 

Także dlatego, że kształt dramaturgiczny widowiska i jego forma pozostają w opozycji do schematów, jakie widz często w sobie nosi. Tak jak mówiłam - zespolenie żywego aktora i lalki wywołuje ogromne emocje, często zaskakujące odbiorców. Relacje lalka-aktor należą do najbardziej tajemniczych zjawisk w sztuce scenicznej. A teatr karmi się emocjami, magią i niedopowiedzeniem. Bardzo cieszymy się z tej Złotej Maski, bo to potwierdzenie, że powiedzieliśmy coś ważnego i potrzebnego. O współczesnym człowieku i do współczesnego człowieka. Nagroda jest też zachętą do dalszych poszukiwań. Teatr lalkowy już dawno wyrósł z przypisywanej mu czasem "dziecięcej naiwności". Nie mamy kompleksów, po prostu uprawiamy sztukę.



Henryka Wach-Malicka
Polska Dziennik Zachodni
31 marca 2010
Spektakle
Król umiera
Portrety
Lucyna Kozień