Nie-odegrany nie-spektakl

"Kupiec" to specyficzny twór teatralny. Nie jest to ani fabularnie rozwijający się spektakl, ani happening, ani otwarta próba teatralna. To swoisty eksperyment, który zawiera cechy wszystkich tych form.

Spektakl można byłoby podzielić na kilka epizodów, z których każdy jest zbudowany na bazie odmiennych środków teatralnych. Dwójka aktorów odgrywa fragmenty „Kupca”, wcielając się w różnorodne role (wcześniej nam dokładnie wytłumaczone), na przemian z opowiadaniem widzom, które fabularne elementy utworu Reja nie będą pokazane i dlaczego. By uzmysłowić nam motywy takiego postępowania i uzasadnienie takiej, a nie innej formy teatralnej Krzysztof Zarzecki i Zygmunt Józefczak w sposób parodystyczno-komediowy odgrywają postaci Michała Zadary i Pawła Sztarbowskiego, mówiących o niemożności wystawienia tego olbrzymiego tekstu. Ten temat jest z resztą nadrzędnym w spektaklu, to właściwie nie-wystawianie nie-spektaklu.

Główną myślą jest tutaj ograniczoność materii teatralnej, która nie zezwala na zaprezentowanie tego dramatu w całości. To raczej próba podejścia go od różnych stron, z dystansem i świadomością klęski przy chęci poważnej analizy. Zadara i Sztarbowski bawią się „Kupcem”, testując jednocześnie różnorodność środków teatralnych. Czyli jak można pokazać to, że nie da się tego pokazać. Wykorzystują ku temu chwyty proste, lecz w swej prostocie genialne, jak scena rozmowy odbywająca się poza teatrem, którą widz ogląda przez okno niczym obraz w kinie czy włożenie w usta tekstu Reja filmowym postaciom z „Czasu Apokalipsy”. To interdyscyplinarny projekt teatralny, wykorzystujący nie tylko różne środki, dyskursy, ale także typy aktorstwa. Zarzecki i Józefczak to jakby dwie odmienne szkoły aktorskie. Jeden wykorzystujący Brechtowski efekt obcości, drugi mówiący części tekstu tonem retoryczno-deklamacyjnym. Świetnie uzupełniający się aktorzy tworzą duet komiczny, który ogląda się z wielką przyjemnością.

Fakt, że ginie w tym sam tekst Reja jest już mniej znaczący. Zarzecki opowiadający o nadrzędnej fabule monstrualnego utworu podchodzi do niego lekceważąco, ogólnikowo. W ten sam sposób zostanie potem zaniechane wystawienie większych jego fragmentów, a pokazanie zaledwie kilku, pojedynczych scen. I to niekoniecznie tych, które są w „Kupcu” najważniejsze. Wybrany zostały fragmenty najzabawniejsze oraz takie, z których można wydobyć jak najwięcej, zarówno pod względem treściowym, jak i możliwości aktorskich. Warto także wspomnieć o recytowaniu tekstu z ciągłym zerkaniem na ekran, na którym był on wyświetlany. To nie tylko aluzja do trudności i nieatrakcyjności utworu dla desek teatralnych, lecz szersze spojrzenie Zadary na teatr. Nie pamięciowa recytacja jest tu bowiem ważna, ale sama materia teatralna, na którą ona nie wpływa. Ten otwarty, ciekawy i interdyscyplinarny spektakl to świeży powiew dla teatru.



Magdalena Urbańska
Dziennik Teatralny Kraków
16 maja 2009