Nie odważą się

Nie wierzył, że się odważą. Ostrzegano go. Mógł się ratować ucieczką. Wszcząć bunt. Stawiać opór. Uważał jednak, że jest nieśmiertelny. Nikt nie waży się podnieść na niego ręki.

Ale Trybunał Rewolucyjny, który powstał na jego wniosek, nie bacząc na zasługi ojca założyciela, zajął się nim ochoczo. Wystarczyło kilka dni, aby jego głowa potoczyła się z gilotyny. Niczym głowa kapusty - jak to pokazuje Barbara Wysocka w swoim spektaklu. Głowa jego prześladowcy, nieskazitelnego Robespierre'a, potoczy się za trzy miesiące...

Wysocka precyzyjnie przeniosła na scenę mechanizm samopożerającej się rewolucji, która traci orientację, kiedy obywatele wymykają się spod jej kontroli. Fanatycy zmiany stają się wrogami tych, którzy kochają życie. Muszą ich zniszczyć - tak to oceniał Büchner. Ale Wysocka nie daje za wygraną. I choć bohaterowie już umarli, nie przestali gustować w dobrach tego świata. Terror nie oduczył ich kochać życia.

Świetnie skonstruowane przedstawienie, pełna pasji robota całego zespołu, na którego tle błyszczą dwaj przeciwnicy: Robespierre i Danton (Przemysław Stippa i Oskar Hamerski). Jest jeszcze ten trzeci, Saint-Just (Paweł Tołwiński). Zwykle to szczupły, energiczny, uwodzicielski młodzieniec, pełen żaru stręczyciel idei. Tym razem przypomina boksera: krępy, niezbyt atrakcyjny, sprytny gracz. Kto wie, czy nie bardziej niebezpieczny od fanatycznego młodzika.

Na pierwszym planie pozostają mężczyźni - takie to były czasy, ale Wysocka pokazuje, że to kobiety tworzyły atmosferę rewolucji i kontrrewolucji. To one swoimi okrzykami, zachętami, donosami, wrażliwością, strachem i zwierzęcą agresją nadawały ton. Niby na drugim planie, ale spróbujcie ich nie docenić.



Tomasz Miłkowski
Przegląd
15 lutego 2018
Spektakle
Śmierć Dantona