Nie taki straszny dwór jak go śpiewają

Z okazji 200. rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki Teatr Wielki w Łodzi przygotował w zeszłym roku wyjątkowe widowisko p.t. „Niestraszny Straszny Dwór" w reżyserii Roberto Skolmowskiego. Pokaz odbył się w plenerze na Placu Dąbrowskiego przed gmachem teatru dokładnie w rocznicę urodzin kompozytora, czyli 5 maja. Tym razem i to całkiem niedawno, bo 29 stycznia, mogliśmy obejrzeć „Niestraszny Straszny Dwór" już na scenie we wnętrzach Teatru Wielkiego i warto byłoby, aby gościł na niej częściej.

Akcja libretta rozgrywa się w pierwszej połowie XVIII wieku. Bracia Zbigniew (Robert Ulatowski) i Stefan (Dominik Sutowicz) wracają do domu po skończonej służbie wojskowej i składają przysięgę nigdy nie ożenić się. Inne plany ma jednak ich stryjenka – Cześnikowa (Olga Maroszek), która już wybrała im panny i chce je z nimi wyswatać. Pewnego dnia Zbigniew i Stefan, wbrew jej woli, odwiedzają mieszkającego we dworze w Kalinowie starego przyjaciela ich ojca – Miecznika (Zenon Kowalski) i poznają tam jego piękne córki, czyli Jadwigę (Agnieszka Makówka) i Hannę (Dorota Wójcik). Trwałość przysięgi o zachowaniu stanu bezżennego staje pod znakiem zapytania, bo i córkom Miecznika bracia wpadają w oko. Tymczasem Cześnikowa, która szybko orientuje się w sytuacji i mając cokolwiek inne plany wobec Stefana i Zbigniewa, przyjeżdża do Miecznika i rozgłasza plotkę, że bracia są zwykłymi tchórzami. Jadwiga z Hanną, ale także Damazy (Krzysztof Marciniak), który zaleca się do sióstr (obu!) i klucznik Skołuba (Grzegorz Szostak) postanawiają przekonać się, czy tak jest rzeczywiście - jakby nie było to straszny dwór.


Miłosna historia jest tu jednak tylko pretekstem do tego, aby przedstawić poza twórczością Moniuszki i talentami wokalnymi solistów Teatru Wielkiego, także motywy oraz okoliczności towarzyszące skomponowaniu „Strasznego Dworu". Reżyser zadbał o bardzo szeroki kontekst edukacyjny inscenizacji, czyniąc z poważnej - dla młodszych często po prostu trudnej w odbiorze - opery spektakl atrakcyjny dla dorosłego jak i młodego melomana, zachowując przy tym ogromny szacunek wobec kompozytora i jego dzieła. Zresztą i sam Roberto Skolmowski pojawia się kilkukrotnie na scenie. Jako Narrator wyjaśnia zawiłości libretta, nakreśla tło historyczne epoki oraz inspiracje literackie Moniuszki. Czyni to w sposób urokliwy, w interakcji z postaciami opery i życzliwym ukłonem w stronę publiczności.

Oczywiście pierwszoplanowo potraktował muzyczną stroną dzieła i publiczność mogła wysłuchać najpiękniejsze arie „Strasznego Dworu". Wszystkie zostały pierwszorzędnie zaśpiewane, ale to moją ulubioną arię Stefana - „Aria z kurantem", z której dowiadujemy się dlaczego tak naprawdę straszny dwór w Kalinowie jest straszny - wysłuchałam ze szczególną przyjemnością. Wykonana została z dużą swobodą zarówno wokalnie jak i instrumentalnie. Orkiestra Teatru Wielkiego pod dyrygenturą Michała Kocimskiego jak zwykle zresztą zagrała po prostu dobrze i naprawdę z dużą przyjemnością słuchałam kompozycji Moniuszki w jej wykonaniu. Ale pięknych arii było oczywiście więcej, bo i Więc gdy się rozstaniem, Z tej strony Powiśla", Spod igiełek kwiaty rosną, dumka Jadwigi Biegnie słuchać w lasy knieje, recytatyw i polonezowa aria Miecznika Bawić się, jak chcemy możem... Kto z mych dziewek serce której, aria Skołuby Ten zegar stary, kwartet z III aktu Ni boleści, ni rozkoszy, Do grobu trwać w bezżennym stanie!... Któraż to która, tej ziemi córa (recytatyw i aria Hanny) i miecznikowa Przed stoma lat mój zacny dziad. Piękne głosy i piękne kompozycje.

W scenie finałowej odtańczono Mazura w choreografii nieżyjącego już tancerza i choreografa Zbigniewa Kilińskiego, którą na potrzeby widowiska odtworzył Wojciech Domagała. W pierwszej parze zatańczył moim zdaniem doskonały Dominik Senator, który wystąpił z nieczęsto spotykaną, przykuwająca uwagę swobodą. Mazur jest tańcem wymagającym od tancerza świetnej dyspozycji fizycznej i wyrazowej, co gwarantuje grację i sceniczny rozmach wykonania pozornie niezbyt trudnej choreografii a wspomniany tu artysta zatańczył po prostu pięknie. W jego ruchu, sposobie prowadzenia partnerki, w gestach, w tym jak odnajdywał się przestrzeni sceny widoczna była radość i świeżość, co zawsze jest niezwykle cenne dla wyrazistości tańca i jego widowiskowości. Senator jest niewątpliwie utalentowanym tancerzem baletowym, zwracającym uwagę osobowością, dobrą kondycją i świetnym warsztatem. Mam nadzieję, że jeszcze niejednokrotnie będę mogła oglądać go na scenie. Brawo!

Poszczególne sceny spektaklu zostały zainscenizowane bardzo ciekawie i z dużą dawką humoru a oszczędna, wysmakowana scenografia sprzyjała popisom solistów i pozwoliła wyeksponować dodatkowe treści o wymiarze edukacyjnym. Elementem dekoracji był bowiem niecodzienny materiał ilustracyjny - a mianowicie pochodzące ze zbiorów Zakładu Ossolińskich autentyczne fotografie powstańców styczniowych i ryciny przedstawiające arcydzieła malarstwa polskiego. Jeżeli uświadomimy sobie, że to wizerunki ludzi, którzy naprawdę żyli i umierali – określenie „powstańcy styczniowi" nabiera wymiaru moralnego, bowiem sprowadza historię, która często przyjmowana jest bez głębszej humanistycznej myśli czy refleksji w obszar bezpośredniej percepcji i nadaje jej konkretne twarze: ojców, braci, mężów i synów. Ten element scenografii spoił kilka istotnych walorów obecnych w realizacji Skolmowskiego: wykonawczy i muzyczny, historyczny, literacki, biograficzny oraz artystyczny.

Biorąc pod uwagę przystępność tak zrealizowanego dzieła, ostrożne skróty i wielość interesujących odniesień do epoki i motywów towarzyszących Moniuszce podczas komponowania „Strasznego Dworu" mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że „Niestraszny Straszny Dwór" w reżyserii Skolmowskiego niewątpliwie jest widowiskiem pięknie zainscenizowanym, ale i takim, które warto byłoby włączyć w proces edukacji muzycznej dzieci i młodzieży. Nie jest ono w żadnym momencie nudne a nawet wprost przeciwnie - kompozycje Moniuszki i głosy solistów są po prostu porywające w odbiorze. Obserwowane przez publiczność zmiany dekoracji w poszczególnych scenach, akcja libretta, piękne kostiumy i muzyka grana na żywo przez orkiestrę Teatru Wielkiego nie tylko pobudza ciekawość młodego widza, ale także rozgrzewa wyobraźnię i może stać się impulsem do późniejszych dyskusji. A dyskusje mogą się toczyć bardzo różne: o teatrze, budowaniu sceny, pracy przy tworzeniu spektaklu, życiu i poświęceniu artysty, historii, walkach wyzwoleńczych, o patriotyzmie, kulturze narodowej, o muzyce, literaturze a nawet... o zachowaniu się w operze.

Przecież i tego trzeba się nauczyć – jak się ubrać, kiedy zasiąść na widowni, kiedy bić brawo a kiedy siedzieć cichutko jak mysz pod miotłą, nie szeleścić papierkami i nie chrupać batoników.



Agnieszka Kowarska
Dziennik Teatralny Łódź
14 lutego 2020