Nie taki znowu matołek

19 marca Zdrojowy Teatr Animacji zaprosił swoich (nie tylko najmłodszych) widzów na kolejną premierę. Tym razem przeniesiono na scenę nieśmiertelną historyjkę obrazkową, czyli pierwszy polski komiks -"Koziołka Matołka" Kornela Makuszyńskiego.

Kiedy w 1933r. po raz pierwszy została wydana ta opowiastka o wędrówce sympatycznego bohatera w poszukiwaniu Pacanowa, była absolutną nowością na skalę europejską. Spółka Kornel Makuszyński (tekst) i Marian Walentynowicz (rysunki) napisała i narysowała cztery księgi przygód sympatycznego Koziołka. Tekst Makuszyńskiego to czterowersowy wiersz ośmiozgłoskowy.

Do czasów współczesnych "Przygody Koziołka Matołka" doczekały się animacji filmowej i niezliczonych wersji scenicznych. O tym, jak wielka jest wciąż popularność koziego bohatera, może świadczyć fakt powołania w Pacanowie Europejskiego Centrum Bajki im. Koziołka Matołka (w 2010 r.).

W Jeleniej Górze mamy okazję zobaczyć kolejną realizację "Przygód Koziołka Matołka", przygotowaną przez Czesława Sieńko (adaptacja i reżyseria), Roberta Łuczaka (muzyka) i Małgorzatę Fijałkowską (choreografia).

Treść jest prościutka: kiedy kozia starszyzna ustaliła, że w mieście Pacanowie kowale kują kozy, postanowiono, że trzeba tam wyruszyć, dać się podkuć i wypróbować, jak to jest mieć podkowy. Żadna ze starszych kóz nie chce podjąć wyzwania, tylko młody Koziołek Matołek zgłasza się na ochotnika z deklaracją, że poszuka owego Pacanowa i tym samym będzie pierwszą podkutą kozą. Wyrusza więc w drogę i przeżywa niesamowite przygody. W jeleniogórskim przedstawieniu, wraz ze zmieniającymi się kolejnymi scenami, zmieniają się kostiumy, muzyka, tempo; aktorzy animują sytuacje tańcem, gestem i nic nie jest tu dosłowne - ani Baba Jaga z ruchomymi oczami (skądinąd bardzo mądry wynalazek, taka rozbieżność spojrzenia), ani chiński dwór (bardzo piękna i oryginalna scena w żółci, z trzema postaciami udrapowanymi w jeden ogromny, pokrywający całą scenę płaszcz): fantastyczny i czytelny skrót oraz rewelacyjny efekt wizualny. Podobnie z planem filmowym z Nowego Jorku - bardzo amerykańskim, z musicalowym tanecznym krokiem do taktu znanego szlagieru; także scena z Indianami i musztrą wojskową amerykańskiej armii (bardzo dowcipnie pomyślana i wykonana marionetka żołnierza, animowana przez Jacka Maksimowicza). A srebrzyście migotliwy bal u księcia i księżniczki? A Pan Twardowski tęskniący za Polską i Krakowem? (dumny, polsko-szlachecki Sławomir Mozolewski.) Imponujący łeb Iwa ryczącego groźnie nikogo, nie wystraszy, ale na pewno wzbudzi podziw! Małpki, płócienno-płowe, rozbiegane i rozkrzyczane! I jeszcze bociany z biało-czerwonymi chorągiewkami umocowanymi na grzbietach, które przyniosły Matołka z powrotem do Polski, żebyśmy przypadkiem nie mieli żadnych wątpliwości, jakiej narodowości są te ptaki! Przesuwają się przed oczami widzów kolejne sceny-obrazy i właściwie należałoby wymienić każdy z nich, bo każdy jest osobną opowieścią z przypisanym motywem muzycznym, kolorem, dominującym elementem. To przedstawienie skrzy się dowcipem, humorem, jest pełne łatwych do odczytania aluzji; rysowane cienką kreską sytuacje pełne są odniesień do cech charakterystycznych, stereotypów miejsc, dzięki czemu łatwo rozpoznajemy, gdzie w tej scenie znajduje się nasz bohater. Jest barwne, pełne muzyki i ruchu z zaskakującymi rozwiązaniami scenograficznymi, zaś zespół otrzymał szansę zaprezentowania wszystkich odcieni aktorstwa: mamy tu żywy plan, marionetki, pacynki, jawajki.

Aktorzy w tym przedstawieniu są, jak zwykle, sprawni, dynamiczni. Tańczą, śpiewają i znakomicie nawiązują kontakt z młodą widownią - słowem - kolejną premierę ZTA może sobie zapisać na plus. Wielkie brawa należą się całemu zespołowi (Lidia Lisowicz, Dorota Fluder, Dorota Bąblińska-Korczycka, Katarzyna Morawska, Jacek Maksimowicz, Sławomir Mozolewski, Sylwester Kuper, Radosław Biniek, Rafał Ksiądzyna), szczególnie jednak Dianie Jonkisz, która jest tytułowym Koziołkiem Matołkiem i tą rolą potwierdza, że jest niezmiernie utalentowaną i wszechstronną aktorką.

A Koziołek Matołek?

Choć pożegnał nas serdecznie,/ Już nie musi, biedaczysko,/ Po szerokim szukać świecie/ Tego, co jest bardzo blisko.



Urszula Liksztet
Nowiny Jeleniogórskie
23 marca 2017