Niech cień będzie z wami
Choć dzieci z reguły nie lubią ciemności (co dało się zauważyć albo raczej usłyszeć, kiedy tylko zgasło na widowni światło), a tym bardziej cieni rzucanych przez nocną lampkę, to tym razem miały okazję przekonać się, że nie taki teatr cieni straszny, jak go (niektórzy) malująA spektakl wymalowany przez Czechów jest wyjątkowo przyjazny dziecku. Ze staroindyjskiego eposu „Mahabharata” wybrano znaną historię miłości księżniczki Sávitri do księcia Satyavana i opowiedziano ją za pomocą światła i cienia. W opowieść wprowadzani jesteśmy przez narratora-muzyka, który nie tylko relacjonuje dzieje głównych bohaterów, ale także ilustruje ją muzyką na nietradycyjnych, bo wykonanych przez samych artystów, instrumentach (dzwonki, gwizdki, bębny). Feerie barw i orientalna muzyka przypominać mogą trochę starszym widzom bollywodzkie filmy, gdzie przecież główną rolę odgrywa – oprócz historii miłosnej – taniec i śpiew bajecznie kolorowych bohaterów. I tutaj widzimy piękne postaci w różnych (i różnobarwnych) konfiguracjach, które przywodzą na myśl egzotykę, a zarazem delikatność i finezyjność tradycyjnej indyjskiej garderoby damskiej – sari.
Niezwykła estetyka spektaklu, która jest w stanie zadowolić nawet najbardziej wybrednego smakosza sztuki, nie przysłania jednak warstwy fabularnej. I tak jak w bollywodzkich filmach romans jest niejako pretekstem do ukazania żywiołowej, barwnej i pachnącej curry i imbirem indyjskiej kultury, tak „Sávitri” – przyjmując formę przypowieści – mówi o rzeczach trudnych, ale bardzo ważnych. O tych, o których my – dorośli – zapominamy w codziennej bieganinie, a o których warto opowiedzieć najmłodszym, stojącym dopiero u progu życia. Poważna tematyka nie przeszkadza jednak we wprowadzeniu szczypty komizmu. „Sávitri” nie jest pozbawiona zabawnych scen czy dialogów, które wprawiają (co zresztą było słychać na widowni) w doskonały nastrój.
„Sávitri” to pyszna uczta zarówno dla oczu, jak i dla ducha. Pożeramy wręcz wzrokiem widowisko barwnych świateł i cieni, ale i wzruszamy kryjącą się za pergaminowymi lalkami historią, dzięki której nigdy nie będziemy żyć w duchowej nędzy.
Kamila Tarnowska
Kurier Festiwalowy XVIII MFTL "Spotkania"
28 października 2011