Niech nas wiedzie żółta droga

Na dwa dni przed Wigilią, Teatr Miniatura zaprosił widzów na uroczystą premierę "Czarnoksiężnika z Krainy Oz" na podstawie powieści L. Franka Bauma. To, co mogło się podobać przede wszystkim podczas spektaklu, to na miarę młodego widza skrojony (bez wielu wątków) tekst, pozbawiony nowoczesnych "udziwnień", śpiewne, nośne piosenki, prosta, funkcjonalna scenografia. Atutem okazał się ruch sceniczny, z niezapomnianymi dwiema scenami zbiorowymi, kiedy aktorzy w czarnych garniturach i ciemnych okularach przypominali charakterystycznych bohaterów z filmów "Blues brothers" czy "Matrixa". Na ile rzeczywistość wirtualna i podświadome projekcje "widocznie zaplanowane" przez reżysera, Arkadiusza Klucznika, były odczytane w spektaklu, to już inna kwestia, ale ocena całości zdecydowanie jest pozytywna.

Spektakl może się podobać z wielu powodów. Tworzy barwną opowieść drogi, w której wiodącą rolę odgrywa przede wszystkim pozytywne nastawienie, gotowość do podejmowania wyzwań, przezwyciężanie własnych ograniczeń. Historia Dorotki, która ocenia z perspektywy dziecka rzeczywistość, w jakiej przyszło jej żyć, czyli szare Kansas, może tyleż zadziwiać, co być dobrą wiadomością, że dzieci nie utraciły jeszcze zdolności do krytycznego myślenia. Świat zła jest wzięty w nawias, bo są sposoby na jego okiełznanie. Trudne srawy otrzymują w finale status - załatwione, więc widz może wyjść z przedstawienia z nadzieją, że świat ma jeszcze chwilę na refleksję. Dorotka, Blaszany Drwal, Strach na Wróble i Lew kroczą po zawiłej ścieżce empatii i odkrywania siebie, a wszystko, co jest im potrzebne do radosnego funkcjonowania - odkrywają w sobie.

Można by i pewnie trzeba zastanowić się nad konceptem Arkadiusza Klucznika, który włącza dodatkowe poziomy do interpretacji spektaklu. Chodzi o wirtualną rzeczywistość, w jaką wnika Dorotka. Dziewczynka korzysta... z neta na laptopie i ...zostaje wchłonięta przez trolla (podczas burzy) mającego moc kradzieży tożsamości. Niby pasuje, ale nasuwa się pytanie, jakie ma to przełożenie (spektakl dla odbiorcy 6 plus)? Dane na temat użytkowania komputera dla rozrywki wśród dzieci zapewne są alarmujące, jednak w spektaklu ten wątek nie wybrzmiewa wystarczajaco albo, inaczej, nie zostaje zdyskontowany. Kradzież tożsamości to poważna sprawa, mogąca mieć dramatyczne konsekwencje, więc warto przyjąć zdecydowaną postawę, bo ostatecznie element wychowawczy nie zaistniał w Miniaturze. Poza tym wizualizacje Patryka Bychnowskiego nawiązujące do wirtualnego świata są atrakcyjnym wzmocnieniem scenograficznym.

Do atutów spektaklu należy zaliczyć na pewno przemyślane kostiumy, funkcjonalną scenografię autorstwa Mariki Wojciechowskiej. Muzyka Piotra Klimka wprowadza widza w ciekawe światy brzmień, jest dynamiczna, śpiewne piosenki (do udanych tekstów Dariusza Czajkowskiego) mogą wpaść w ucho - może warto pomyśleć więc o wydaniu płyty? Wokalnie najwięcej partii ma do zaśpiewania Magdalena Żulińska w roli Dorotki i robi to bardzo dobrze, z wyczuciem i swobodą. Najciekawiej jednak wypada wokalnie oraz interpretacyjnie Edyta Janusz-Ehrlich jako Czarownica Zachodu, dając popis pracy nad niewielką rolą. Piotr Kłudka po raz kolejny świetnie sprawdził się w repertuarze "kabaretowym". Ciekawie, mimo pewnych niedociągnięć premierowych, wypadały sceny zbiorówek wokalnych, pokazując, jakie możliwości drzemią w zespole, kiedy ma się pomysły. Przy tej okazji należy pochwalić pracę Urszuli Pietrzak, która znakomicie poradziła sobie na małej przestrzeni teatru w rozplanowaniu i pomyśle na ruch sceniczny.

Miniatura przygotowała udaną premierę, wprowadzając zarówno dzieci, jak i dorosłych w pogodny nastrój, pozwalający się odstresować i zdystansować na ponad godzinę.



Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska online
20 marca 2019