Niech (o)żyją lalki!

Oto nowa, piękna inicjatywa Teatru Lalki i Aktora w Wałbrzychu! W miniony weekend (15-16 października) nastąpiło uroczyste otwarcie Małej Sceny Na Poduszkach. Jak zapowiada dyrektor teatru, Zbigniew Prażmowski, będzie to przestrzeń otwarta na nowe formy artystycznego wyrazu. Ma nie tylko gościć spektakle dla dorosłych (otwarcie sceny dla wałbrzyskich osobistości uświetnił monodram Anny Skubik "Złamane paznokcie. Rzecz o Marlenie Dietrich"), lecz także stać się miejscem teatralnych ćwiczeń warsztatowych

W niedzielę, 16 października, kameralną przestrzeń oswajali zaś mali widzowie, oglądając pełen niezwykłego uroku monodram Aleksandry Pejcz „Nie bójcie się czarownic”. Przedstawienie, oparte na motywach z bajek Pierre\'a Gripariego znakomicie sprawdziło się na małej scenie, gdzie aktorka może przemykać między widzami i nawiązywać z nimi żywy kontakt. Maluchy od początku są zaintrygowane rozgrywającymi się na ich oczach wydarzeniami, zwłaszcza że aktorka zaznacza, że sama będzie główną bohaterką historii. Występuje przy tym w kilku rolach – narratorki, podtrzymującej dialog z publicznością, animatorki lalek oraz bajkowej postaci, dziewczynki-Nadii, która przeciwstawia się wyjątkowo złośliwej czarownicy.

Fabuła jest prosta – czarownica, by zdobyć piękno i młodość, musi pożreć (koniecznie z sosem pomidorowym!) dziewczynkę o imieniu zaczynającym się na literę „N”. Nadia oczywiście ani myśli poddać się jej złej mocy, toteż z pomocą wiecznie śpiącego sklepikarza i ekscentrycznych sąsiadek wymyśli kilka sprytnych forteli, by ocalić życie, a przy okazji znaleźć sposób na pocieszenie młodszej siostrzyczki, Helenki (o której milczącej obecności wspomina od pierwszej sceny). Bohaterka prosi przy tym widzów o radę w trudnych sytuacjach – dzieci zaś chętnie odpowiadają na pytania aktorki (choćby nawet nie na temat i w chwilach najmniej stosownych – ku wielkiej uciesze towarzyszących im rodziców).

Całkowicie autorski spektakl Aleksandry Pejcz to zachwycająca wizualnie miniatura teatralna. Mimo skromnej scenografii (skrzynia z dzwoneczkiem, trzy kije złożone w konstrukcję przypominającą trzepak) animatorka kreuje na oczach maluchów iście baśniowy świat. Kolejne postacie wydobywane są z kufra, czarownica lata na kiju jak na miotle z mechanicznym poświstem, trzy pasy materiału rozpięte na „trzepaku” imitują mały domek, w którym mieszka Nadia. Każda z lalek ma swój indywidualny charakter (duża głowa i zwiewne ubranie, pozwalające na płynność ruchu i „uzupełnienie” ciała bohatera kończynami animatorki); postaci są interesująco niepowtarzalne, mają swoje gesty i tiki, specyficzne powiedzenia (sklepikarz wciąż ziewa i zabawnie pociera wąsy; sąsiadka z burzą loków i w papilotach czka nerwowo). Oryginalnie ukazano też samą czarownicę (ze złowieszczym spojrzeniem i – rzecz jasna – ogromnym nosem) i jej alter ego – dobrego ducha (który stanowi negatyw złej czarownicy – jest ubrany na biało, a względem Nadii zachowuje się przesadnie serdecznie).

Przedstawienie przekazuje również pozytywne wartości – finał ma przekonywać o tym, że warto mieć marzenia, a myślenie o innych pozwala nam uporać się ze złem. Czas spektaklu i dobór środków wyrazu sprawiają, że mali widzowie są zaangażowani w opowiadaną historię od początku do końca – przypisuje się im bowiem rolę aktywnego współtworzenia bajki.

Aleksandra Pejcz ma w sobie wielką energię i spontaniczność konieczne we współpracy z dziećmi. Zupełnie angażuje ich uwagę, sprytnie zacierając granicę między rzeczywistością a iluzją. Mówiąc o sobie: „ja, Nadia, która pokonałam czarownicę”, nie tylko wzmacnia wiarygodność opowieści, ale i rzuca wyzwanie dziecięcym lękom. Lalkarka płynnie przechodzi z roli narratorki do bohaterki, włącza siebie w bajkę, zachowując równocześnie bezpieczną furtkę do przebywania poza nią i spojrzenia na postaci z odpowiedniego dystansu. Gwarantuje także niezwykłe przeżycia estetyczne i prawdziwie dziecięce zdziwienia, jak wspaniałe efekty można osiągnąć z wykorzystaniem skromnych, niepozornych środków.

Świetny spektakl zapowiada – miejmy nadzieję – świetlaną, a zatem bardzo aktywną przyszłość kameralnej przestrzeni w wałbrzyskim teatrze. Mała Scena pozytywnie sprawdzona na dorosłych i młodych widzach – oby działała jak najpiękniej!



Karolina Augustyniak
Dziennik Teatralny Wrocław
25 października 2011