Niektóre role musiałem nieźle grać

W sobotę mija 65 lał od scenicznego debiutu Andrzeja Łapickiego. Teatr Narodowy, z którym wiązał się trzy razy, zgotował aktorowi wystawę.

- Sądząc po zdjęciach, musiałem niektóre role całkiem nieźle grać - stwierdził na piątkowym wernisażu jubilat. 

Czarno-biała galeria fotogramów zawisła w pełnym luster i złoceń, tzw. drewnianym, foyer. Tuż przy Sali Bogusławskiego.

Ciekawie dobrane fotosy dopełnione cytatami z recenzji ułożyły się w cykl zatytułowany po prostu: "Andrzej Łapicki. 65 lat pracy artystycznej".

Nie bez powodu właśnie Teatr Narodowy świętuje jubileusz Łapickiego. Aktor był z tą sceną związany trzykrotnie. Najpierw w latach 1954 - 1957.

- Przyszedłem tu za czasów dyrektorowania Axera. Pierwszą ważną dużą rolę zagrałem w "Aszantce" - wspomina.

Od 1972 roku pracował tu osiem lat, również jako reżyser.

- To był świetny okres - uważa.

- Chociaż zdarzały się środowiskowe nieporozumienia związane z Adamem Hanuszkiewiczem, reżyserem niezwykle oryginalnym - podkreśla.

Dwa lata temu, właśnie na narodowej scenie, z sukcesem powrócił do zawodu rolą Hrabiego Szabelskiego w "Iwanowie".

Od 1 stycznia jest znów członkiem zespołu.

Wystawa przypomina najważniejsze dokonania Łapickiego wNarodowym. Oprócz Łońskiego w "Aszantce", także Majora w "Trzy po trzy" Fredry, Szpigielskiego w "Miesiącu na wsi" Turgieniewa czy Arnolfa w "Szkole żon" Moliere\'a.

Kuratorem wystawy jest Michał Smolik. - Rzetelnie wywiązał się z zadania - ocenia dyrektor Narodowego Jan Englert.

- Ekspozycja jest niezwykle interesująca - zgadza się bohater wieczoru.

- Patrzę na zdjęcia z lat 70. i widzę, że już wtedy byłem siwy - konstatuje. - Czas mija, a ja trwam.



Jolanta Gajda-Zadworna
Zycie Warszawy
8 lutego 2010
Portrety
Andrzej Łapicki