Niezawodne BTT

Mobilność młodych ludzi przemieszczających się bez trudu po Europie, powoduje konieczność stałego uzupełniania szeregów zespołu i stwarzania im odpowiednio atrakcyjnych warunków - o castingu do Bałtyckiego Teatru Tańca, który odbył się 9 marca, pisze na swoim blogu Marek Weiss, dyrektor Opery Bałtyckiej w Gdańsku.

Wczoraj [9 marca] odbył się, jak co roku o tej porze, kolejny casting do BTT. Jak zwykle otrzymaliśmy ponad 150 zgłoszeń z całego świata. Do Gdańska dotarła z tej grupy jak zwykle połowa kandydatów. Trzeba pamiętać, że przyjeżdżają na własny koszt i nie zapewniamy im noclegów

Nie zapewniamy niczego, prócz szansy wejścia na salę i zaprezentowania swoich umiejętności. Nie stoją przed teatrem w spektakularnych kolejkach, bo casting jest profesjonalnie przygotowany przez naszą ekipę administracyjną i tancerze są podzieleni na grupy mające swoje wyznaczone godziny. Zwykle są to bardzo młodzi ludzie. Wśród nich wielu absolwentów szkół baletowych z kraju i nie tylko. Przeważnie taka podróż do Gdańska jest dla nich kosztowną przygodą, a szansa na uzyskanie angażu do sławnego już w świecie zespołu BTT jest niewielka, bo dysponujemy bardzo ograniczoną ilością wolnych miejsc po tych artystach, którzy z najróżniejszych powodów nie mogli z nami dalej współpracować. A jednak zainteresowanie naszymi castingami jest coraz większe.

Dobrze to rokuje na przyszłość, bo tam gdzie większy wybór, tam szanse wyszukania ciekawych osobowości tanecznych się zwiększają. To ważne w sytuacji, kiedy kryteria wyboru stają się coraz bardziej wymagające. Poziom zespołu stale się podnosi i przyjeżdżający do nas tancerze z coraz większym trudem starają się dorównać koleżankom i kolegom z BTT i wpasować się w coraz trudniejsze choreografie. Część z nich przyjeżdża wcześniej, żeby zobaczyć spektakl niedzielny, który wstawiamy zawsze do planu przed poniedziałkowym castingiem, żeby goście wiedzieli do jakiej rzeczywistości aspirują. Wielu naszych wspaniałych dzisiaj solistów pamięta, jakie wrażenie zrobił na nich taki spektakl oglądany przed egzaminem następnego dnia. Wczoraj wzruszyła nas relacja pełna zachwytu nad "Snem Nocy Letniej" tancerza pochodzącego z Mozambiku, który po swojej prezentacji ma ogromne szanse na przyjęcie do zespołu. Większość z tych ludzi zna dokonania BTT z internetu. Taki pierwszy kontakt z zespołem na żywo jest zwykle dla nich szokujący, bo dopiero wtedy widać ogromną siłę artystyczną, jaka dysponują nasi artyści prowadzeni z żelazną dyscypliną i wspaniałą wyobraźnią przez Izadorę Weiss. Ogromne wrażenie robi też na przyjezdnych kontakt z publicznością. Kiedy widzą salę nabitą do ostatniego miejsca i stojące owacje, jak to miało miejsce na marcowych spektaklach "Snu Nocy Letniej", to mówią, że ich marzeniem jest stanąć na Bałtyckiej scenie i przeżyć to od tamtej strony rampy.

A ja mogłem tylko żałować, że nie było wśród tej cudownej publiczności tych kilku kolegów z orkiestry i chóru, którzy w imieniu związków zawodowych poskarżyli się w urzędzie marszałkowskim, że spektakle BTT świecą pustkami i nie warto wydawać na nie publicznych pieniędzy. Takie głosy rymują się z tamtymi z Wuppertalu sprzed wielu lat, kiedy mówiono "Szkoda każdej naszej marki wydanej na pani beznadziejne przedstawienia". Te słowa skierowane były do Piny Baush, jedynej, która imię miasta Wuppertal rozsławiła potem na cały świat. Powie niejeden, że to nazbyt śmiała analogia podyktowana moją subiektywną oceną. Ale mnie akurat nie było w piątek i w sobotę, kiedy cała widownia zerwała się ze swoich miejsc, żeby dać wyraz swoim emocjom. Może więc nie jestem taki osamotniony w swoich zachwytach nad cudownym zespołem BTT i jego pracowitą szefową, która zmagając się z najtrudniejszym zadaniem w jej dotychczasowej karierze, jakim jest "Burza" według Szekspira, dokonywała cudów, żeby w sytuacji, kiedy bogatsze zespoły w bardziej atrakcyjnych miastach zwerbowały w środku sezonu kilku naszych tancerzy, utrzymać jednak repertuar i nie dopuścić do zapaści zespołu pracującego z poświęceniem nad ciągłością swojego rozwoju.

Na całym świecie kompanie baletowe, czy zespoły teatrów tańca odznaczają się większą płynnością kadr i międzynarodowym składem, niż w operze, czy dramacie. To wiąże się że zdecydowanie niższą przeciętną wieku tancerzy i uniwersalnym charakterem ich ekspresji niezależnej od barier językowych. Mobilność młodych ludzi przemieszczających się bez trudu po Europie, powoduje konieczność stałego uzupełniania szeregów zespołu i stwarzania im odpowiednio atrakcyjnych warunków. Atrakcyjność Opery Bałtyckiej, w ramach której działa BTT, to uroda Trójmiasta, wspaniała publiczność i niezawodna jakość artystyczna nie tylko na premierze, ale również na każdym kolejnym spektaklu, co jest zdecydowaną rzadkością w praktykach etatowych instytucji artystycznych. Minusem jest klimat, bieda i wciąż utrudniony kontakt że światem. Dlatego taki na przykład tancerz z Mozambiku musi dobrze przemyśleć, czy samotność, jaka stanie się na jakiś czas jego udziałem w Gdańsku, zostanie należycie zrekompensowana życiem na próbach i spektaklach w ramach szczupłej rodziny BTT. Nie wszyscy to wytrzymują i mieliśmy przypadki, kiedy właśnie ta samotność stawała się dla tancerza, czy tancerki nie do przezwyciężenia. Teraz tęsknią za nami z oddali. Jeden z nich właśnie gościł na ostatnich "Snach Nocy letniej" i powiedział, że teraz bardziej docenia to, co tutaj przeżył jako artysta. Tak to już jest, że mniej doceniamy to co mamy, a bardziej to, co utracimy.



Marek Weiss
www.operabaltycka.pl/blog
13 marca 2015
Portrety
Marek Weiss