Norwidem w kryzys

Norwid był jednym z pierwszych polskich pisarzy, którzy na serio zajmowali się problematyką cywilizacji pieniądza. I chyba dopiero teraz, po dwóch dekadach transformacji, kiedy kapitalizm jako tako u nas okrzepł, możemy odczytać przesłanie tej sztuki

Norwid napisał "Aktora" zainspirowany bankructwem francuskiego bankiera Thurneyssena. Zadara nie dokonał roszad w oryginalnym tekście. "Aktor" to dzieje hrabiego Jerzego (Oskar Hamerski), który po bankructwie finansisty Gluckschnella traci rodzinną fortunę, będącą źródłem utrzymania matki (Ewa Wiśniewska) i siostry Elizy (Patrycja Soliman). Wysadzony z siodła arystokrata fraternizuje się z aktorami. Ten towarzyski mezalians to przewrotna metafora. Norwid wierzył w prymat sztuki nad ekonomią, ale - inaczej niż wielu romantyków - nie uważał biznesu za gorszą sferę rzeczywistości.

W "Aktorze" jest mnóstwo tropów, które odnoszą się do rzeczywistości pierwszych dekad XXI wieku. Aktorzy mówią językiem oryginału, ale paradują ubrani współcześnie, z komórkami i iPadami w dłoniach. Kłopoty zubożałej, a mimo to szastającej pieniędzmi burżuazji przypominają tarapaty finansowe naszych nuworyszy, uwikłanych w bankowe pożyczki. Dysputy o naturze sztuki i serwitutach - ideowych i finansowych - które obligują (lub nie) artystów wobec społeczeństwa, przypominają polemiki dzisiejszych modnych twórców/aktywistów.

Świetnym pomysłem było umieszczenie widowni na obrotowej platformie, która płynnie przenosi publiczność na kilka planów: wnętrza pobliskiej kawiarni Antrakt, recepcji podrzędnego hoteliku, salonu luksusowej willi, kulis teatru, w którym dla podreperowania finansów wystawia się Szekspira.

Mankamentem spektaklu jest nadmiar słowa, Zadara zbyt kurczowo trzyma się litery oryginału. Posługujący się archaiczną norwidowską polszczyzną aktorzy są momentami niezrozumiali, w słowotoku gnie idea - dopiero lektura programu inscenizacji pozwala zrekonstruować reżyserskie przesłanie.



Małgorzata Toruńska
Gazeta Prawna
11 lutego 2012
Spektakle
Aktor