Notatki z Rosji (3)

Omsk jest stolicą Syberii. Ma wspaniały budynek teatru lalek, którego można pozazdrościć. I co dwa lata organizuje festiwal. Do Omska z każdej strony daleko, może dlatego Stanisław Dubkov, niezwykle prężny szef teatru i festiwalu, ściąga artystów zewsząd. Przez tydzień Syberia staje się centrum lalkarskiego świata.

W tym roku też było bogato, wystąpili lalkarze z 14 krajów, od Japonii po Brazylię, od Chin po Finlandię. Było różnorodnie, od Sasa do Lasa, jak to często na lalkowych festiwalach. W programie znalazły się przedstawienia dla najmłodszych i wyrafinowane produkcje dla dorosłych. No, ale takie jest lalkarstwo. Siedzę właśnie przez dwa dni w Toruniu, na XXIV lalkowych Spotkaniach, piszę o Omsku, bo jest podobnie. W Toruniu trzeba będzie porównać Tuliluli łódzkiego Pinokia dla raczkujących niemowląt, Szelmostwa Skapena z Opola, zdaniem twórców dla dziesięciolatków, i Dziady. Noc drugą z Wierszalina. Zupełnie jak w Omsku, tyle że na Syberii było doprawdy lalkowo, jak to jest na lalkarskich festiwalach na świecie. Nawet jeśli nie spotykamy się artystycznie, odkrywamy zawsze rozmiary lalkarskiego gatunku. No i w Omsku było tłumnie na widowniach. W Toruniu z widzami jest rozmaicie, a i lalkarskie środki wypowiedzi pojawiają się sporadycznie, jak kij bejsbolowy na stadionie piłkarskim. Zatem... wróćmy do Omska.

W tym roku też było bogato, wystąpili lalkarze z 14 krajów, od Japonii po Brazylię, od Chin po Finlandię. Było różnorodnie, od Sasa do Lasa, jak to często na lalkowych festiwalach. W programie znalazły się przedstawienia dla najmłodszych i wyrafinowane produkcje dla dorosłych. No, ale takie jest lalkarstwo. Siedzę właśnie przez dwa dni w Toruniu, na XXIV lalkowych Spotkaniach, piszę o Omsku, bo jest podobnie. W Toruniu trzeba będzie porównać Tuliluli łódzkiego Pinokia dla raczkujących niemowląt, Szelmostwa Skapena z Opola, zdaniem twórców dla dziesięciolatków, i Dziady. Noc drugą z Wierszalina. Zupełnie jak w Omsku, tyle że na Syberii było doprawdy lalkowo, jak to jest na lalkarskich festiwalach na świecie. Nawet jeśli nie spotykamy się artystycznie, odkrywamy zawsze rozmiary lalkarskiego gatunku. No i w Omsku było tłumnie na widowniach. W Toruniu z widzami jest rozmaicie, a i lalkarskie środki wypowiedzi pojawiają się sporadycznie, jak kij bejsbolowy na stadionie piłkarskim. Zatem... wróćmy do Omska.

Syberyjski festiwal nie odkrywał może nowych przestrzeni i możliwości teatralnej lalki, ale kilka pokazanych tam spektakli wartych jest uwagi. Najpierw Żywa dusza Teatru Lalek Ajstionok z Irkucka. Historia nieco à la niegdysiejszy Medyk Tomaszuka. O ubogiej dziewczynie Melanii, która pochyla się nad każdym ludzkim cierpieniem, w przeciwieństwie do bogatych i skupionych na własnych przyjemnościach i korzyściach sąsiadów, za co na końcu otrzyma nagrodę. Spektakl czerpie z najlepszych tradycji teatru inscenizacji, w którym wszystko się dodaje: atrakcyjna przestrzeń, bogata, zaskakująca, odsłaniająca wciąż nowe miejsca akcji, doskonałe aktorstwo, świetnie pomyślane i animowane lalki (bryłowate figury sąsiadów, stolikowe – głównych bohaterów), rewelacyjna warstwa wokalna (śpiew à capella), klarowny, czysty pomysł inscenizacyjny, konsekwentnie prowadzący pojawiające się wątki, w napięciu i uwadze widzów, no i na dodatek taki szamańsko-rytualny klimat całości, wciskający w fotel, fascynujący. Widziałem to przedstawienie dwukrotnie na przestrzeni ostatniego roku i drugie spotkanie jeszcze powiększyło mój entuzjazm. Reżyserem przedstawienia jest Jurij Utkin, szef artystyczny teatru, pracujący od czasu do czasu w różnych rosyjskich teatrach lalek. Bez wątpienia lalkarz, wrażliwy i rozumiejący lalkę. Żywa dusza to spektakl będący raczej podsumowaniem doświadczeń współczesnego lalkarstwa, niczego nowego nie proponuje, ale daje możliwość spotkania z mistrzowskim teatrem lalek, którego nigdy nie ma zbyt wiele.

Zaskakująca za to była prezentacja Teatru Lalek z Szanghaju, zespołu specjalizującego się w technice teatru cieni, który pokazał Opowieść o Mulan. Mulan, młoda dziewczyna, wyćwiczona w sztuce walki, dzielna i niepokorna, udaje się w przebraniu na wojnę, by bronić swojej ojczyzny. Oczywiście zwycięża i w końcu szczęśliwie wraca do rodziców. Atrakcja jednak nie w samej historii, ale w jej opowiedzeniu. Mamy niby teatr cieni, ale inny, powiększony, uzupełniony zewnętrznymi projekcjami i perfekcyjny. Ekran wypełnia całe okno sceny, ma z pewnością rozmiary min. 2 metry wysokości, 6-7 długości. Za nim, przy bardzo jasnym ledowym oświetleniu, porusza się bodaj 20 animatorów, animujących dziesiątki lalek. Niekiedy jedną płaską lalkę cieniową prowadzi kilkoro animatorów. Są perfekcyjni, doskonale zgrani i wykonują za ekranem rodzaj tańca. Na ich działania, z przodu sceny rzucane są projekcie wyświetlające sceny batalistyczne, przejazdy konnych armii, zawsze nieco przykrytych kurzem, pomniejszonych, widocznych z oddali, w różnych partiach ekranu. Projekcje obejmują też krajobrazy, ale subtelne, jakby z pastelowych miniatur, czy widoki zmieniającej się pogody. Tak więc animacja bezpośrednia wydobywa szczegóły, pierwszy plan, w tle zaś w doskonałej harmonii z główną akcją płynie fascynujący obraz wydarzeń budujących klimat opowiadanego eposu. Słyszymy wyłącznie sferę dźwięków tworzących nastrój, klimat, emocje. Tekst, w postaci krótkich prezentacji zawartości poszczególnych scen odczytujemy z ustawionego z boku sceny ekranu. To świetnie pomyślany pokaz i niezwykła prezentacja tradycyjnego chińskiego teatru cieni zderzonego z nowoczesnymi środkami współczesnych mediów.

W Omsku było więcej interesujących przedstawień, poczynając od poznańskiego Moliera, który zebrał mnóstwo nagród, ale o wszystkim się nie da.



Marek Waszkiel
Blog Marka Waszkiela
20 kwietnia 2018