Nowa gwiazda Opery Krakowskiej

Jest piękna, zgrabna, o długich nogach, lśniących włosach i wyjątkowo muzykalna. Opera Krakowska ma nową gwiazdę. To Zuza, 2-letnia koza, która przyciąga uwagę widzów i kradnie solistom uwielbienie publiczności - pisze Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz w Dzienniku Polskim.

tygodnie, ale pracownicy Opery Krakowskiej przygotowali najlepszy scenariusz występów.

Jedynie zwierzęta kopytne, aby występować na scenie, muszą mieć plik dokumentów. Pozostałe mogą grać w przedstawieniu bez pełnych kartek segregatorów.

- Jest bardzo mądrym zwierzęciem, ale i bardzo upartym. Trzeba ją przekupywać jedzeniem. Lubi marchewkę, jabłko, owies - tłumaczy Mirosław Siekacz, opiekun kozy, na co dzień prowadzący Teatr Iluzji.

Jak bardzo zwierzę jest uparte, przekonał się w niedzielę Adam Sobierajski, operowy Nemorino. - Orkiestra gra, mam z kozą wejść na scenę, by zaśpiewać arię, a ona nie chce się ruszyć. Czas mija, za chwilę śpiewam, a koza nic. Nawet marchewka nie pomogła - opowiada Adam Sobierajski.

- Koza jest bardzo miła. Do tej pory nie miałem z nią ekscesów - podkreśla Vasyl Grokholskyi, także Nemorino. - Pierwszy raz gram ze zwierzakiem na scenie.

Zuza jest także bardzo muzykalna. - Gdy zaczynała brać udział w próbach, wyśpiewywała końcówki arii. Później trochę beczała, w końcu się przyzwyczaiła i słucha muzyki w milczeniu i z zainteresowaniem - tłumaczy Mirosław Siekacz.

Scena i zwierzęta

Wiele lat temu na scenie Opery Krakowskiej pojawił się już koń Tytoń, który grał w "Balu maskowym" jeszcze za czasów dyrektor Ewy Michnik. Później w "Baronie cygańskim" z pudełka wyciągany był królik.

- Nie jest łatwo śpiewać arię, być skupionym na muzyce i pamiętać, aby królika wyciągnąć z pudełka delikatnie i pilnować, żeby nie uciekł. Zwierzęta też się stresują - mówi Adam Sobierajski.

Zwierzęta pojawiały się też na innych scenach, między innymi w krakowskim Starym Teatrze w "Fauście" grał pudel, w Teatrze Słowackiego w "Wyobraźcie sobie" kundel, w STU w "Hamlecie" maszerowały szczury. I za każdym razem cieszyły się wielkim zainteresowaniem widzów.



Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz
Dziennik Polski
19 grudnia 2012