O buncie nastolatków

"Przedwiośnie" Stefana Żeromskiego na Dużej Scenie Teatru Wybrzeże. Powieść obudziła wielkie kontrowersje, jak będzie z gdańskim przedstawieniem?

Wystawienie "Przedwiośnia" Stefana Żeromskiego w teatrze wymaga odwagi. Co zrobić, żeby nie powstała kolejna grzeczna adaptacja szkolnej lektury, produkcyjniak czy romansidło z rewolucją w tle? Romansów mamy w tej powieści na pudy, ale i politycznych płomiennych tyrad nie brakuje.

W Teatrze Wybrzeże adaptacji i reżyserii podjęła się Natalia Korczakowska, przy współpracy dramaturgicznej Wojciecha Zrałek-Kossakowskiego. Gdy gasną światła na widowni i unosi się kurtyna, wysoko nad sceną (nieco z boku) bajecznie kolorowy kilim przywołuje obraz łąk, pól i lasów. Spośród traw wyłania się naga postać i powoli opuszcza na linie dół - to Cezary Baryka. Głos narratora zabiera nas w podróż: "Idź. Coraz dalej i dalej w poszukiwaniu znaczenia Rewolucji. Zamknij oczy. Uwolnij wyobraźnię. Jesteś w najpiękniejszej miejscowości - oazie na naftowej pustyni, Baku - pachnącej od roślinności i kwiatów Południa. Jest rok 1915. Teraz otwórz oczy."

Tak zaczyna się spektakl, więc uwalniamy wyobraźnię. W Baku trwa rewolucja. Cezary Baryka ma lat 14. Jest świadkiem dramatycznych wydarzeń; rzezi Ormian, gwałtów, grabieży, umiera matka, ojciec zaginął na wojnie. Kiedy wraca, obaj wyruszają do Polski. Seweryn Baryka (gra go Cezary Rybiński) umiera w drodze, przed śmiercią roztaczając przed oczami syna obraz Polski jako kraju "szklanych domów" i szczęśliwości.

W gdańskim spektaklu scena jest prawie pusta, wysoka i ogromna - widzimy odsłonięte kulisy, w górze teatralną maszynerię, zbudowano nawet zejście pod scenę. Scenografia to atut tego przedstawienia. Anna Met pomysłowo buduje miejsca akcji. Zadziwia jej wyobraźnia. Elementem dekoracji może być folia lub pudło fortepianu bez nóg, na którym gra Wanda Olszańska, 16-letnia pannica zakochana w Baryce (Justyna Bartoszewicz). Mamy płynne przenikanie się planów i obrazów. Akcja toczy się szybko (czasami tylko zdarzają się dłużyzny, jak taniec Karoliny).

Akt drugi to głównie rozmowy. Aktorzy z pełnym zaangażowaniem wygłaszają arcymądre tyrady, ze wszech miar słuszne, choć są to prawdy oczywiste.

Jedyną sceną, która ma napięcie dramaturgiczne, jakieś emocje, jest rozmowa Cezarego Baryki z Gajowcem (gra go Grzegorz Gzyl). W tej scenie przestaje szeleścić papier, znowu jesteśmy w teatrze. Zasługa to niewątpliwa aktorów. Akt pierwszy trwa dwie godziny, akt drugi, jakby dopisany do pierwszego, to tylko niespełna pół, i jest jak doklejona sztuczna broda.

Nie ma w tym spektaklu ról wybijających się. Główny bohater Cezary Baryka, Czaruś, jak mówią o nim przyjaciele i... kochanki to "samopas puszczany, dziwny chłopiec, rojący piękne sny o szklanych domach, łokciem przepychający się przez splątany gąszcz najżywotniejszych spraw swej nowej ojczyzny" - tak napisał o bohaterze powieści Gustaw Herling-Grudziński. W gdańskim spektaklu Baryka to jedynie zbuntowany nastolatek, który nie zmienia się, kiedy przyjeżdża do Polski. Wciąż pozostaje chłopcem, podobnie jak jego przyjaciel Hipolit (Piotr Witkowski). Zapamiętamy ładną scenę, gdy obaj udają się na przejażdżkę - są jak narowiste konie czystej krwi brykające na łące. Ruch sceniczny to dzieło Mikołaja Mikołajczyka.

Przyznam się do rzeczy niepopularnej. Cenię "Przedwiośnie". Było ostrzeżeniem przed rewolucją i choć Żeromski znał rewolucję jedynie z opowieści uciekinierów z Rosji, wiedział, że może przyjść do Polski. Pytał rządzących: "A wy, wielkorządcy, coście zrobili z tego utęsknienia umierających? Boicie się wielkiego czynu, wielkiej reformy agrarnej. Czemu tu tyle nędzy". Te słowa odważył się napisać człowiek uważany niemal za wieszcza. Po publikacji "Przedwiośnia" stał się najbardziej kontrowersyjnym pisarzem, a Sodalicja Mariańska uznała powieść za jedną z najbardziej szkodliwych. Domagano się odebrania Żeromskiemu odznaczeń i wyrzucenia z mieszkania na Zamku Królewskim. Nie sądzę, żeby gdański spektakl wzbudził gorące dyskusje, a młodzież będzie jednak musiała przeczytać powieść, bo w teatrze zobaczy jedynie wariacje na temat.»

""Przedwiośnie" wg Stefana Żeromskiego w reż. Natalii Korczakowskiej w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Grażyna Antoniewicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

«"Przedwiośnie" Stefana Żeromskiego na Dużej Scenie Teatru Wybrzeże. Powieść obudziła wielkie kontrowersje, jak będzie z gdańskim przedstawieniem?

Wystawienie "Przedwiośnia" Stefana Żeromskiego w teatrze wymaga odwagi. Co zrobić, żeby nie powstała kolejna grzeczna adaptacja szkolnej lektury, produkcyjniak czy romansidło z rewolucją w tle? Romansów mamy w tej powieści na pudy, ale i politycznych płomiennych tyrad nie brakuje.

W Teatrze Wybrzeże adaptacji i reżyserii podjęła się Natalia Korczakowska, przy współpracy dramaturgicznej Wojciecha Zrałek-Kossakowskiego. Gdy gasną światła na widowni i unosi się kurtyna, wysoko nad sceną (nieco z boku) bajecznie kolorowy kilim przywołuje obraz łąk, pól i lasów. Spośród traw wyłania się naga postać i powoli opuszcza na linie dół - to Cezary Baryka. Głos narratora zabiera nas w podróż: "Idź. Coraz dalej i dalej w poszukiwaniu znaczenia Rewolucji. Zamknij oczy. Uwolnij wyobraźnię. Jesteś w najpiękniejszej miejscowości - oazie na naftowej pustyni, Baku - pachnącej od roślinności i kwiatów Południa. Jest rok 1915. Teraz otwórz oczy."

Tak zaczyna się spektakl, więc uwalniamy wyobraźnię. W Baku trwa rewolucja. Cezary Baryka ma lat 14. Jest świadkiem dramatycznych wydarzeń; rzezi Ormian, gwałtów, grabieży, umiera matka, ojciec zaginął na wojnie. Kiedy wraca, obaj wyruszają do Polski. Seweryn Baryka (gra go Cezary Rybiński) umiera w drodze, przed śmiercią roztaczając przed oczami syna obraz Polski jako kraju "szklanych domów" i szczęśliwości.

W gdańskim spektaklu scena jest prawie pusta, wysoka i ogromna - widzimy odsłonięte kulisy, w górze teatralną maszynerię, zbudowano nawet zejście pod scenę. Scenografia to atut tego przedstawienia. Anna Met pomysłowo buduje miejsca akcji. Zadziwia jej wyobraźnia. Elementem dekoracji może być folia lub pudło fortepianu bez nóg, na którym gra Wanda Olszańska, 16-letnia pannica zakochana w Baryce (Justyna Bartoszewicz). Mamy płynne przenikanie się planów i obrazów. Akcja toczy się szybko (czasami tylko zdarzają się dłużyzny, jak taniec Karoliny).

Akt drugi to głównie rozmowy. Aktorzy z pełnym zaangażowaniem wygłaszają arcymądre tyrady, ze wszech miar słuszne, choć są to prawdy oczywiste.

Jedyną sceną, która ma napięcie dramaturgiczne, jakieś emocje, jest rozmowa Cezarego Baryki z Gajowcem (gra go Grzegorz Gzyl). W tej scenie przestaje szeleścić papier, znowu jesteśmy w teatrze. Zasługa to niewątpliwa aktorów. Akt pierwszy trwa dwie godziny, akt drugi, jakby dopisany do pierwszego, to tylko niespełna pół, i jest jak doklejona sztuczna broda.

Nie ma w tym spektaklu ról wybijających się. Główny bohater Cezary Baryka, Czaruś, jak mówią o nim przyjaciele i... kochanki to "samopas puszczany, dziwny chłopiec, rojący piękne sny o szklanych domach, łokciem przepychający się przez splątany gąszcz najżywotniejszych spraw swej nowej ojczyzny" - tak napisał o bohaterze powieści Gustaw Herling-Grudziński. W gdańskim spektaklu Baryka to jedynie zbuntowany nastolatek, który nie zmienia się, kiedy przyjeżdża do Polski. Wciąż pozostaje chłopcem, podobnie jak jego przyjaciel Hipolit (Piotr Witkowski). Zapamiętamy ładną scenę, gdy obaj udają się na przejażdżkę - są jak narowiste konie czystej krwi brykające na łące. Ruch sceniczny to dzieło Mikołaja Mikołajczyka.

Przyznam się do rzeczy niepopularnej. Cenię "Przedwiośnie". Było ostrzeżeniem przed rewolucją i choć Żeromski znał rewolucję jedynie z opowieści uciekinierów z Rosji, wiedział, że może przyjść do Polski. Pytał rządzących: "A wy, wielkorządcy, coście zrobili z tego utęsknienia umierających? Boicie się wielkiego czynu, wielkiej reformy agrarnej. Czemu tu tyle nędzy". Te słowa odważył się napisać człowiek uważany niemal za wieszcza. Po publikacji "Przedwiośnia" stał się najbardziej kontrowersyjnym pisarzem, a Sodalicja Mariańska uznała powieść za jedną z najbardziej szkodliwych. Domagano się odebrania Żeromskiemu odznaczeń i wyrzucenia z mieszkania na Zamku Królewskim. Nie sądzę, żeby gdański spektakl wzbudził gorące dyskusje, a młodzież będzie jednak musiała przeczytać powieść, bo w teatrze zobaczy jedynie wariacje na temat.



Grażyna Antoniewicz
Dziennik Bałtycki
17 marca 2015
Spektakle
Przedwiośnie