O czym się mówi we współczesnym teatrze?

Tegoroczne przedstawienia kontrapunktowe starają się zinterpretować współczesny świat. Często jest to gorzka diagnoza: kryzys społeczny. Nawet, jakby powiedział jeden z bohaterów spektaklu „Był sobie Polak...", jest to kryzys społeczno-ekonomiczno-moralny.

„Kazimierz i Karolina" w realizacji Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze, opowiada historię pewnej miłości, która kończy się wraz z utratą pracy przez Kazimierza. To jednak tylko pretekst by pokazać stadium rozkładu wyższych wartości i władzę pieniądza. Choć kilka zabiegów reżyserskich przyciąga uwagę (ludzie - automaty, ludzie- marionetki, Klub Radość, który wcale nie jest radosny), to cały spektakl wydaje się być o wszystkim i o niczym. Trudno w tym chaosie odnaleźć intencje poszczególnych bohaterów. Jeśli komediowość ma się opierać na ciągłym jedzeniu lodów i pluciu wodą przez Schurzingera, to ja tego nie kupuję.

Zdecydowanie lepiej odbiera się kolejny spektakl, czyli „Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł" (Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie) w reżyserii Remigiusza Brzyka. Sztuka Pawła Demirskiego „jedzie po bandzie" mówiąc kolokwialnie. Co rusz wypadamy z toru poprawności politycznej, społecznej czy religijnej. Wszystkie przywary Polaków, ich słabostki, lęki i problemy muszą zostać odpokutowane. Tymczasem znajdujemy się w przedziwnym czyśćcu. Rewelacyjna scenografia i charakteryzacja postaci na zombie przenoszą w świat troszkę z gry komputerowej, troszkę z poczekalni w szpitalu, troszkę z oddziału psychiatrycznego. Także bohaterowie to istna śmietanka towarzyska pokręconego świata, to ofiary wojny, systemu, sytuacji gospodarczej itd. Spektakl wywołuje salwy śmiechu, jednak często jest to śmiech grzęznący w gardle. Bo z czego się śmiejemy?

Z samych siebie się śmiejemy. Rewelacyjna, nadal aktualna sztuka do rozliczenia się ze swoją tożsamością jako obywatela Polski i świata.

Poza konkursem można było zobaczyć monodram „Tato nie wraca" w wykonaniu świetnej Agnieszki Przepiórskiej, wyreżyserowany przez Piotra Ratajczaka.  To w przewrotny sposób pokazana tęsknota dorosłej kobiety za nieobecnym ojcem. Opuszczenie, odrzucenie, mają swe skutki na przestrzeni całego życia bohaterki. Nie jest to ckliwa czy dołująca opowieść. Zgrabnie napisany tekst mówi o tym problemie zarówno lekko, jak i dramatycznie. Wszytko jest tu wyważone i zagrane do ostatniej nuty. To także pewna interakcja z publicznością. Przepiórska rewelacyjnie nawiązuje kontakt z odbiorcą, nie można oderwać wzroku, nie można zatkać uszu, trzeba to z nią przeżyć.

 



Patrycja Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
10 kwietnia 2014