O "dobrej śmierci" i tym, co po niej

W sobotę lubelscy teatromani staną przed koniecznością dokonania wyboru. Na ten wieczór dwa teatry zaplanowały premiery. Teatr Osterwy - "Wiele hałasu o nic" Szekspira, zaś Scena Prapremier InVitro - prapremierowy spektakl "Śmierć szczęśliwa" według tekstów Alberta Sumaka. I temu drugiemu właśnie poświęćmy dziś kilka zdań

Często się zdarza, że przygotowywane premiery, a prapremiery tym bardziej, okrywa większa lub mniejsza tajemnica. W przypadku "Śmierci szczęśliwej" mówienie o tajemnicy jest jak najbardziej zasadne.

Tajemniczy jest autor sztuki, a właściwie - jak sam to nazwał - "wprawek literackich", które wysłał Łukaszowi Witt-Michałowskiemu. Albert Sumak to pseudonim osoby, która podjęła decyzję o eutanazji. W dołączonym do owych tekstów liście napisał: "(…) moja śmierć jest moją i tylko moją świadomie podjętą decyzją. (…) jako człowiek, jako myśląca istota, posiadająca wolną wolę, uważam, że mam prawo zadecydować o tym, jak chcę żyć i czy w ogóle chcę żyć na warunkach, jakie proponuje mi moje ciało. Od czterech lat walczę z chorobą, która powoli pozbawia mnie zdolności ludzkich niezbędnych do życia. Do życia, nie do wegetacji".

A zatem spektakl o tajemnicy śmierci? W jakimś stopniu zapewne tak. Ale Witt-Michałowski mówi, że w swojej realizacji nie chce ustosunkowywać się do eutanazji. Bardziej interesuje go to, co dzieje się z osobą, która po - nazwijmy to tak - udzieleniu pomocy w odejściu pozostaje i musi z tym żyć. Nie oczekuję rozstrzygających odpowiedzi, ale samo postawienie pytań w tych kwestiach już jest rzeczą ważną i odważną. Czekam z zainteresowaniem.

Spektakl Sceny Prapremier InVitro jest realizowany we współpracy z Wrocławskim Teatrem Pantomimy, którego dyrektor, Zbigniew Szymczyk (znany w Lublinie z pracy przy "Widnokręgu" i "Białym Dmuchawcu") jest autorem choreografii. A wśród wykonawców zobaczymy też Wojciecha Kapronia z Lubelskiego Teatru Tańca.



Andrzej Z. Kowalczyk
Polska Kurier Lubelski
26 stycznia 2011