O spektaklch festiwalowych
W piątek w Skierniewicach rozpocznie się Festiwal Poszukiwanie Alternatywy. Poniżej prezentujemy opisy spektakli, które zagoszczą na FestiwaluTeatr Ósmego Dnia (Poznań)
„ARKA”
Scenariusz i reżyseria: zespół Teatru Ósmego Dnia
Scenografia światło: Jacek Chmaj
Muzyka: Arnold Dąbrowski
Kostiumy: zespół przy współpracy Izy Rudzkiej
Aktorzy: Ewa Wójciak, Halina Chmielarz, Karolina Pawełska, Adam Borowski, Marcin Głowiński, Tadeusz Janiszewski, Jakub Kapral, Marcin Kęszycki, Przemysław Mosiężny, Andrzej Majos, Tomasz Michniewicz, Piotr Najrzał, Jacek Nowaczyk, Jakub Staśkowiak, Janusz Stolarski, Dominik Złotkowski.
Premiera: Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych, HOLZMINDEN, 11.07.2000r.
Spektakl ARKA został pokazany w Bolonii w 2000 roku w ramach Europejskiej Stolicy Kultury, na Festival de Theatre de Rue w Aurillac, na XII Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym MALTA w Poznaniu, na Fira de Teatro w Tarredze oraz m.in. w Meksyku, Singapurze, Kolumbii, Wenezueli, Południowej Korei, Brazylii.
„Arka” wciąż przypomina nam, że żyjemy w epoce uciekinierów, tułaczy i koczowników, którzy przemierzają kontynenty, ogrzewają dusze wspomnieniami duchowego czy etycznego, niebiańskiego czy geograficznego, prawdziwego czy urojonego domu.
Jego symbolem w spektaklu jest wielki uskrzydlony statek – wielopoziomowa, ruchoma scena, kolejne wcielenia Arki Noego, która, gdy przymkniemy powieki, może przeobrazić się w łódź Eneasza, Mayflower czy skleconą z gumowych pontonów kubańską tratwę dryfująca ku wybrzeżom Florydy.
Dla bohaterów spektaklu, wędrowców jest na przemian domem, gdzie ożywają wspomnienia, świątynią, gdzie każdy zwraca się do swego Boga, miejscem święta, tańca i radości. Ożywiony obecnością aktorów, lśniący metalowymi żaglami, migotliwie zmieniający swój kształt w świetle reflektorów statek przesuwa się wśród publiczności, by w końcu rozwinąć purpurowe skrzydła i utrwalić na długo obraz niestrudzonych wędrowców ku ziemi obiecanej.
Ewa Wójciak
Gdzieś, całkiem niedaleko są miasta, a w nich domy, gdzie żyją ludzie, którzy tak jak wszędzie kochają się, tańczą, pracują, wychowują dzieci, kłócą się i płaczą. I nagle domy walą się pod bombami, miasta płoną, szwadrony morderców dobijają rannych, tropią kobiety i dzieci. Banjaluka, Sarajewo, Grozny… Masowe groby, błoto, głód, a potem bezdomność i pustka.
„Utraciliśmy swoje baszty rodzinne, w których niegdyś zamieszkiwał nasz naród. Ich imiona zachowały się w naszych rodowych nazwiskach, lecz nade wszystko nosimy je w naszych duszach. Moja baszta to moje korzenie, pamięć o wielkiej przeszłości, która przypomina mi o moralnych zobowiązaniach, to strażniczka mojej godności, która wskazuje mi właściwą drogę. Gościnny dom dla wędrowca, ludzie bliscy duchowo, serdeczna przystań, to jak powrót do rodzinnej baszty…”
Issa Muslimowicz Adajew
dyrektor zniszczonego w trakcie działań wojennych
Narodowego Muzeum Republiki Ikczerii (Czeczenii)
(fragment listu do Teatru Ósmego Dnia)
PIĘKNY SPEKTAKL TEATRU ÓSMEGO DNIA O WOJNIE I EMIGRACJI ZNIEWALA PUBLICZNOŚĆ
Z tej edycji Fira de Tàrrega będą zapamiętani Polacy z Teatru Ósmego Dnia z „Arką”, przepięknym spektaklem ulicznym o wojnie i emigracji. (…) „Arka” zaczyna się przybyciem młodej pary. Odbywa się wesele. Przy akompaniamencie radosnej muzyki, z cygańską atmosferą, obfitym podlewaniem alkoholu - para nowożeńców jest podejmowana często soczystymi dowcipami, jakie towarzyszą ludowym weselom. Ślub kończy się nagłym wtargnięciem barbarzyńców ziejących ogniem z ust, którzy na pokładzie piekielnego wehikułu podążają za publicznością, niespodziewanie znajdując się pośrodku przyjęcia. Właśnie wtedy radość przemienia się w tragedię w scenie o niedoścignionym pięknie. W rytm smutnej i podniosłej muzyki, prawie procesyjnym krokiem przesuwają się pośród masy widzów płonące okna. Wpół drogi pomiędzy zgorzkniałą estetyką Kantora i brutalną przemocą Fury dels Baus, „Arka” rozwija sceny przymusowej emigracji, które kończą się pojawieniem wielkiego żelaznego statku zamykającego spektakl.
Pablo Ley, EL PAÍS, (Tarrega)
„Teatr zdarza się, kiedy uda się udowodnić jakąś prawdę do tego stopnia, że ona jest nieomal fizycznie odczuwalna. Teatr to współuczestnictwo. Rzecz nie w tym, że by się poczuć jak „wygnaniec” - to niemożliwe. Ale jakiś rodzaj bólu towarzyszył tego wieczoru i aktorom i widzom. Ten ból - w teatrze - może mieć oczyszczającą moc. Jak deszcz, który spada na suchą ziemię. Więc to teatr, czy deszcz? Dla mnie i deszcz był teatrem. Tego wieczoru, w tym miejscu i może już nigdy, nigdzie więcej.”
Ewa Obrębowska-Piasecka, Gazeta Wyborcza
„Ale «Arka» jest też przedstawieniem niezwykle pięknie skonstruowanym, rozplanowanym na ogromną przestrzeń, w której nie tylko poruszają się teatralne machiny, ale i publiczność - ruchomy tłum świadków i uczestników wydarzeń. W tej urodzie scenografii, w wykorzystaniu ognia i muzyki, w żywiołowości zespołu nie ma udawania (…). Tu skomponowane są one w precyzyjną, myślowo-emocjonalną całość, której jedyną wadą jest to, że… trwa tak krótko.”
Henryka Wach- Malicka, Dziennik Zachodni
„Ósemki” zapraszają nas na arkę, którą współcześni wypędzeni z ojczyzn płyną, bo chcą znów nauczyć się marzyć, nauczyć się wierzyć w przyszłość. Lądem, do którego przybiją, możemy być my. Baśniowy, kolorowy statek bezszelestnie płynie między ludzkim tłumem. Jego pasażerami są wygnańcy, uchodźcy z różnych krajów. To arka, z daleka wyglądająca trochę jak mityczny smok - więc na swoich czerwonych, falujących skrzydłach może wzbić się w przestrzeń marzeń i nadziei…
(…) Może w rzeczywistości niewielu udaje się znaleźć taką arkę, na którą mogą wsiąść i wyruszyć w poszukiwaniu nowego domu, dobra, piękna, miłości. Ale spektakl „Ósemek” o potrzebie takiej arki właśnie mówi. Arki, dzięki której rozbitkowie ocalali z różnych potopów mogą odzyskać swoją wiarę w życie. (…) Za jej istnienie my wszyscy - zdają się mówić „Ósemki” - jesteśmy odpowiedzialni. „Ósemki” wykreowały tak piękny, plastyczny obraz, że podąża się za nim urzeczonym.
Andrzej Niziołek, Gazeta Wyborcza
Żeglowanie wokół świata przed zamkiem.
Polski teatr uliczny wciąga swoich widzów aktywnie do spektaklu. Kłęby dymu i ognia rozdzielały widownię i osiągnęły nocne niebo nad placem zamkowym, kiedy «Arka» rzuciła swoje liny i ruszyła w morze. Niesamowita dynamika polskich artystów na pokładzie «Arki» skupiała uwagę podczas spektaklu. (…) W pamięci pozostaną na zawsze zapierające dech krzyki rozpaczy do sakralnej muzyki.
Sarah Hans, Nordwest Zeitung
Na Malcie częściej niż na innych poleskich festiwalach można spotkać taki teatr, który nowatorstwem i odwagą dotykania przemilczanych tematów dorównuje sztukom wizualnym. Za jego symbol może uchodzić najnowsze widowisko Teatru Ósmego Dnia «Arka». W serii wielkich obrazów artyści najstarszego polskiego teatru alternatywnego opowiedzieli odyseję współczesnych emigrantów, którzy uciekają od horroru wojny na wielkim statku obwieszonym tobołami. Widok arki żeglującej po morzy głów zapierał dech w piersiach.
Roman Pawłowski, Gazeta Wyborcza
Plenery mistrzów należały na poznańskiej Malcie przede wszystkim do poznańskich zespołów. To za ich sprawą nie straciłyśmy wiary w teatr, który doskonale znajduje się w plenerze, który tworzą wytrawni i sprawni warsztatowo aktorzy, którzy nie karmią się błahostkami i błyskotkami. Taka właśnie była «Arka» Teatru Ósmego Dnia: widowiskowa i przejmująca.
Izabela Skórzyńska, Ewa Obrębowska-Piasecka, Gazeta Wielkopolska
Wśród najlepszych, wyznaczających epokę spektakli jest „Arka” polskiej grupy Ósmego Dnia, wizualne dzieło o diasporach, z centralnym obrazem Aki Noego. Oto wagabundzi, pielgrzymi, uchodźcy i emigranci zostali zaprezentowani w spektaklu, który posiada zapierającą dech siłę emocjonalną. Kreacja o wielkim formacie, lecz jednocześnie poetycko czysta i zagrana tak, że nie łatwo o niej zapomnieć.
Pedro Barea, EL CORREO ESPAÑOL, (Bilbao)
Polacy z Teatru Ósmego Dnia zamknęli obecną edycję przeglądu spektaklem o wielkim formacie poświęconym emigracji. (…) Obrazy pełne siły i piękna pod rozgwieżdżonym niebiem.
Santiago Fondevila, LA VANGUARDIA (Barcelona)
Spektakl Teatru Ósmego Dnia zgromadził zarówno w niedzielną, jak i wczorajszą noc tysiące ludzi. To olbrzymie przedstawienie zostało skonstruowane na trzech filarach: na ogniu, wspaniałej muzyce i wielkim statku poruszającym się pomiędzy publicznością.
Gonzalo Pérez de Olaguer, EL PERIÓDICO (Barcelona)
„Ponad 100.000 osób odwiedziło Targi Teatralne w Tarredze. Publiczność wypełniła po brzegi przestrzenie teatralne, by móc zobaczyć takie spektakle jak „Arkę” Polaków z Teatru Ósmego Dnia.”
José Oliva “El Mundo”
„Historia opowiedziana poruszającymi obrazami” Teatr Ósmego Dnia zachwycał.
[…] Bez słów, z muzyką i siłą obrazów opowiedziana została historia o odwiecznym ludzkim cierpieniu, wykorzenieniu i poszukiwaniu nowej ojczyzny. Publiczność była zachwycona wydarzeniami.
Akcja, włącznie ze sceną wejścia, rozgrywała się nie na scenie, a na różnych miejscach rynku. Aktorzy występowali w tłumie ludzi, więcej, to sam tłum stał się częścią tego widowiska, kiedy to arka z załogą, nie wiedząc czy się bać, czy żyć nadzieją, torowała sobie drogę poprzez morze ludzi. Nie tylko przestrzenny dystans pomiędzy widzami a „wydarzeniami na scenie” został zniesiony. Również emocjonalnie pozwolili aktorzy zachwycić się tym, co odgrywało się przed ich oczami […]. Muzyka, która towarzyszyła akcji na rynku - spełniała jakby rolę narratora. Wyrażała rosnące w ludziach emocje, ich radość, zwątpienie, smutek, poczucie beznadziejności, a ostatecznie ich ponownie rozbudzoną ochotę na życie. Efektowne obrazy stworzył Teatr Ósmego Dnia, za pomocą których opowiedział, starą jak ludzkość, historię o koczowaniu, wbrew woli [...].
Dülmener Zeitung
Teatr Krzyk
z Maszewa
Akcja Plenerowa
NORD STREAM
Reżyseria: Marek Kościółek
Scenariusz: Zespół
MUZYKA NA ŻYWO: Łukasz Prunesti, Tomasz Litra, Mario Wojtyła
Reżyseria świateł: Hubert Biczkowski
Dźwięk: Rudy
Występują: Anna Giniewska, Małgorzata Dorenda, Diana Doszczeczko, Roksana Kupska, Marta Ciosek, Agnieszka Małyska, Marcin Pławski, Bartłomiej Ciosek, Mateusz Zadala, Marcin Szczyciński, Michał Kropa, Hubert Biczkowski oraz Marek Kościółek
Gościnnie - Marta Bartoszewicz oraz Mariusz Tarnożek
PREMIERA: 23 kwietnia 2009 r., podczas IV Ogólnopolskiej Biesiady Teatralnej Wejrzenia – Grotowskaz
O współczesnej Rosji bolesną prawdę pisała Anna Politkowska. Za swoją szlachetność oraz wiarę w zwykłego człowieka zapłaciła najwyższą cenę. Ale czy jest inna droga, kiedy z determinacją walczy się o wykluczonych? Brak Politowskich zaciemnia nasze obrazy postrzegania i usypia niepokój duszy o sprawy podstawowe. Obraz świata, który dostarczają nam politycy, wielkie koncerny medialne oraz korporacje sprowadza się do nitki życia i śmierci jego szeregowych członków. Nie chodzi nam tylko o politykę gazową Rosji i niektórych państw Unii Europejskiej. Kupując tanie chińskie produkty, opłacamy więzienie laureata Pokojowej Nagrody Nobla 2010 oraz czołgi stacjonujące w Tybecie. Jednocześnie laureat pokojowego Nobla 2009 prowadzi wojny o ropę. Niech błogie samozadowolenie, kiedy jedziemy własnymi samochodami do ogrzewanych domów z Internetem, nie pozwoli nam ogłuchnąć na krzyki z Czeczenii, Tybetu, Iraku, Afganistanu. W naszej akcji nie ma czasu na kalkulacje. Albo idziesz z NIMI, albo…
Teatr Węgajty
„woda 2030”
Roots and Shoots*, czyli tradycja i ekologia
W "Wodzie" zostały użyte fragmenty Ewangelii w tłumaczeniu Ekipy Zioma Janka oraz teksty autorów takich jak: Ryszard Kapuściński, Gao Xingjian, Paul Celan, Frederico Garcia Lorca, Johannes Bobrowski, Krzysztof Dziemian i Justyna Wielgus.
Inscenizacja: Wacław Sobaszek. Wykonawcy: Zofia Bartoszewicz, Magda Drozdowicz, Krzysztof Dziemian, Barbara Grzybowska, Karolina Placha, Erdmute Sobaszek, Wacław Sobaszek, Barbara Szpunier, Sebastian Świąder, Dawid Zelinka. Paulina Mju Zielińska.
Widowisko zostało przygotowane w finale wyprawy wielkanocnej i pokazane w trakcie tzw. \'zajścia\'. Według lokalnego zwyczaju jest to rodzaj zaimprowizowanego spotkania mieszkańców wioski. "Woda 2030" to trzeci, kolejny ekologiczny temat, który realizujemy w sezonie IST 2010. Pierwszy był podjęty w czasie kolędowania w Beskidzie Niskim w styczniu br. Realizowany w konwencji szopki noworocznej był satyrą na światową konferencję w Kopenhadze, poświęconą zmianie klimatu. Drugi temat, temat "karnawału drzew" został podjęty w lutym, w czasie zapustów. Polegał on na włączeniu się w walkę o zachowanie starych drzew rosnących w naszej okolicy, alej, którym groziła w tym czasie wycinka.
O wyprawach kolędniczych, zapustnych i wielkanocnych pisano dotąd wiele, m.in. w czasopismach "Teatr", "Didaskalia" i "Scena". Pisano też o tym, jak doświadczenia wypraw przeobraziły się u nas w "Szkołę". Nowy pomysł polega na wykorzystaniu tych doświadczeń i praktyk w jeszcze inny sposób. Jest to pomysł wprowadzania teatralnych manifestacji, dotyczących najbardziej palących kwestii publicznych w środowiska tradycyjne, środowiska peryferyjne, lecz wyjątkowe i mało znane.
Wacław Sobaszek
* Formuła jest zapożyczeniem od nazwy fundacji Jane Goodall - "Roots and Shoots" ("Korzenie i pędy")
"To futurystyczna wizja tego, czym woda będzie za kilkadziesiąt lat: mrocznym przedmiotem pożądania, życiem, a przede wszystkim towarem. Jest zlepkiem różnorodnych scen, pieśni, (...) następujących po sobie jak w kalejdoskopie. Kolejne treści "uzupełniają" wiedzę widowni, czasami jej zaprzeczają, czasami wprawiają w zachwyt, czy osłupienie. (...) "Woda" zachwyca przede wszystkim swoją energią; jest platformą wymiany treści pomiędzy aktorami a widownią. Aktorzy czerpią siłę z publiczności, starają się z nią dialogować, zachęcać do wspólnej zabawy. Oparta na tradycyjnych pieśniach ludowych i fragmentach alilujek "Woda" wyrasta ponad swoje korzenie. "Węgajty" nie próbują rekonstruować przeszłości, ale twórczo ją przetwarzają, tworząc bezpretensjonalne widowisko zrozumiałe właściwie przez wszystkich. "Woda" ma wielki potencjał: barterowej wymiany tradycji. Pomysły na kolejne epizody zdają się być "eksperymentami" przeprowadzanymi na widowni. "Węgajty" nie traktują jednak widzów jak króliki doświadczalne. Oferują wiele w zamian za emocje, energię, doświadczenia i treści płynące wprost od widzów. A skoro widownia wydaje się być najważniejsza - tyle "Wód", ile widzów, ile sytuacji i miejsc, w których widowisko zostanie zaprezentowane."
Agnieszka Kozłowska-Piasta
Teatr from Poland
(Mysłowice – Częstochowa)
„Poezja wstęp wzbroniony”
O odpowiedniej porze (najlepiej zmierzch) w centrum odpowiedniego miejsca (starówka, dziedziniec zamku, centrum handlowe, pasaż...) stoi sześć stolików, krzesła. Na stolikach paluszki, kawa, płonące świece. Wszystko ogrodzone taśmą policyjną, na której są zawieszone tabliczki ostrzegające - takie jak spotykamy na wszelkiego rodzaju budowach z napisem "Poezja WSTĘP WZBRONIONY".
Publiczność-ludzie gromadzą się wokół taśmy. Guru Poezji (we fraku, w meloniku) informuje zgromadzonych, że za chwilę odbędzie się tu Wieczór Poezji. Guru nawiązuje kontakt z publicznością: pyta ludzi, kto interesuje się poezją, co ostatnio czytał, jakich autorów ceni itp. Wybranych zaprasza do stolików, częstuje kawą i prosi, by delektowali się poezją.
Następnie prowadzący zapowiada występujących (robi to
w konwencji celebracji sztuki). Rozpoczyna się część właściwa. Występują recytatorzy i wykonawcy poezji śpiewanej - bardzo dobrzy, bo to laureaci ogólnopolskich konkursów recytatorskich. Aktorzy recytują i śpiewają swoje ulubione wiersze. Słyszymy fragmenty "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza, Cypriana K. Norwida, mało znane wiersze Czesława Miłosza i Wisławy Szymborskiej, śpiewają np. Edwarda Stachurę. Aktorów oglądamy ubranych w skąpe lateksowe stroje sado-maso i pomalowane częściowo nagie ciało. Ich występy to swoistego rodzaju słowo-kostium-ruch-choreografia. Uwaga: Recytacja odbywa się albo ze sceny usytuowanej w terenie ogrodzonym taśmą policyjną, albo - i tak jest lepiej - z różnych miejsc do tego niewłaściwych: z murów zamku, okien kamienic na starówce, latarni, dzwonnicy, drzewa, fontanny, dorożki, tramwaju itp.
W przerwach pomiędzy występującymi prowadzący pyta ludzi siedzących przy stolikach o ich odbiór poezji, wykazuje się wyczuciem poetyckim
i elokwencją, ignorując uwagi na temat strojów i zachowania aktorów.
Na koniec wszyscy występujący przychodzą do publiczności zgromadzonej przy stolikach i rozdają autografy, rozmawiają, interpretują i analizują teksty (aktorzy są cały czas w swoich nikłych kostiumach).
Przesłanie (gdyby nie było czytelne)
1. Ciekawym wydaje się zderzenie dwóch konwencji przeżywania: wewnętrznego - wieczoru poezji i zewnętrznego – reklamowego szoł.
2. Interesująca jest odpowiedź na pytanie: na ile poetycka wrażliwość (rodem z "wieczorków poezji") jeszcze istnieje, a na ile ta lateksowo-naga szokuje.
3. W wieku reality show wszystko nadaje się na sprzedaż. Są chętni sprzedać i kupić każde zachowanie prywatne, każdą intymność. Ale nikt nie próbował jeszcze sprzedawać w taki sposób poezji. My nadrabiamy to niedopatrzenie. Poezja jako ostatnia intymna czynność dostała się w ręce marketingowców! I zobaczycie jak ludzie przy naszej pomocy z łatwością kupią Herberta, Goethego i innych. A że to może nieetyczny sposób? Kogo to dzisiaj obchodzi...
Teatr Art. 51 (Zgierz)
"Silent disco"
Scenariusz, reżyseria: zespół
Występują: Agata Drewnicz-Kaczmarek, Anka Perek, Justyna Zielińska
Opieka techniczna: Marcin Tkaczyk
Koprodukcja: Teatr Art.51, Teatr Ósmego Dnia
Premiera: 9 czerwca 2010 r. - Poznań / Teatr Ósmego Dnia
"Silent disco" to nasza próba zmierzenia się z tematem tożsamości i wspólnoty. Bycie kochanym, akceptowanym, rozumianym a potrzeba wyjątkowości realizowana poprzez poszukiwanie swojej tożsamości/odrębności - jak wyjść z impasu?
Nie chodzi o filozoficzne rozstrzygnięcia. Zwyczajnie o to, czy potrafimy być razem, choćby przez krótki moment trwania spektaklu? Czy istnieje grunt, na którym "wspólnota" nie brzmi patetycznie lub po prostu śmiesznie? A może chłodny intelekt nie pozwala nam przekroczyć swojego własnego, skrupulatnie konstruowanego "ja".
"Silent disco" to tzw. ciche imprezy. Każdy uczestnik ma na uszach słuchawki i pokrętło do zmiany kanału (w świecie "wielu możliwości" nie do pomyślenia jest pozbawiać kogokolwiek wyboru). Wszechogarniająca cisza, wszyscy tańczą, podejmują decyzje, do jakiej muzyki chcą się bawić, nie mając nawet pewności, czy osoba naprzeciw słyszy to samo.
Chóry Gertrudy Stein (Łódź)
„Technika punktu świetlnego”
Technika punktu świetlnego, wg dramatu Philipha Dimitra Galasa, reż. i wyk. Grzegorz Stosz, Marcin Brzozowski, Piotr Szrajber.
«"Technika punktu świetlnego" to spektakl niebanalny. Odsłania kulisy aktorskiego rzemiosła, pokazuje zmagania artystów z kreowanymi przez nich rolami i nieustannie prowokuje widza do udziału w widowisku.
Akcja przedstawienia, a właściwie ciągu skeczy, piosenek i gagów koncentruje się wokół teatralnych rekwizytów i gadżetów, w tym tytułowego punktu świetlnego, czyli reflektora, w blasku którego stają aktorzy Grzegorz Stosz, Piotr Szrajber i Marcin Brzozowski.
Tekst napisał Philiph Dimitri Galas związany z ruchem Off-Broadway, który wymyślił własny styl nazwany przez niego avant-vodeville. Ciąg scenicznych zdarzeń niekoniecznie układa się w fabularną całość, daje za to aktorom możliwość pokazania pełni swoich możliwości. Liczy się rytm i energia. Widzowie mają wrażenie, że aktorzy dają z siebie wszystko. Dosłownie wylewają na scenie poty.
Pokazują, czym naprawdę jest aktorstwo i że cała teatralna machineria, kostiumy i dekoracje na nic się zdają, jeśli w ich centrum nie ma prawdziwego artysty.
Spektakl - przygotowany przez trzech absolwentów łódzkiej Filmówki nazywających się Chóry Gertrudy Stein - miał premierę w 2002 roku w Teatrze Studyjnym w Łodzi. W Warszawie można go było zobaczyć w 2004 roku podczas letniego przeglądu w Collegium Nobilium. Niedługo potem aktorzy występujący w przedstawieniu rozstali się.
Po czterech latach postanowili znów grać razem. Minęło sporo czasu, aktorzy trochę dojrzeli, zapewne zmienił się też spektakl. Z jakim skutkiem? Przekonamy się…
"Ciężka praca w świetle reflektora" jrz [Julia Rzemek] Rzeczpospolita nr 55 - Po godzinach 06-03-2009
"Technika..." to ciąg skeczy, piosenek i gagów, niepowiązanych w fabularną całość. Łączy je jednak temat: refleksja nad istotą sztuki teatru. Aktorzy są niczym przewodnicy oprowadzający wycieczkę po teatrze, przy okazji demonstrując możliwości napotkanego „sprzętu”. Obnażają to, co w teatrze pełnym iluzji i udawania zawsze pozostaje ukryte: surową rzeczywistość sceny. Ale to nie wszystko. Już jako „prywatne osoby” nie kryją, że gra w przedstawieniu to ciężka praca i że pot leje się z nich strumieniami. Ale pokazują także, ile ten wysiłek przynosi radości, ile satysfakcji można czerpać z bycia na scenie.
Chóry Gertrudy Stein
Grupę tworzy trzech absolwentów Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Piotr Szrajber współpracował z Teatrem Polskim w Poznaniu, warszawską Kamienicą, Teatrem Jaracza w Łodzi. Marcin Brzozowski, także związany z łódzką sceną, jest m.in. zdobywcą Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego w plebiscycie publiczności oraz Pierwszej Nagrody na Ogólnopolskim Festiwalu Teatrów Jednego Aktora we Wrocławiu. Wyróżniony nagrodami został również Grzegorz Stosz (m.in. nagrodą aktorską na Festiwalu Szkół Aktorskich). Na wielkim ekranie zadebiutował w filmie Anny Jadowskiej i Ewy Stankiewicz „Dotknij mnie”.
Teatr Chóry Gertrudy Stein zebrał sporo nagród za spektakle „Technika punktu świetlnego” i „Mona Rogers we własnej osobie”. Autorem obu sztuk jest Philip Dimitri Galas.
Teatr Palmera Eldritcha
„ALIEN”
Przedstawienie “Alien” powstało we współpracy z nowojorskim dramaturgiem Howardem Pflanzerem, który zafascynowany spektaklem Jarzenie, zaproponował zespołowi wspólne teatralne przedsięwzięcie. Spotkanie artystów zaowocowało dziełem poruszającym, a zarazem ironicznym, pełnym oryginalnego poczucia humoru i śmiało eksplorującym popkulturowe mitologie.
W tym spektaklu ekologiczne paranoje spotykają się z hipotezami o pozaziemskich cywilizacjach, a poznańska grupa komunikuje się z amerykańskim freakiem. Czy ocean, który dzieli twórców jest barierą dla wyobraźni?
Kim naprawdę są Obcy i czy rzeczywiście są wśród nas?
Jak wielki jest Twój ekologiczny ślad i czy Nasza planeta na pewno należy do nas?
Czego pragną Ci, którzy byli Tutaj przed nami?
Reżyseria: Palmer Eldritch
Scenariusz: Teatr Palmera Eldritcha (w składzie: Agata Elsner, Marcin Głowiński, Elżbieta Janicka, Kuba Kapral, Tomasz Michniewicz) oraz Howard Pflanzer
Muzyka i video: Jacek Kolasa, Marek Straszak
Współpraca kostiumograficzna: Edyta Moczulska
Premiera: maj 2011
Produkcja: Stowarzyszenie Artystyczne KOLEKTYW oraz Teatr Ósmego Dnia.
Teatr Palmera Eldritcha został założony w 2007 roku w Poznaniu. Grupę tworzą (w nawiasach podano nazwy teatrów, z którymi wymieniona osoba współpracuje lub współpracowała): Agata Elsner (Prefabrykaty, Biuro Podróży, Ósmego Dnia), Marcin Głowiński (2XU, Usta Usta Republika, Ósmego Dnia), Elżbieta Janicka (Porywacze Ciał, Ósmego Dnia, Strefa Ciszy) Kuba Kapral (Usta Usta Republika, Porywacze Ciał, Strefa Ciszy, Ósmego Dnia), Tomasz Michniewicz (Ósmego Dnia). Czerpiąc z tak (mimo wszystko) różnorodnych źródeł grupa tworzy własną, niepowtarzalną stylistykę.
Realizacje:
„Jarzenie” (2008)
„Anomo tristi” (2010)
„Alien” (2011)
Ko(s)micznie
V edycja Festiwalu Młody Teatr Niezależny rozpoczęła się niemałym zaskoczeniem. Teatr Palmera Eldritcha zamiast charakterystycznej dla siebie mrocznej, afabularnej, owianej metaforą sztuki, zaprezentował premierowy spektakl niestroniący od humoru i autoironii. Artyści śmiali się nie tylko z siebie, ale z ludzkości w ogóle, obserwując ją oczyma... przybyszów z kosmosu.
Co zobaczyliby kosmici, lądując na naszej planecie? Wiecznych maruderów, smętnych i niemiłosiernie narzekających - z przyzwyczajenia nawet wtedy, gdy atmosfera jest iście sielankowa. Bo przecież dobry powód, by pokazać swoje niezadowolenie znajdzie się zawsze. Zobaczyliby ludzi, którzy za maską pewności siebie skrywają obawę przed obcym - jak pani prezydent, zawzięcie tłumacząca pokojowe powitanie z "naszego" na "ich" język. A jak wyglądają "oni"? Mają oczywiście wielkie, zielone głowy, poruszają się wolno i w geście proekologicznej manifestacji zjadają foliowe siatki.
A wszystko to grupa Palmera Eldritcha przedstawiła w konwencji teatru w teatrze, na scenie oglądamy bowiem proces tworzenia spektaklu. Śledzimy go bacznie od propozycji współpracy, złożonej teatrowi przez amerykańskiego dramaturga Howarda Pflanzera, przez prace nad tekstem, liczne próby, nieporozumienia i maile wymieniane z autorem, aż do jego przyjazdu do Polski. Motyw to nienowy, ale przedstawiony z dystansem, wręcz groteskowo, zyskał całkiem świeżą formę. Z przysłanego ze Stanów Zjednoczonych scenariusza spektaklu o ekologii, okrzykniętego przez grupę dosłownym, szkolnym i śmiesznym zainteresował ich właściwie tylko jeden, poboczny zresztą, wątek - istnienie pozaziemskich cywilizacji.
Nie było więc uczniów zasiadających w ławkach na lekcji ekologii, z oparów dymu nie wynurzyła się mitologiczna Gaja. Pojawili się za to kosmici z wizytą na Ziemi. Teatr Palmera Eldritcha pokazał, że nie boi się kiczu i tanich pop-kulturowych skojarzeń. Motywy statku kosmicznego czy zielonych przybyszów z innej galaktyki były poprzez kontekst i sposób ich użycia wyśmiane, a jednocześnie - w spektaklu bardzo funkcjonalne i potrzebne. Powodem do śmiechu okazały się być nie tylko te proste wyobrażenia o "ufoludkach", ale też prawda o gatunku ludzkim. Chyba wielu widzów odnalazło samych siebie w tych umęczonych życiem ludziach, którym nie wychodzą schabowe, albo którzy wszystko, co miało być "na wczoraj"
„Upadek, PSYCHO-SOMATIC GAYm”
Monodram w wykonaniu Janusza Adama Biedrzyckiego (Teatr Chorea, Fabryka Sztuki)
Reżyseria i scenariusz: Magdalena Paszkiewicz (Teatr Tańca „PRO”, ŁDK)
Choreografia i scenografia: Magdalena Paszkiewicz, Janusz Adam Biedrzycki
Muzyka: Sebastian Klim
Światło : Maciej Kobalczyk
Fragmenty tekstu zaczerpnięte z powieści „Senność” W. Kuczoka.
data i miejsce premiery – 21.08.2010, Fabryka Sztuki w Łodzi, RETRO PERSPEKTYWY Festiwal Teatralny Chorea
czas trwania spektaklu – 40 min.
Upadek –PSYCHO-SOMATIC GAYm.
Moją przestrzeń dopełnia...
Moją przestrzeń ogranicza...
Moją przestrzeń stwarza...
Kobieta
Mężczyzna
samotność
Stwarzamy przestrzeń mężczyzny, niedopełnioną... i przepełnioną historią ograniczeń. Wrzucamy Go w role i wyrzucamy z Siebie. Pozwalamy toczyć grę, ze swoim ciałem, swoją świadomością, swoimi przeświadczeniami o innych i sobie. Pozostawiamy mu możliwość oswajania „innej” miłości i szukania „chłopca w mężczyźnie, czy może mężczyzny w...”**.
Ale nie ma ucieczki przed samotnością, na której skraju czai się schizofreniczna izolacja.
** Fragmenty tekstu zaczerpnięte z powieści „Senność” W. Kuczoka
„Na koniec mocne uderzenie”
„...Ostatniego dnia Festiwalu Janusz Adam Biedrzycki dał popis swoich umiejętności warsztatowych oraz doskonałej kondycji, bez której zagranie „Upadku” byłoby niemożliwe. (...) Aktor jest na scenie sam, jednak ani przez chwilę nie odczuwamy znużenia. Widzimy historię mężczyzny, przed którym życie stawia kolejne wyzwania, wcielającego się w różne role - niektóre zostają mu narzucone, musi się więc z nimi zmierzyć, innych podejmuje się dobrowolnie. Opowieść rozpoczyna się od stworzenia człowieka - podłoga oraz ściany pomieszczenia, w którym pojawia się mężczyzna, są czarne. Na znajdującej się naprzecie widowni ścianie aktor białą kredą obrysowuje swoje członki - z tych elementów powstanie Adam, pierwszy człowiek, którego problemy, nadzieje i oczekiwania będą towarzyszyły ludzkości przez kolejne dziesiątki tysięcy lat. Janusz Adam Biedrzycki wykazał się ogromną sprawnością fizyczną - przy pomocy dwóch podłużnych kawałków materiału potrafił nie tylko wykonywać skomplikowane akrobacje, udało mu się także wślizgnąć do spodni oraz przytwierdzonej do ściany koszuli. Tym samym stworzył metaforę człowieka, który z czystego, pierwotnego stanu przechodzi w masowego uczestnika procesu enkulturacji, któremu społeczeństwo narzuca określone sposoby zachowań. Bohater nie godzi się z tym tak łatwo, stara się w sposób świadomy kształtować własną tożsamość mierząc się także z kobiecym pierwiastkiem własnej natury....”
Olga Ptak, Dziennik Teatralny Łódź ,23 sierpnia 2010
Teatr Realistyczny
(gospodarz)
„Busz po polsku”
Recenzja wystawy i spektaklu z czasopisma "Teatr":
Jedną z najciekawszych propozycji spoza nurtu „teatru potrzebnego” był projekt Teatru Realistycznego ze Skierniewic, inspirowany zbiorem reportaży Ryszarda Kapuścińskiego z polskiej prowincji, pisanych w latach 1958–1961. „Busz po polsku” ukazuje wywołany lekturą proces ożywiania wyobraźni.
Na projekt składała się ekspozycja fotografii oraz pokaz teatralny. Zdjęcia robione były głównie na terenie Warmii, blisko Węgajt. Słowo „wystawa” nie do końca oddaje sposób, w jaki zaistniały one w krajobrazie warmińskiej wioski. Odkrywało się je, idąc powoli ku Godkom od strony Węgajt albo Pupek. Kierunek zwiedzania nie był zaznaczony. Zdjęcia, opatrzone cytatami z kolejnych opowiadań Kapuścińskiego, intensywnie oświetlane przez słońce, wisiały na płocie, stodole, pomiędzy dwoma przydrożnymi słupami, objawiając się nie na sposób wystawowy, a raczej performatywny. Twórcy nazwali je „animowaną fotografią” albo „fotografią inscenizowaną”, co oznacza, że elementy prawdziwe zostały na nich zestawione z wytworzonymi, a aktorzy z przygodnymi modelami-amatorami. Na fotografii z Cisówki pojawił się na przykład potomek Łukszy, o którym pisał Kapuściński, oraz ludzie ze wsi, którzy uczestniczyli w otwarciu stacji, opisanym w reportażu „Daleko”.
Komentarz teatralny do wystawy wydobył z prozy Kapuścińskiego jej poetycki, skupiony na szczególe sposób opisu. Na dwóch kotarach wyświetlane były wizualizacje, które przenikały się z działaniem aktorów. Warto podkreślić, że słowo i ruch nie były wobec siebie tautologiczne. Ruch był samodzielnym nośnikiem znaczeń.
Kilka obrazów zapadło mi w pamięć. Na przykład „Reklama pasty do zębów”, będąca zapisem wieczorku tanecznego gdzieś niedaleko Ełku. Na dwóch ekranach wiejska dyskoteka w remizie. Widać tańczące pary, a przestrzeń gry zalewa, tak jak u Kapuścińskiego, światło czerwone i niebieskie. To już współczesna wiejska dyskoteka. Dziewczyny w ciemnych okularach tańczą solo, czekając, aż wreszcie ktoś podejdzie. W stodole teatralnej dołączają do nich osoby z widowni, tak jak zwykle dzieje się to podczas wieczornych potańcówek w Teatrze Węgajty. Ostatnia scena rozstawiania butów, w którą również wciągnięta została publiczność, nawiązywała do „Chrystusa z karabinem na ramieniu”. Kapuściński napisał tam: „[…] po latach chodzenia boso przychodzi jednak dzień, kiedy człowiek może założyć buty i nie bać się, że idąc po ziemi, zostawia na niej swój ślad”.
Projekt Realistycznych z pozoru nijak się miał do pozostałych festiwalowych propozycji. Robert Paluchowski w rozmowie, która odbyła się po spektaklu, odnalazł jednak punkt styczny. Kapuściński był artystą kompletnym, którego dzieło nie rozmijało się z obrazem jego samego jako człowieka. W ten sposób zostało wyartykułowane nigdzie nie spisane hasło programowe twórców skupionych wokół węgajckiej wioski.
Kamila Paprocka
I wtedy pomyślałem, że są na świecie rzeczy wielkie i że wspaniałe jest to, iż po latach chodzenia boso przychodzi jednak taki dzień, kiedy człowiek może założyć buty i nie bać się, że idąc po ziemi zostawia na niej swój ślad.
Ryszard Kapuściński
(-)
Materiały Organizatorów
6 czerwca 2011