O tej, co się starała
Wielka aktorka oraz zapach i smak szarlotki - to początek XIX Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i NieprzyjemnychNa scenie Teatru Powszechnego z monodramem "Danuta W." wystąpiła Krystyna Janda, inaugurując serię dziewięciu przedstawień mających inspirować do refleksji nad tym, czym dziś w sztuce są autorytety.
Ci, dla których zawsze wiele znaczy wysokiej próby aktorstwo i tekst literacki, dostali w sobotę wyśmienitą porcję wrażeń od Krystyny Jandy jako wykonawczyni i adaptatorki liczącej ponad 500 stron książki "Marzenia i tajemnice" z wyznaniami Danuty Wałęsy, spisanymi przez Piotra Adamowicza.
Aktorka nie udaje swojej bohaterki. Jest sobą - Jandą, efektowną, na szpilkach. Nie wpisze się w jakieś smutne mieszkanie naznaczone obecnością gromady dzieci. Stanie za szklanym stołem, obok przejrzystego piekarnika. Zanim założy fartuszek i zacznie obierać jabłka na szarlotkę, przedstawi Danutę, wyrecytuje daty urodzin ośmiorga dzieci (książka im jest dedykowana). Tak rozpoczyna się 150-minutowa podróż przez życie, którą reżyser Janusz Zaorski często aż nazbyt dobitnie i po kronikarsku ilustruje dokumentalnymi filmami albo ujęciami fal bijących o brzeg.
Powolna narracja, bez nerwowości kojarzonej z rolami Jandy, krótkie zdania, jakby zakończone wielokropkiem, doskonale służą wyznaniom układającym się w historię kobiety, której celem było służyć mężowi, rodzić dzieci, ile Bóg da, zajmować się domem. Rzeczywistość ją zaskoczyła. - Nie chciałam takiego życia - mówi. Polityka, działanie Lecha Wałęsy to nurt płynący obok jej aktywności. - Nie zauważyli, że oprócz Polski i Solidarności jest rodzina - mówi o tym, co działo się w czasie, gdy dom Wałęsów stał się ośrodkiem rewolucyjnej polityki.
W tym, co składało się na jej udział w życiu wciąż nieobecnego męża, buntu jest niewiele. Zwycięża miłość. Jej trwanie, samotne zmagania na rodzinnym froncie najdobitniej zaświadczają o przywiązaniu i oddaniu.
Za przełomowy moment, w którym poczuła, że potrafi być samodzielna, uznaje wyjazd do Oslo po Nagrodę Nobla (mąż nawet nie zapytał, czy psychicznie da radę).
Na podsumowanie tego, jak żyła i co przeszła, ma jedno stwierdzenie: starałam się.
Adaptacja i interpretacja Jandy z emocjonalnym wyczuciem przenosi to, co zakłada tytuł książki: marzenia i tajemnice (Danuta W. podkreśla, że jedne i drugie trzeba mieć). Przez cały czas, gdy je odsłania, przygotowuje i piecze szarlotkę, by nią na końcu poczęstować widzów. Ciasto ma aromat i smak jak monodram Jandy.
KRYSTYNA O DANUCIE
Po spektaklu Krystyna Janda opowiadała widzom o drodze do "Danuty W.". -To był pomysł wydawnictwa - mówiła.
- Kiedy czytałam książkę, nie przyszło mi do głowy, że można z tego zrobić spektakl.
Danuta Wałęsa pierwszy raz zobaczyła monodram na premierze w Gdańsku, siedząc obok męża, który przyszedł niespodziewanie. Jak opowiadała później, nie słyszała ani słowa ze sceny, obserwowała jego reakcje. Janda przywitała Lecha Wałęsę przed spektaklem, mówiąc: to jest jedno wielkie wyznanie miłości do pana, a on odpowiedział: ja mam ważniejsze sprawy niż miłość. Obawiał się ckliwości i ostrzegł aktorkę: jedna łza i wychodzę.
- Opowiadam o Danucie Wałęsie moich marzeń - wyznaje aktorka. - To jest i historia, i mój stosunek do historii. To jest moja największa przygoda zawodowa w życiu.
Renata Sas
Expres Ilustrowany
5 marca 2013