"O Trojo Trojo archeolog przez palce twój przesypie popiół" (*)

Premiera „Odprawy posłów greckich" w teatrze im. C.K. Norwida w Jeleniej Górze otoczona była aurą ciekawości. Renesansowy utwór J. Kochanowskiego pewnie nie bez powodu od dwóch dekad jest rzadko grywany w teatrach. Jeleniogórska realizacja wydobyła jednak z niego sensy w sposób przyjemnie niebanalny.

Inscenizacja miała współczesny wymiar, i aż trudno uwierzyć, że można ożywić i podać widzom staropolski język tak, by oddał zawarte w tekście prawdy. Mimo oczywistych trudności w odbiorze tekstu, to, jak aktorzy go przekazali, zinterpretowali i ograli sprawił, że siedziałam z szeroko otwartymi uszami i resztą zmysłów.

„Vivere militare est"

Na scenie panował klimat dekadencji. Zaciemniona przestrzeń, kolorowy napis z bibuły „Lepsze podłe życie, niż śmierć piękna" i muzyka jak z radzieckiego filmu hipnotyzowały od samego początku. Rytmiczne dźwięki perkusji i towarzyszący jej kontrabas wspierały poszczególne sceny, podpierając deklamacje kolejno pojawiających się aktorów. Gościnnie występujący Radosław Drożdż w roli Parysa rozpoczął negocjacje z Jackiem Paruszyńskim – Antenorem, by po chwili oddać pole Marcie Kędziorze jako Helenie. Jej przejmujący, rozpaczliwy monolog wprowadził istotę konfliktu. Uwagę przykuwa też scena z Chórem panien trojańskich – Magdalena Kępińska, Elżbieta Kosecka, Anna Ludwicka-Mania, w której jako sprzątaczki na przerwie papierosowej, komentują zastaną rzeczywistość.

Sytuacja tragiczna to moment, w którym rada królewska zadecyduje, czy oddać uprowadzoną Helenę przybyłym posłom, czy doprowadzić do wojny. To był punkt wyjścia do rozważań dla Kochanowskiego, a autorzy spektaklu poddali go wnikliwej analizie. Efektem tego jest świetnie skonstruowana scena, w której Robert Mania jako Poseł Parysów sam jeden prezentuje przebieg obrad. Jako dziennikarz wcielił się w króla, Aleksandra, Antenora, i w końcu w osiłka Iketaona, ucieleśniając siły, które doprowadziły do upadku Troi. Formuła telewizyjna była tu sprawdzonym zabiegiem, a aktorska interpretacja oraz dykcja Manii miała po prostu klasę. Na scenie czuć, że twórcy dogłębnie przedarli się przez archaiczny tekst, by pokazać i przypomnieć, że za wszystkimi wojnami stoją strach, próżność i egoizm jednostek.

Pięćdziesięciu sprawiedliwych

Wymownym zabiegiem konstrukcyjnym było rozbudowanie i przeniesienie na koniec spektaklu sceny wieszczenia Kasandry. Profetyczny charakter utworu Kochanowskiego wydobyła występująca gościnnie Julia Łukowiak. Wieszczka przepowiadała kres i globalną katastrofę, włączając do sceny m.in. fragmenty historii Sodomy i Gomory, czy przywołując plagi egipskie już po tym, jak Piotr Konieczyński jako Priam opuścił „nierządne królestwo i zginienia bliskie". Aktorka, stojąc plecami do publiczności, trzyma w rękach magiczny przedmiot – lustro i kalecząc słowa, zapowiada nadchodzący upadek. Minimalizm środków teatralnych i niezwykła wizyjność inkantacji Kasandry działają na wyobraźnię i w mocny sposób zamykają spektakl.

Utwór J. Kochanowskiego skonkretyzował się w tym wystawieniu, przemówił współczesnymi obrazami. Polityczne zaangażowanie dzieła znalazło ujście w artystycznej wizji Szymona Kaczmarka, Żelisława Żelisławskiego i Kai Migdałek. Autorom udało się wydobyć teatralność pierwszej polskiej tragedii. Wykorzystali kontrast między staropolskim językiem a aktualnymi odniesieniami, co dało wyjątkowo celny efekt. Spektakl jest wciągający nie tylko ze względu na interpretację, ale także na muzyczność i rytm. Nie jest to pierwsza "Odprawa posłów greckich" na deskach jeleniogórskiego teatru. W 1980 roku grane było przedstawienie w reżyserii Wiesława Górskiego.

Tym razem ryzyko (duże) podjął nowy dyrektor tego teatru Tadeusz Wnuk. Może więc ta sztuka, a może Kochanowski stanie się spécialité de la maison Teatru C. K. Norwida? W wydaniu aktualnym to smaczne, świeże, ostro przyprawione danie.

___

(*) Zbigniew Herbert "O Troi"



Martyna Dębska
Dziennik Teatralny
1 kwietnia 2017
Portrety
Szymon Kaczmarek