O znerwicowanych chłopcach

"Klausa der Grosse" w reżyserii Maćka Prusaka trudno nazwać spektaklem. Składa się nań bowiem seria luźno powiązanych etiud, realizacji elementarnych aktorskich zadań, zestawionych z partiami wokalno-tanecznymi. Przestrzeń sceniczną organizuje i wypełnia pięciu mężczyzn, którzy w swojej chłopięcości zdają się bawić życiem i ironicznym okiem spoglądać na rzeczywistość

Postaci ujawniają się widzowi podczas umownej lekcji gimnastyki – niczym w transie bawią się pociesznymi workami na kapcie. Każdy z aktorów przedstawia się niejako, wykonując charakterystyczny, sobie tylko właściwy ruch, który następnie zostanie włączony w rytmiczną sekwencję grupową. To właśnie sposób poruszania się, gestykulacji, przejść między poszczególnymi częściami sceny decyduje o indywidualności postaci.

Pojedyncze sceny zdają się żyć własnym życiem, stanowią zamknięte całostki znaczeniowe. Są epizodami ilustrującymi rozmaite sposoby zachowań chłopięco-męskich. Znajdziemy wśród nich zatem i uduchowioną jedność (przy chóralnym wykonaniu Mozartowskiego Ave verum), i społeczne wykluczenie, szalony taniec pierwszej miłości i natrętnie nerwowy stukot szkolnych ławek.

Najbardziej intrygująco na tle całości wypadają partie zbiorowego tańca, uroczo zabawnych, a jednak precyzyjnie skomponowanych układów choreograficznych. Brawurą i profesjonalizmem zachwyca zwłaszcza utwór Just one look w genialnym wykonaniu Grzegorza Mazonia. Równie przejmująco brzmi finałowe Total eclipse (w znakomitej wersji wyżej wymienionego). Nastrój liryczny, nostalgiczny wprowadza utwór Beatiful Boyz, śpiewany przez Martę Malikowską-Szymkiewicz, kobietę na scenie wprawdzie jedyną, lecz wciąż nieugięcie manifestującą swoją obecność w męskim świecie.

Projekt miał łączyć w sobie partie wokalne kastratów i kontratenorów klasycznych i współczesnych. Postacie określają swoją tożsamość poprzez utwory z różnych epok; archaiczność i nowoczesność oświetlają się wzajemnie i interpretują. Mężczyźni pozostają stale rozpięci między schematem a swobodą, wpadają w szalony pląs, by już po chwili zasklepiać się w małych dziwactwach niczym w nerwicy natręctw.

Świetna choreografia i niebywałe zdolności wokalne aktorów nie gwarantują jednak spójności projektu. Następowanie po sobie scen, które należałoby może nazwać „scenkami”(mikro-scenami), pozostaje niedostatecznie umotywowane zasadą przyczynowości i logiki. Część działań postaci przypomina odpowiedź na podstawowe aktorskie zadania – jak wymyślanie własnego, charakterystycznego ruchu czy wyjątkowego sposobu poruszania się po scenie.

Klaus, nagrodzony Tukanem Off na 31. Przeglądzie Piosenki Aktorskiej, to przedsięwzięcie interesujące formalnie i unikatowe na wrocławskich scenach teatralnych. Zachwyca w większej mierze szczegółem i intrygującą kompozycją poszczególnych części niż organizacją całości. Może jednak porwać publiczność wyrazistymi kreacjami aktorskimi, które sprawiają, że żywiołowo wykonane, niekiedy pełne dysonansów, utwory muzyczne, pobrzmiewają w uszach jeszcze długo po zakończeniu przedstawienia.



Karolina Augustyniak
Dziennik Teatralny Wrocław
11 września 2010
Spektakle
Klaus der Grosse