Obozy miłości
Ostatnia wałbrzyska premiera jako temat podejmuje bardzo odważną tematykę, jaką było wykorzystywanie seksualne kobiet -więźniarek w niemieckich obozach koncentracyjnych. Spektakl powstał na kanwie reportażu Agnieszki Dobkiewicz, zajmującej się tematyką wojenną regionu.Od samego początku jako widzowie czujemy mrok i niepokój, poczucie opresji. Na pewno działa tak minimalistyczna scenografia, oddająca bezosobowe warunki obozowe oraz sugestywna gra aktorów. Postawiona przed widownią w samej halce prosto po schwytaniu i zmuszona do służenia esesmanom jako obozowa prostytutka polska kobieta, okazuje się być żoną ministra.
Nic to tu jednak nie znaczy, wszyscy więźniowie są nikim, pozbawieni dawnych tytułów i imion, zamiast tego są numerami. Postacie ,zarówno mających poczucie władzy esesmanów, jak i ci, którzy odczuwają skutki ich opresji, wchodzą pomiędzy sobą w jakąś dziwną, fantasmagoryczną grę. Niemiecka muzyka poważna, Jana Sebastiana Bacha i Ryszarda Straussa w tle dopełnia melancholijny i tragiczny klimat. Stanowi też swoją harmonią i pięknem całkowity dysonans dla obrzydliwych, dehumanizujących praktyk wobec kobiet w obozie, ale też wobec mężczyzn innej orientacji, różnych odszczepieńców, na których dokonywano eksperymentów.
A więc przedstawienie Majewskiego zbudowane jest na kontrastach, wzniosłej duchowości i podłej fizjologii, która w warunkach wojennych bywa przekleństwem i naznaczeniem. Szczególnie, kiedy postać Niemca ukazuje zagadkę ludzkiej natury, kiedy wyuzdanie i pycha związana z odczuwaniem całkowitej władzy nad ciałem kobiety, zaczyna górować nad zasadami moralnymi praworządnego obywatela.
Świetnie, miejscami tragikomicznie przechodzimy odgrywanymi bohaterami przemianę, kiedy już po wojnie zapominają lub próbują zapomnieć , kim byli i jak traktowali innych, w przypadku esesmana i jego niemieckiej asystentki. Dwie polskie kobiety , byłe prostytutki w obozie zagłady, stają się muzealnymi kuratorkami, która z pozorną beztroską oprowadzają swoich byłych prześladowców.
To styl dramatu Majewskiego, farsa zamieniona w horror, groteska stająca się narracją dla najbardziej poważnych i tragicznych treści. Mi zapadła w pamięć rola Andżeliki Cegielskiej, która ukazała proces zapadania się kobiety w nicość, jej zautomatyzowanie i lalkowatość jako ucieczkę przed najgorszą traumą jaką jest używanie jej ciała. Bardzo dobrze aktorka oddała to w pustych oczach, ukrywających strach i pustkę.
I ten strach przed opresją udało się jej ukazać uniwersalnie, wręcz czujemy, że jest to strach wszystkich kobiet od starożytności po współczesność, których seksualność i wolność jest zagrożona.
Justyna Nawrocka
Dziennik Teatralny Wałbrzych
4 stycznia 2024