Obserwujący czy obserwowany?

Maja Kleczewska po raz drugi tworzy spektakl we współpracy z Teatrem Polskim w Poznaniu.


Interaktywny, intymny i prawdziwy – taki jest „Hamlet" w reżyserii Mai Kleczewskiej. Widz wpuszczony w świat duńskiego księcia sam wybiera to, co chce zobaczyć. Każdy uczestnik widowiska otrzymuje słuchawki z trzema kanałami do wyboru – może podążać za Hamletem, Gertrudą lub Klaudiuszem albo wyjść na zewnątrz, kiedy ma na to ochotę. Kleczewska zaznacza, że przestrzeń należy traktować jak muzeum lub wystawę, a aktorzy są do dyspozycji widza – grają w zapętleniu.

Na początku wszyscy uczestnicy wchodzą do Starej Rzeźni i stają się świadkami sceny pojedynku Laertesa (Piotr Kaźmierczak) z Hamletem (Roman Lutskiy). Widzowie zgromadzeni są wokół walczących, a także Klaudiusza (Michał Kaleta), Gertrudy (Alona Szostak) i reszty dworu w towarzystwie Orkiestry Antraktowej Teatru Polskiego w Poznaniu. Po kilku pchnięciach szpadami, a także osunięciu się na ziemię odurzonej Gertrudy, pada cały dwór. Dość klasyczna scena przeradza się w rytuał zmartwychwstania wszystkich upadłych pod wpływem ceremonialnych pieśni i ruchów. Orkiestra zaczyna grać, a bohaterowie wstają i idą zająć swoje miejsca – Hamlet wraz z Horacym (Michał Sikorski) do sypialni, a Gertruda z Klaudiuszem i resztą do stołu. Jest to pierwszy moment, w którym widz podejmuje decyzję o wyborze sceny poprzez przejście do innej części Rzeźni i zmianę kanału w słuchawkach. Przestrzeń, którą zaaranżował Zbigniew Libera to cztery pomieszczenia oddzielone od siebie filarami: miejsce początkowej walki, sypialnia pary królewskiej, pokój ze stołem i sala z ekranem, na której wyświetlają się filmy. Każdy pokój wyłożony jest dywanami, z których w trakcie spektaklu skorzystali zmęczeni staniem widzowie i zwyczajnie na nich usiedli. To jak naturalnie widz reagował na przestrzeń było interesujące – każdy miał swój zestaw słuchawek i Ci najbardziej zaangażowani byli jak zahipnotyzowani. Zaczarowany uczestnik nie zdawał sobie sprawy, że aktorzy drugoplanowi naśladowali jego ruchy. Czy dana na początku wolność wyboru jest tylko pozorna? Kto jest obserwatorem, a kto obserwowanym? Są to pytania, na które widz będzie musiał sam sobie odpowiedzieć.

Ważnym aspektem tej interpretacji jest również podkreślana przez autorów - Maję Kleczewską i Łukasza Chotkowskiego - wielokulturowość. Kleczewska w wywiadzie dla TOK FM powiedziała, ze ważne dla niej było zaproszenie Ukraińców do uczestnictwa w życiu kulturalnym, podjęcie dialogu, a nie tylko i wyłącznie wypełnienie deficytów ekonomicznych w sektorze usług. Warto przypomnieć, że przed premierą odbyły się Warsztaty Pieśni Ukraińskiej, które pozwoliły na zapoznanie się i znalezienie wspólnych cech z kulturą tak licznej w Polsce mniejszości narodowej. Ta wielokulturowość to nie tylko sam Hamlet i jego trupa, ale też Gertruda mówiąca po rosyjsku, aktorzy z RPA, Senegalu i Indii. Ze względu na to, że publiczność jest również częścią sztuki to narodowości może być znacznie więcej. Czy tak szeroka gama narodowości będzie dla uczestnika problemem czy normalnością? Jak brak umiejętności komunikacji, który porusza dramat Shakespearea przekłada się na dzisiejsze społeczeństwo?

Dlaczego spektakl Kleczewskiej określiłam jako intymny i prawdziwy? Jest to sztuka oparta na tekście Shakespeare'a „Hamlet, książę Danii" (w tłum. St. Barańczaka) oraz Heinera Müllera „HamletMaszyna" (w tłum. J. St. Burasa). Tekst tego drugiego, który opowiada o dramacie pogrążonego w stagnacji dziecka współczesności, znajduje swoje zastosowanie w skoordynowanych ruchach początkowej i końcowej sceny zbiorowej, w których bohaterowie funkcjonują jako maszyna. Im dalej od tego uporządkowanego ruchu, tym bardziej prywatne stają się rozmowy postaci, których widz może posłuchać wybierając odpowiedni kanał w słuchawkach. Są to dyskusje rodzinne, śmiechy czy omawianie planów działania. Uczestnicy mają też szansę być bardzo blisko trudnych i intymnych scen, np. pełna napięcia rozmowa Hamleta z Gertrudą w sypialni. Z kolei dialog Hamleta z Ofelią (Teresa Kwiatkowska) wzbogacony jest o fragment Kobiety Europy z tekstu Müllera, co nadaje głębi postaci niedoszłej lubej księcia. Ofelia jest najciekawsza – dojrzała i stonowana dotyka widza najbardziej, co sprawia, że nawet gdy płacze to nie staje się histeryczna. O jej śmierci informują Rozenkranc (Piotr Dąbrowski) i Gildenstern (Jakub Papuga), którzy ubrani w dresy wyróżniają się na tle bohaterów, a tym samym sugerują, że Hamlet się zmienił a oni nie są już dalej jego przyjaciółmi – kolejna skaza na pozornie idealnej komunikacji...

„Hamlet" w reż. Mai Kleczewskiej wyróżnia się przede wszystkim formą, która pozwala widzowi na wejście do Elsynoru i dotknięcie prywatności bohaterów, zjedzenie winogron ze stołu i przejrzenie albumów, ale widz nie pozostaje niezauważony, co powoduje, że sam staje się częścią tej interaktywnej gry. To jest Hamlet, który się dzieje, a w zależności od tego, co dany widz chce obejrzeć lub usłyszeć, dostaje on inny spektakl.

A Ty? Za kim pójdziesz?



Natasza Thiem
Dziennik Teatralny Poznań
11 czerwca 2019
Spektakle
Hamlet
Portrety
Maja Kleczewska