Obsesje Polskie

"Trans-Atlantyk" w reż. Jarosława Tumidajskiego w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.

Czy "Trans-Atlantyk" Gombrowicza się zestarzał? Czy nadęta, bogoojczyźniana wizja tragedii roku 1939 pasuje do oceny 2010 r. i także wymaga zimnego prysznica? Jarosław Tumidajski, twórca przedstawienia we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, jest o tym święcie przekonany i dlatego prześmiewczy, groteskowy obraz polskiej kolonii w Ameryce Łacińskiej, gdzie wojna rzuciła pisarza, doprowadził aż do pamiętnego 10 kwietnia w Smoleńsku. Reżyser, a zarazem autor opracowania muzycznego, wykorzystał materiał dźwiękowy żałoby narodowej - muzykę Michała Lorenca z filmu "Różyczka", którą w kwietniowe dni 2010 r. TVP nadawała non stop. Widzowie zostali poproszeni o powstanie i minutę ciszy, ale zgodnie z duchem Gombrowicza uznano, że to jednak zbyt mało, aby uroczystość nabrała właściwego patosu. Problemem jest więc dla nas nie sama tragedia, ale jej odczytanie i celebracja. Przeszczep z Gombrowicza okazał się zabiegiem cokolwiek sztucznym, podobnie jak próba nawiązania do chocholego tańca z "Wesela". Czasy najnowsze wciąż czekają na osobnego dziejopisa. Szkoda, że Gombrowicz ich nie dożył, świetnie natomiast postać "Jaśniepanicza" odegrał Jakub Kamieński.



Bronisław Tumiłowicz
Przeglad
24 listopada 2010
Spektakle
Trans-Atlantyk