Oczyszczająca moc katharsis

Spektakl w reżyserii Andrzeja Dziuka przywraca wiarę w sens i wartość sztuki teatru.

"Przeciwstawienie strój - nagość, to zasadniczy wątek "Operetki", sen o nagości człowieka uwięzionego w strojach najdziwaczniejszych i najokropniejszych"- tak pisał o swoim dramacie Witold Gombrowicz. Jego "Operetka" to opowiedziana w dość osobliwej formie rewii mody, którą prowadzi mistrz Fior, historia XX wieku z jej kluczowymi dla minionego stulecia wydarzeniami: upadkiem "ancien régime'u - religii i władzy z bożej łaski", narodzinami totalitaryzmów i ich tragicznymi następstwami. Świat, który oparł porządek na ideologii usprawiedliwiającej przemoc, padł przygnieciony barbarzyńskimi rządami byłych lokajów/niewolników. Ten wielki zamęt historii przeraził Gombrowicza, który w apoteozie nagości chciał widzieć powrót do wartości elementarnych, autentyczności pozbawionej maski, spontaniczności istnienia.

Tę elementarną wartość Andrzej Dziuk ukonkretni w swojej scenicznej wersji sztuki i w ostatniej odsłonie spektaklu wskaże dobitnie i wyraźnie co jest ową niekwestionowaną wartością.

W "Operetce" mamy więc do czynienia z dramatem, który w tandetnym opakowaniu operetki mówi o sprawach najważniejszych: władzy, przemocy, upodleniu człowieka, ideologii pogardy, miłości czy jej braku i który szuka nadziei.

"Monumentalny idiotyzm operetki idący w parze z monumentalnym patosem dziejowym - maska operetki, za którą krwawi śmiesznym bólem wykrzywione ludzkie oblicze - to byłaby chyba najlepsza inscenizacja "Operetki" w teatrze" - marzył we wstępie do dramatu Gombrowicz, który jednak nigdy swojej sztuki na scenie nie zobaczył.

Andrzej Dziuk uważnie czyta Gombrowicza i nie naruszając "świętej głupoty operetki" wtłacza jej patos, dramat i groteskę w formę teatru antycznego skonwencjonalizowanego podobnie jak operetka - z panoszącym się w niej - jak podkreślał krytyk Jan Błoński - stereotypem. Widownię posadzi amfiteatralnie po obu stronach przestrzeni przypominającej orchestre, centralne miejsce w teatrze antycznym, mające pierwotnie kształt prostokąta. Tu rozegra się cała akcja dziukowej "Operetki. Tu pojawią się aktorzy, jak w greckim teatrze także na koturnach, odziani jak tamci przed wiekami w jaskrawe, barwne kostiumy, by mogli być widoczni z każdego miejsca widowni. Ten kostium, strój tak ważny w dramacie określa status społeczny występujących postaci: grupę pańską czyli Księcia i Księżnę, Hrabiego, Generała, Proboszcza, Barona, Mistrza mody a więc rządzących posiadających władzę realną i duchową czy również podszywających się pod rządzących, buntowników. Olśniewające stroje, doskonale skrojone, otulają wysmuklone poprzez wysokie koturny postaci aktorów i tworzą niezwykłą, właściwie jedyną w spektaklu także scenografię. Strój określać też będzie ich dziejowych adwersarzy, grupę uciśnionych, przyszłych rewolucjonistów. Kostium grupy lokajskiej jednolity, bezbarwny, szary tworzy tłum ludzi bez twarzy, bez wyrazu, obecnych ale niewidocznych. Nawet ci pojawiający się w pierwszych minutach spektaklu w odmiennych choć niewyszukanych strojach kościelnej służby liturgicznej (akcja "Operetki" rozpoczyna się na placu przed kościołem w oczekiwaniu na zakończenie mszy, w której uczestniczy większość bohaterów sztuki ) są i tak ledwie zauważalni przez widzów tłoczących się przed wejściem na widownię. Wkrótce zasiądą oni na swoich miejscach i oczekiwać będą na rozpoczęcie przedstawienia, nie zauważając, że spektakl już się rozpoczął, że reżyser wepchnął ich w to samo miejsce skąd za chwilę wyjdą postaci dramatu, nie dostrzegający podobnie jak i oni tych "niewidocznych", ale przecież w gruncie rzeczy niezbędnych postaci.

W ten wyrazisty koturnowy świat i ten uosabiający szarą masę wprowadzona zostaje Ona, Albertynka "cud dziewczynka" marząca o nagości, rozbudzonej przez złodziejaszka kradnącego medalion na zlecenie pragnącego ją zdobyć hrabiego.

Senne marzenie Albertynki o nagości, naturalności, prawdzie a więc i wolności ma, jak się okaże, iście rewolucyjną siłę. Zburzy rewię mody, bal maskowy mistrza Fiora i pobudzi grupę lokajów, pod wodzą fałszywego hrabiego Hufnagiela do rewolty. Zakręci w chocholim tańcu, rodem z Wyspiańskiego i zrzuci z koturnów Księcia i Księżnę Himalaj, Generała, Proboszcza, Profesora, Hrabiego Szarma, Barona Firuleta, Mistrza Fiora. Zerwie im maski i wory przywdziane na wielki bal maskowy, rewię mody przyszłości. Wreszcie zagubionych, odartych z przywilejów, dostojeństw, władzy, błąkających się bez celu i sensu postawi nad trumną do której wrzucą swe "włości i świetności, splendohy i honohy, () diademy, pehły, szafihy, ()Boga, () siebie () tajemnicę obmierzłą i krwawą, () nadzieje, walki i zwycięstwa () i świętą a strojem na zawsze zhańbioną człowieka nagość".

Wieje smutkiem i beznadzieją

Ale nadchodzi finał. Bardziej zdecydowanie i wyraziście niż Gombrowicz Dziuk wprowadza Albertynkę, której sen o nagości zmienił tak wiele.

Pojawiająca się jak deus ex machina rodem z teatru antycznego naga Albertynka podpowie co jest tą niekwestionowaną wartością, która z chaosu historii ratuje nasze człowieczeństwo. Tą elementarną wartością jest życie.

Tę prawdę uświadamiamy sobie patrząc na aktorkę, będącą w zaawanasowanej ciąży. To niespodziewany acz wyjątkowy, niedający się w tym autentycznym wariancie powtórzyć, finał premierowego spektaklu.

Z jednej więc strony Albertynka przy nadziei oczekująca nowego życia z drugiej ci wyrwani z chocholego tańca, z temperamentem ośpiewujący song - apoteozę o "młodości wiecznie nagiej", "nagości wiecznie młodej", "nagości młodo nagiej".

A więc życie wygrywa, to życie tak często pogardzane, tłamszone, niszczone, w każdym czasie, w każdej epoce na wszelkie możliwe sposoby ale trwające, odradzające się wciąż i wciąż. Oby Widmo karaluchów pełzających po suchym gruncie, które mignie nam w antrakcie na wielkich ekranach video, jest solidnym straszakiem i przestrogą.

"Operetka" Andrzeja Dziuka to wyrazisty, mocny z ważnym przesłaniem spektakl z przemyślaną reżyserią i brawurowym, odważnym aktorstwem.

Świetna zespołowa gra nie pozwala na specjalne wyróżnienia, choć nie byłoby tego spektaklu bez wyraziście zarysowanych, umiejętnie balansujących między groteską a dramatem aktorskich perełek :

- doskonale zgranych w swych "ahystrokratycznych " gestach ról księżnej Himalaj - Dorota Ficoń i księcia Hmialaj - Jacek Zięba - Jasiński,

- sprawdzających się jako zaciekli, zblazowani przeciwnicy: hrabiego Szarma - Piotr Łakomik i barona Firulet - Dominik Piejko,

- zachwycającego, ekspresywnego duetu Profesor - Krzysztof Wnuk i hrabia Hufnagiel - Andrzej Bienias,

- wyniosłego, gdy trzeba inicjatora dramatycznych wydarzeń i pokonanego przez "wiatr historii" mistrza mody Fiora - Marek Wrona.

Trzeba naprawdę wytrawnego aktorskiego rzemiosła by tak atrakcyjnie zindywidualizować należące do "grupy pańskiej" postaci: Generała - Krzysztof Łakomik, Proboszcza - Krzysztof Najbor, Prezesa - Joanna Banasik i Markizy - Adrianna Jerzmanowska.

Albertynka w wykonaniu Emilii Nagórki to naturalność, prostota gestu, interpretacyjna wrażliwość i ekspresja, które aktorka potrafi doskonale wykorzystać, by nadać odtwarzanej postaci koniecznej wyjątkowości.

Dziuk - dyrygent zgranej aktorskiej orkiestry dba o wszystkie jej instrumenty, także o te z rzędów dalszych bez których jej brzmienie byłoby nieczyste, więc zauważalne role należą także do odtwórców lokajów szczególnie Katarzyny Pietrzyk a także Wojciecha Całki, Macieja Polaka, Kuby Herziga, Mateusza Krzysztofa i debiutantów jako złodziejaszków Heleny Rząsy i Mikołaja Wirowskiego.

Autorem oryginalnej, niezwykle zróżnicowanej gatunkowo muzyki, granej na żywo z zespołem jest Jerzy Chruściński. Wysmakowane budujące niepowtarzalny klimat zakopiańskiej "Operetki" kostiumy i scenografia są dziełem gdańskiego malarza, grafika, muzyka Jacka Staniszewskiego.

"Operetka" Gombrowicza w reżyserii Andrzeja Dziuka to jeden z tych niewielu spektakli we współczesnym polskim teatrze, które przywracają wiarę w sens i wartość sztuki teatru z oczyszczającą mocą katharsis.



Jolanta Drużyńska
www.radiokrakow.pl
24 stycznia 2017
Spektakle
Operetka