Oczyszczenie i zakończenie - dzień 5
„To bitch or not to bitch" – reż. Magdalena Kowala, Natalia Murawska, Joanna Woźna, Anna Zglenicka – Kolektyw Hertz HausPiąty dzień to finał – ostatni spektakl tegorocznego OFF Rzeszów. Przyniósł oczyszczenie i mocny akcent oraz kolejną ciekawą dyskusję po spektaklu.
Kiedy wchodzimy na widownię, na scenie już dzieje się akcja. Śnieżnobiałą podłogę na tle białego horyzontu zawzięcie myją cztery kobiety. Są na tym zadaniu absolutnie skupione. „To bitch or not to bitch" Kolektywu Hertz Haus będzie właśnie o oczyszczaniu – takim niemalże absolutnym, ponieważ nie tylko tym, które widzimy, ale także tym zalegającym w ciele, niewidocznym gołym okiem. Inspiracją do stworzenia spektaklu był utwór Williama Szekspira „Gwałt na Lukrecji". To poemat, który pod względem językowym podnosi w pewien sposób gwałt sam w sobie do poziomu sztuki, a jest przecież traumą.
Performerki Magdalena Kowala, Natalia Murawska, Joanna Woźna i Anna Zglenicka doskonale panują nad ciałem. Wyraźne widać ich 8-letnią pracę artystyczną. Widz może niemal zobaczyć, jak pracuje (świadomie!) każdy ich mięsień. To szczególnie „wybrzmi" w ostatniej scenie, która urzeka. Nie ma tu nic przypadkowego. W tej ascetycznej, wielkiej przestrzeni są jak elektrony, które muszą w niej trwać. Jak panie sprzątaczki, które zawsze pozostają w gotowości. Wielka przestrzeń ich nie przytłacza. Wręcz przeciwnie – cała staje się areną symbolicznych zmagań z czystością.
Kolektyw Hertz Haus stworzył ten spektakl samodzielnie: od scenariusza po kostiumy (m.in. przypominające laboratoryjne uniformy, choć z krótkimi rękawami i nogawkami). Muzykę, która jest tu niezwykłym towarzyszem performerek, skomponował Wojciech Wilk, konsultacje dramaturgiczne przeprowadzono z Patrycją Kowańską. Powstał z tego wszystkiego spektakl o fizjologii, którą na co dzień paradoksalnie odrzucamy, choć równocześnie oswajamy, ponieważ nie mamy możliwości oddzielić się od naturalnych wydzielin naszego ciała. To także symboliczna opowieść o tym, że kobieta za wszelką cenę musi być „czysta" (cokolwiek to znaczy), bo tylko taka jest akceptowana w społeczeństwie. Ciało powinno być idealne pod różnymi względami.
„Brud" mogą stanowić też słowa, powszechnie uważane za obraźliwe lub nazwy rzeczy nieprzyjemnych. Po ich wypowiedzeniu trzeba dokładnie oczyścić jamę ustną. Odbywa się także prawdziwe mycie – wręcz rytualne, w czasie realnym, które przypomina mycie zwłok (szczególnie, że odbywa się na folii oraz stole, który przypomina stół z prosektorium) czy starszych ludzi. Może to być również nie tylko umycie kobiecego ciała po gwałcie, ale też siostrzeńskie zaopiekowanie się nim, żeby mogło nadal żyć wśród innych. Bliskie osoby chcą przywrócić to ciało do życia, myjąc je dokładnie.
„To bitch or not to bitch" sporo czerpie z estetyki i symboliki teatru tańca. Same artystki prawie nie mówią – na horyzoncie za nimi wyświetlają się cytaty z tekstu Szekspira. Swoją drogą, co warte podkreślenia, ten spektakl jest laureatem Festiwalu SzekspirOFF 2024. Na pewno zasłużenie, ponieważ Kolektyw Hertz Haus podejmuje istotny temat nie wprost. Oczyszcza go ze zbędnych znaczeń, na scenie pozostawia tylko niezbędne rekwizyty. Wymaga od widza, który będzie z tej jaskrawej bieli wyławiał symbole, konfrontował się ze sposobem przedstawienia tematu. Całość ma też kompozycję klamrową: cokolwiek się nie zdarzy i tak trzeba będzie posprzątać (na koniec wracamy do rytuałów sprzątania). Zmyć cały brud, ponieważ tylko w nieskalanej/nieskażonej przestrzeni da się prawidłowo funkcjonować – na idealnej (białej) powierzchni świata nie powinno być ani jednej kropli czegokolwiek. Powrót do równowagi można natomiast osiągnąć dzięki prawdziwemu wsparciu bliskich, wspólnemu działaniu bez konfliktów, o czym performerki opowiadały w rozmowie po spektaklu, prowadzonej przez Katarzynę Knychalską.
Tegoroczny Festiwal Teatrów Niezależnych OFF Rzeszów przyniósł kolejne, odświeżające spojrzenie na polski teatr współczesny. Na co dzień mamy w teatrze głównie do czynienia z (szeroko pojętą) klasyką, tutaj natomiast możemy spotkać się ze sztuką teatru w mniej tradycyjnym wydaniu. Właściwie można mieć pewność, że każdy spektakl będzie zaskoczeniem, natomiast enigmatyczne opisy spektakli specjalnie mają nas trzymać w niepewności i podsycać ciekawość. Interesujący był przekrój poruszanych tematów oraz form – mieliśmy do czynienia z performensami, spektaklami muzycznymi czy też teatrem tańca. Żadna z przyjętych konwencji nie była jednak jasno określona i zamknięta: a granice między performensem a teatrem skutecznie się zacierały. Warto też pamiętać, że OFF Rzeszów to nie tylko spektakle, ale też rozmowy z twórcami czy wielogodzinne dyskusje w kuluarach między ludźmi teatru.
Kuratorka Katarzyna Knychalska (z zespołem rzeszowskiego teatru) zadbała nie tylko o różnorodność formy, ale i treści prezentowanych spektakli. Kolektyw PPLVerse zaprosił do dyskusji o tożsamości i stosunku do religii; „niesamowita słowiańszczyzna" zadawała pytanie o to, czy fakt pochodzenia z danego kraju o czymś przesądza; Kolektyw Banachowicz Rybarczyk rozprawił się z mitem cudownego macierzyństwa; kabaretowe pytanie o „Naszą rację" zasiało ferment w postrzeganiu świata; Wojan Trocki nie pozwolił emocjom przejść obojętnie obok jego twórczości i towarzyszącego mu zespołu, żeby na koniec czwórka zgranych artystek oślepiła jaskrawością pytania „To bitch or not to bitch".
Czy było warto przyjechać do Rzeszowa i przeżyć te pięć, tak różnorodnych wieczorów w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej? Zdecydowanie tak! Oprócz np. Międzynarodowego Festiwalu Teatrów i Kultury Awangardowej Pestka w Jeleniej Górze off zaczyna rosnąć w siłę także w Rzeszowie. Warto śledzić kolejne odsłony tego festiwalu – ja na pewno będę starać się ich nie przegapić.
Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Zielona Góra
20 września 2024